Medea o Dniu Matki

Pilnie nam dzisiaj potrzeba celebrowania Dnia Matki, nie tylko jednak
sentymentalnego, lecz przede wszystkim intelektualnego. Obydwa podejścia nie
wykluczają się i w tej sprawie, byleby tylko rozpalone emocje popędzały rozum i
wolę we właściwym kierunku. Głęboka refleksja służy zaś skierowaniu uczuć w
stronę prawdy. Refleksja ta jest jak najbardziej konieczna, bo temat matki i
macierzyństwa jest zazwyczaj nieobecny w filozofii nowożytnej i współczesnej.
Kiedy np. Kartezjusz i Thomas Hobbes definiowali rodzinę, to traktowali ją jako
wspólnotę tylko ojca ze swoimi dziećmi. Usprawiedliwiali zatem jako wyłącznie
instrumentalne traktowanie kobiety przez mężczyznę-ojca.
Jeśli już temat macierzyństwa kobiety (temat matki) pojawiał się w niektórych
nurtach filozofii nowożytnej, to zazwyczaj uznawano go za element
odczłowieczający kobietę. Dość przypomnieć obietnicę klasyków marksizmu
"zrównania" kobiet z mężczyznami, czy to samo hasło równie wpływowego w tej
samej epoce – przygotowującej stulecie totalitarnych systemów – pozytywizmu
Johna S. Milla. Niezależnie od kosmetycznych różnic pomiędzy tymi stanowiskami
zgodnie postulowały one dozbrojenie kobiet w antyludzkie środki kontroli urodzeń
oraz instytucję rozwodu, czyli metody niszczenia macierzyństwa kobiety. Bez tej
odgórnie, pod przymusem (wbrew woli samych kobiet) przez państwo prowadzonej
akcji, zdaniem Milla, nie ma mowy o likwidacji "poddaństwa kobiet", ostatniego
bastionu niewolniczych stosunków w ludzkim świecie.

Ale już Tomasz z Akwinu twierdził, że akurat aprobata instytucji rozwodu –
uznanie małżeństwa za rozerwalne – z konieczności zakłada zepchnięcie kobiety na
pozycję "niewolniczą" (Contra Gentiles, III, 123), czyli instrumentalnie
podporządkowaną mężczyźnie. Musi tak być – zdaniem Tomasza – ponieważ dla
kobiecości, człowieczeństwa kobiety istotna jest możliwość macierzyńska. Nie
jest ona zatem, po pierwsze, elementem poniżejosobowym, czyli tylko
przyrodniczym. Konstytuuje ona człowieczeństwo kobiety. Po drugie,
ukierunkowaniem tego macierzyńskiego wymiaru kobiety jest to, co można nazwać
powierzeniem swojej niepowtarzalnej kobiecości tylko temu jednemu mężczyźnie.
Tomasz ten wymiar kobiecości określa bardzo lapidarnie, twierdząc, że kobieta
jest otwarta na "kierowanie" przez męża, co ma wykluczać usprawiedliwienie
rozwodu.
Jeśli Tomasz ma rację, to nowożytne idee "wyzwolenia" kobiety muszą być
faktycznie postulatami jej odczłowieczenia, zamachem na godność jej
macierzyńskiego powołania. Czyżby wstydzenie się macierzyństwa, np. poprzez
ograniczanie go, nie jest oznaką sukcesu tych idei?
Klasyczna filozofia grecka inaczej niż filozofia nowożytna określała pozycję
kobiety, co miało przełożenie na panujące wtedy stosunki społeczne, chociaż co
innego nam dzisiaj wmawiają ideolodzy "walki klasowej" pomiędzy kobietami i
mężczyznami. Raczej rację miał Arystoteles, który nawet odróżniał Greków od
barbarzyńców także według sposobu traktowania kobiet. Ci ostatni mieli zrównywać
je ze swoimi niewolnikami, a Grecy szanowali je jako życiowe "towarzyszki"
("przyjaciółki"), czyli istoty sobie równe w człowieczeństwie. Zakłada się tym
samym, że także macierzyństwo kobiety uznawane było przez Greków nie za element
odczłowieczający kobietę, a zatem poniżejludzki, ale za coś, co wpisane jest w
człowieczeństwo kobiety.
Niezależnie od wszelakich w tym względzie wahań niektórych greckich filozofów
(nade wszystko Platona postulującego w "Państwie" wprowadzenie "wspólnoty kobiet
i dzieci", a co ostatecznie oznaczało odczłowieczenie kobiet), to raczej
przywołane twierdzenie Arystotelesa oddawało ducha Hellady. Dość przypomnieć
tragedie Eurypidesa – specjalizującego się w tematyce istoty kobiecości –
zwłaszcza zaś "Medeę", jedyną starogrecką tragedię poświęconą rozwodowi.
Straszliwe zbrodnie bohaterki to szaleńcza, samobójcza dla niej jako
kobiety-matki zemsta za porzucenie przez Jazona, jej męża, "co był dla mnie
wszystkim", który "rękę dał mi (…) w zakład wierności". Jego niewierność to
zamach także na owoc i znak ich miłości, ich własne dzieci. Medea przejmuje rolę
tylko wykonawcy wyroku wydanego przez Jazona ("Chłopcy, zginęliście przez szał
ojcowski"). Zamordowanie przez nią ich synów to konsekwencja zaniedbanie przez
Jazona "kierowania" powierzoną mu kobiecością swojej żony. Statek porzucony
przez sternika musi się roztrzaskać. Tak też stało się z rodziną Jazona, który
pozostawiony został żywy tylko po to, aby do końca życia rozpaczać nad
zgliszczami niewierności swoim małżeńskim ślubom. Jazon doskonale jednak
zracjonalizował swoje postępowanie – nawet niektórzy interpretatorzy tragedii
Eurypidesa poważnie potraktowali jego deklaracje – motywując je bezinteresownym
staraniem o dobro dzieci, a nawet samej Medei ("pragnę wszystko uczynić dla
ciebie i dzieci"). Wyrzuca zatem żonie skrajny egoizm, właściwy naturze
kobiecej. Pod tym względem może być uznany za protoplastę wspomnianych
nowożytnych filozofów marzących o ojcostwie bez macierzyństwa, ponieważ, według
Jazona, "Ludzie winni dzieci mieć jakoś inaczej, bez kobiet, wtedy by żadnych
nie zaznali nieszczęść".
Jeśli pracujemy – intelektualiści, duszpasterze i politycy – nad głębokim
rozumieniem nierozerwalności małżeństwa, to z pewnością na serio traktujemy
Dzień Matki.

Marek Czachorowski
 

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl