Min. J. Sasin: Nie ma mowy, żeby wyłączyć pracę kopalni Turów; to byłby katastrofalny cios w polską energetykę
Jacek Sasin, wicepremier i minister aktywów państwowych, spotkał się dziś z zarządem i pracownikami kopalni Turów. Zapewnił, że rząd chce, aby zespół kopalni i elektrowni Turów działał co najmniej do 2044 roku, czyli do momentu, gdy wygasa koncesja na wydobycie surowca.
Rząd liczy, że uda się osiągnąć porozumienie z Czechami, którzy złożyli wniosek do TSUE. Skarga w sprawie kopalni w Turowie ma być wycofana z unijnego Trybunału przez stronę czeską po przyjęciu rządowej umowy bilateralnej. Wcześniej w tej sprawie rozmawiali szefowie rządów Polski i Czech.
Z kolei wicepremier Jacek Sasin udał się dziś do Bogatyni, aby poinformować władze kopalni i stronę społeczną o podejmowanych działaniach na rzecz rozwiązania sporu z naszym południowym sąsiadem. „Nie ma mowy, żeby wyłączyć pracę kopalni w Turowie, to byłby katastrofalny cios w polską energetykę, w polską gospodarkę” – wskazał.
– Mamy wielką nadzieję, że uda się ten proces porozumienia doprowadzić do końca. Dziś nie jest on jeszcze sfinalizowany, ale jesteśmy na dobrej drodze, by osiągnąć porozumienie i zakończyć ten spór. Jest to niepotrzebny konflikt, który można zakończyć w inny sposób. Jest on niezrozumiały dla Polski, ponieważ mamy dokumenty podpisane przez czeską stronę, gdzie uzgodniono wszystkie warunki potrzebne do wydania koncesji, by kopalnia w Turowie mogła funkcjonować – poinformował minister aktywów państwowych.
Polska będzie musiała zrealizować projekty, których koszt opiewa na ok. 45 mln euro. Chodzi m.in. o dokończenie ekranu doziemnego, który zablokuje odpływ wody oraz utworzenie wału, który zmniejszy rozprzestrzenianie się pyłów.
Czechy w skardze do TSUE twierdzą, że kopalnia Turów ma negatywny wpływ na regiony przygraniczne, gdzie obniżył się poziom wód gruntowych.
Trybunał nakazał Polsce natychmiastowe wstrzymanie wydobycia węgla w kopalni, co spotkało się ze sprzeciwem polskiego rządu i związkowców.
RIRM/TV Trwam News