fot. sxc.hu

Gdańsk: Liczne błędy i zaniedbania w sprawozdaniu z finansowania in vitro

Miasto Gdańsk od lat wspiera finansowo program in vitro. Jak się okazuje w sprawozdaniu z jego działalności doszło do wielu zaniedbań i nieprawidłowości. O sprawie informuje analiza Instytutu Ordo Iuris, ale także radni miasta. Choć sama metoda in vitro nie przynosi spektakularnych efektów, to naturalne metody poczęcia, które są znacznie skuteczniejsze, już na takie wsparcie nie mogą liczyć.

Władze miasta Gdańska wsparciem finansowym dla par starających się o potomstwo metodą in vitro zajmowały się w latach 2017-2020.

Ta uchwała przewidywała, że par potrzebujących pomocy jest 720 w Gdańsku. To są dane z gdańskiego urzędu statystycznego i na taką liczbę par miasto się nastawiło. Jak się okazało po tych czterech latach już przekroczyliśmy liczbę par, które chciałby skorzystać z takiej metody, które ewentualnie by się kwalifikowały według uchwałodawców, a dla miasta są to ogromne pieniądze – poinformowała Joanna Cabaj, b. radna miasta Gdańsk ze Stowarzyszenia „Odpowiedzialny Gdańsk”.

Sprawozdania złożone przez realizatorów oraz miejskich urzędników zawierały wiele nieścisłości.

Po zakończonym programie poprosiłam o wszystkie sprawozdania dotyczące przebiegu tej uchwały. Okazuje się, że wiele z tych sprawozdań nie zawiera bardzo ważnych danych. Sprawozdania roczne np. od niektórych z beneficjentów (klinik) w ogóle nie podały niektórych danych, m. in. liczby urodzonych dzieci. Nie były ujmowane takie dane jak liczba zamrożonych zarodków. Tylko jedna z firm takie dane podała i okazało się, że przekroczyła dozwoloną liczbę (dozwoloną ustawą o leczeniu niepłodności) aż o 20 zarodków, co ważne, nie ujmując w sprawozdaniach żadnej informacji dodatkowej na ten temat – podkreśliła była radna miasta Gdańsk.

Jak się później okazało obawy związane z finasowaniem metody in vitro były słuszne. Ustawa o leczeniu niepłodności mówi wyraźnie, że jeżeli liczba zapłodnionych zarodków zostanie przekroczona, to musi zostać to udokumentowane [więcej].

Sprawozdania nie zawierają zapłodnionych komórek jajowych, dlatego dopiero w sprawozdaniach rocznych te dane zostały podane. Natomiast przez te cztery lata oczywiście prezydent miasta Gdańska wielokrotnie podawała liczbę urodzonych dzieci, chwaląc się, jaka to jest wysoka liczba. Natomiast na moje pytanie w interpelacji, skąd mieliśmy te dane, skoro one nie były ujmowane w sprawozdaniach rocznych, dostałam odpowiedź, że te dane były telefonicznie uzgadnianie właśnie na potrzeby wywiadów w gazecie czy w telewizji. Pytanie brzmi, skoro tak łatwo zdobyć te informacje, to dlaczego nie były one ujmowane w sprawozdaniach rocznych klinik, które przeprowadzały sztuczne zapłodnienie? – pytała członek Stowarzyszenia „Odpowiedzialny Gdańsk”.

Radni zwrócili również uwagę na nieprawidłowości związane z odpowiednią dokumentacją przez kliniki, które przeprowadzają zabieg in vitro.

– Tego się nie wymaga, a uchwała bardzo wyraźnie mówi, że „ klinika zobowiązuje się do monitorowania ciąż klinicznych, monitorowania ciąż wielopłodowych i monitorowania wskaźnika urodzeń żywych” – mówił Waldemar Jaroszewicz, radny miasta Gdańsk.

Rzeczą, która najbardziej nas uderzyła było to, że wykreślono przy ilości urodzonych dzieci słowo „żywych” – dodała Joanna Cabaj.

Analizą finansowania in vitro zajęli się prawnicy z Instytutu Ordo Iuris. Według nich „wprowadzenie w Gdańsku dofinansowania procedury sztucznego zapłodnienia na lata 2017-2020 miało znikome znaczenie demograficzne”.

– Sam sposób realizacji i jego raportowanie pozostawiają wiele znaków zapytania, mimo to miasto podjęło decyzję o kontynuacji programu jeszcze przed przeanalizowaniem jego końcowych efektów. Trudno zatem mówić, aby decyzja ta była oparta na faktycznych efektach, jakie przyniosło dofinansowanie procedury in vitro – zaznaczyła Marta Kowalczyk, analityk Centrum Analiz Legislacyjnych Instytutu Ordo Iuris.

