Kampania prezydencka w USA
Na finiszu kampanii prezydenckiej w Stanach Zjednoczonych czarne chmury zbierają się nad kandydatem Demokratów. Według doniesień mediów, Joe Biden miał brać udział w interesach swojego syna, wcześniej temu zaprzeczał. Głośno zrobiło się też o laptopie, na którym znalazła się korespondencja Huntera Bidena.
W kwietniu ubiegłego roku do jednego z warsztatów komputerowych trafił laptop MacBook Pro. Urządzenie nigdy nie zostało odebrane. Komputer został przechwycony przez FBI. Wcześniej właściciel zakładu sporządził kopię danych. Teraz tymi danymi, a dokładnie korespondencją, jaką prowadził syn Joe Bidena, żyje amerykańskie społeczeństwo. Według „New York Post”, Hunter Biden miał pomagać firmom w dotarciu do Białego Domu.
– Jeden z e-maili wręcz sugeruje, że część środków, prowizji, której żądał syn byłego wiceprezydenta za organizację tego typu spotkań, mogła trafiać bezpośrednio do Joe Bidena – poinformował politolog Jarosław Komorniczak.
„New York Post” pisze, że syn Joe Bidena prowadził transakcje z największą chińską firmą energetyczną. W tle pojawia się także ukraińska spółka. Te wszystkie doniesienia doskonale wpisują się w wyborczą strategię Donalda Trumpa.
– Biden odda Twoje miejsce pracy Chinom. On odda Twoją przyszłość wirusowi. I odda Twój kraj, radykalnej, socjalistycznej lewicy – ocenił Donald Trump, prezydent USA.
Donald Trump nie waha się też wykorzystywać medialnych doniesień w batalii o Biały Dom.
– FBI powinno prowadzić dochodzenie w sprawie Bidena. Mieli tego laptopa przez długi czas i nic z nim nie zrobili? FBI powinno to zbadać, bo na pierwszy rzut oka jest on winny – powiedział prezydent Stanów Zjednoczonych.
Fox News twierdzi, że na dokumentach z warsztatu komputerowego, do którego trafił słynny laptop, jest widoczny rzekomy podpis Huntera Bidena. Telewizja publikuje też nagranie, w którym próbowała zapytać kandydata Demokratów o doniesienia mediów.
Joe Biden answers questions about milkshakes but not Hunter's emails#IngrahamAngle @RaymondArroyo https://t.co/E70Ca6AaMQ pic.twitter.com/3p657ArsgL
— Laura Ingraham (@IngrahamAngle) October 20, 2020
Joe Biden na ten temat nie miał nic do powiedzenia. W całej sprawie pojawił się jednak list 50 byłych wysokich urzędników amerykańskiego wywiadu. W ich ocenie cała sprawa ma cechy rosyjskiej operacji informacyjnej.
„Rosja próbuje wpłynąć na sposób głosowania Amerykanów w tych wyborach. Amerykanie powinni być tego świadomi” – napisali.
Afera wokół e-maili pojawiła się na finiszu kampanii wyborczej. Co rodzi skojarzenia z tym, co wydarzyło się w trakcie wcześniejszej batalii o Biały Dom. Wtedy głośna była korespondencja Hillary Clinton.
– Obecna afera zadaje kłam temu, co mówił Joe Biden jeszcze kilka miesięcy temu, że nie miał nic wspólnego z pracą swojego syna – wyjaśnił politolog Jakub Mizera.
Donald Trump może wykorzystać e-maile syna Joe Bidena w trakcie debaty prezydenckiej, do której ma dojść jeszcze w tym tygodniu.
– To Donald Trump potrzebuje mocnego finiszu i mocnego uderzenia na koniec kampanii – wskazał Jarosław Komorniczak.
Aby uniknąć przekrzykiwania się, co było problemem w trakcie pierwszego starcia, kandydatom tym razem będą wyłączane mikrofony.
TV Trwam News