Radni miasta Gdańsk stwierdzili, że konieczne jest powołanie specjalnych jednostek do kontroli tych procedur, oraz by pary stosujące in vitro miały szanse na  zapoznanie się z argumentami „za i przeciw” tego typu technik.

Żeby nie okazało się, że wzrasta nam jakaś kolejna gałąź przemysłu, gałąź produkcji, gałąź gospodarcza, dla której nie ważny jest efekt urodzenia dziecka i spełnienie marzenia o jego posiadaniu, tylko dostania pieniędzy ze źródeł prywatnych czy publicznych. Myślę, że to jest też ważny etyczny wymiar tej działalności – akcentował Waldemar Jaroszewicz.

Etyka jest tu słowem kluczowym. Jak zaznaczyła dr Aleksandra Kicińska, „technologia in vitro jest rzeczywiście procedurą, gdzie wykluczamy w pewnym sensie naturę i podmiotowość człowieka”.

Tutaj mamy do czynienia po prostu z procedurą, gdzie zapładniamy na szkle i zarodek, a więc początek życia ludzkiego, jest tutaj niestety traktowany bardzo przedmiotowo. Po pierwsze chciałabym powiedzieć, że to nie jest stuprocentowy bilet na dziecko, że wiele osób, które decydują się na procedurę in vitro, podchodzą do embriotransferów wielokrotnie. Wielokrotnie te procedury są powtarzane. Ma to ogromne implikacje co do zdrowia samej kobiety, która musi przejść stymulację wysoką dawką hormonów, co nie jest bez znaczenia dla jej przyszłego zdrowia, życia, jeśli chodzi o rozwój nowotworów (…) Musimy sobie również zdawać sprawę, że zarodki są oceniane bardzo często w sposób zupełnie przypadkowy, które mają być podane jako embriotransfer do jamy macicy lub nie. Reszta zarodków jest zamrażana albo po prostu ginie, albo jest zostawiana, żeby obumarła i ta procedura niesie za sobą wielkie pokłosie śmierci. Dlatego trzeba to głośno powiedzieć, ze każde poczęte życie jest święte. Zarodek jest już początkiem życia ludzkiego. Każdy z nas był zarodkiem, potem płodem, potem noworodkiem, niemowlakiem itd. W związku z tym jest to bezdyskusyjne, jeśli chodzi o biologie rozrodu, o genetykę, że początek życia ludzkiego to już jest zarodek – podkreśliła doktor.

Kolejnym problemem natury etycznej jest pobieranie komórek, gamet czy plemników z banku od obcych dawców.

Jak później wytłumaczyć dzieciom, że właściwie mają troje, a nawet czasami czworo rodziców (…) Mamy do czynienia z szerokim zapleczem psychologiczno – społeczno – moralnym, które właściwie nie jest poruszane w tej kwestii. Dzieci mają prawo do tego, żeby o takich rzeczach wiedzieć. Jak one mają się do tego odnieść i właściwie, jak mają się w tym wszystkim odnaleźć jako też swoją tożsamość ludzką. Co my im fundujemy? Z drugiej strony musimy mieć świadomość, że procedury in vitro dopuszczają też „wpuszczenie” do populacji ludzkiej genów, które – być może – nigdy w naturze nie byłyby przekazane – oceniła dr Aleksandra Kicińska.

Prawnik Marta Kowalczyk zauważyła, że metoda in vitro jest często przedstawiana jako skuteczny sposób na przezwyciężenie problemu niepłodności.

Jednak jest to obraz fałszywy. Jej skuteczność rozumiana jako urodzenie żywego dziecka przy zastosowaniu u młodych kobiet nie przekracza 30%, a wskaźnik ten z wiekiem dodatkowo maleje. Jej rzeczywiste efekty należy oceniać w szerszym kontekście, również mając na uwadze zarodki powstałe, ale nienarodzone – dodała.

Marta Kowalczyk zwróciła uwagę, że „praktycznie wszystkie programy miejskie czy ogólnie samorządowe podejmowane obecnie w Polsce zawierają pewne szacunki dotyczące możliwej liczby niepłodnych par, które chciałyby zdecydować się na procedurę in vitro, które mogłyby zostać zakwalifikowane medycznie do tego”.

– Natomiast nie ma dokładnych wyliczeń. I tak samo jest w przypadku Gdańska, to znaczy podaje się orientacyjną liczbę osób, par, którą można by  w ten sposób dofinansować, aby mogła dokonać tego zabiegu. Nie ma to jednak faktycznego uzasadnienia w liczbie mieszkańców, po prostu nie zostało to sprawdzone – wskazała.

Problem niepłodności istnieje i często określany jest jako choroba cywilizacyjna. U podłoża niepłodności leży wiele czynników, które na nie wpływa. Potrzeba więc holistycznego, a zarazem indywidualnego podejścia do pacjenta. Koszty, które ponosi miasto Gdańsk, finansując in vitro, to ok. 5 mln złotych.

Para otrzymuje dofinansowanie w wysokości 5 tys. zł. Natomiast całą resztę musi sama dopłacić. Kiedy w 2017 roku przyjmowano uchwałę, w Gdańsku odbywały się liczne protesty. Również był ogromny podział wśród radnych Gdańska. Wiele osób, wielu radnych wskazywało, aby również wziąć pod uwagę inne metody leczenia niepłodności – powiedziała Joanna Cabaj.

Sama procedura in vitro nie rozwiązuje jednak problemu niepłodności. Zdaniem dr n. med. Aleksandry Kicińskiej, która od 15 lat zajmuje się parami borykającymi się z niepłodnością, finansowanie tylko samej metody in vitro jest krzywdzące.

Ostatecznie jeśli pacjent zdecyduje się na wybór jednak metody in vitro to i tak powinien przejść konkretną drogę diagnostyki i prób leczenia, przywracania płodności drogą medycyny zachowawczej czy też medycyny interwencyjnej – naprawczej medycyny rozrodu. Cały program leczenia takiego przywracającego porządek ogólnoustrojowy w organizmie, którego efektem ma być powrót płodności nazwaliśmy w naszej klinice „interdyscyplinarnym leczeniem niepłodności” i to leczenie rzeczywiście – moim zadaniem jako lekarza, praktyka, ale też osoby prowadzącej badania nad fizjologią cyklu  kobiecego na GUMedzie – należy się każdej parze, która cierpi z powodu niepłodności. W naszym ośrodku zgłasza się wiele par, które już przeszły drogę leczenia metodami wspomaganego rozrodu, a bardzo często okazuje się, że właściwie przyczyna niepłodności nie została ustalona czy diagnostyka była poprowadzona w sposób zupełnie nieprofesjonalny, bo nie dopasowano jej do cyklu konkretnej kobiety, czyli zabrakło medycyny spersonalizowanej, zabrakło podejścia do tego, że kobieta to nie jest maszyna, tylko jest to żywy organizm i ona może mieć bardzo różne cykle, tym bardziej jeśli jest chora – wyjaśniła doktor.

Wielu parom przecież można pomóc. Jednak – jak podkreśliła dr Aleksandra Kicińska – z miasta, jak i w ogóle instytucji rządowych czy pozarządowych powinna płynąć pomoc do wszystkich par, które borykają się z niepłodnością, ale na tym pierwszym etapie, kiedy trzeba postawić trafną diagnozę i zastosować leczenie.

Niejednokrotnie są to bardzo drogie badania. Same badania hormonalne powinny być powtarzane czasami w wielu cyklach po sobie, żeby go monitorować. Wiele jest też obciążania psychicznego – zaznaczyła doktor z kliniki „In Vivo”.

W ogóle całe leczenie niepłodności jest bardzo kosztowne – podkreśliła lekarka.

To wszystko nie podlega żadnej refundacji. Nie mamy możliwości leczenia w tej chwili niepłodności na Narodowy Fundusz Zdrowia, więc te pary nie są objęte żadną opieką. Nie mają zapewnionej żadnej możliwości wsparcia finansowego drogi diagnostyki i leczenia wstępnego – dodała.

Nie zawsze wnikliwa analiza i diagnostyka przynosi zamierzony efekt ciąży i urodzenia dziecka. Jednak pomimo tego – jak wskazała dr Aleksandra Kicińska – pary czują się dużo lepiej.

Przywracając porządek ogólnoustrojowy w takim organizmie kobiety czy mężczyzny doprowadzamy do tego, że ci pacjenci po prostu zaczynają wracać do zdrowia, zaczynają czuć się dobrze i zaczynają lepiej też egzystować na co dzień – wyjaśniła.

Anita Suraj-Bagińska/radiomaryja.pl/TV Trwam

 

drukuj
Tagi: ,

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl