fot. archiwum Kmieciński

Dr J. Hajdasz dla „Naszego Dziennika”: Gdyby nie Radio Maryja, nie mielibyśmy wielkiego dziedzictwa historycznego i wiedzy, która przez lata była nieutrwalana

Gdyby nie Ojciec Dyrektor, gdyby nie Fundacja Lux Veritatis, nie byłoby dziś tak unikatowych dzieł, jak chociażby świadectwa Polaków ratujących Żydów. Gdyby nie Radio Maryja, nie mielibyśmy tego wielkiego dziedzictwa historycznego, tej wiedzy, która przez lata była nieutrwalana – powiedziała dr Jolanta Hajdasz, prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”.

***

Nasz Dziennik: Telewizja Publiczna wyemitowała program, który w sposób haniebny i perfidny atakuje o. dr. Tadeusza Rydzyka i dzieła Fundacji Lux Veritatis.

Dr Jolanta Hajdasz: Program TVP „Niebezpieczne związki” pt. „Czy PiS odpowie za finansowanie Rydzyka” to porażający przykład ohydnej manipulacji, która służy temu, aby nie ponosić odpowiedzialności za formułowane insynuacje i stawiane zarzuty. Z manipulacją mamy do czynienia już w pierwszych kadrach: dziennikarz stoi przed nowoczesnym wysokim budynkiem i mówi, że tu ma siedzibę Fundacja Lux Veritatis. Mamy jednocześnie wyraźne sugerowanie, że cały budynek jest własnością Fundacji, co jest nieprawdą. Cała scenografia tego programu jest jednym wielkim krzykiem. Użyty jest w niej jedynie kolor czarny i czerwony, które mają obudzić w nas emocje i wywołać wrażenie podglądania czy demaskowania półświatka przestępczego. Te ciemne kolory są przecież potocznie ewidentnym symbolem ciemnych interesów świata przestępczego. Do tej stylistyki programu dobrany jest odpowiedni język, jakim celowo posługują się prowadzący i zaproszeni goście, tzw. eksperci. Mam tu na myśli mówienie o „haraczu”, o „korzyściach osobistych o. Tadeusza”, o „korupcji”, „imperium finansowym”. Zarówno mecenas Roman Giertych, poseł Tomasz Trela z Lewicy, jak i Dorota Wysocka-Schnepf mówią o „panu dyrektorze Rydzyku”, albo o „tzw. ojcu”. Robi się to po to, aby deprecjonować całą działalność kapłana, żeby deprecjonować go jako osobę duchowną, aby utrwalić jego negatywny obraz i w konsekwencji go zniszczyć. Poza tym mamy do czynienia z powtarzaniem kłamstw, które mają wzmocnić oczerniający przekaz, a więc np. że Ojcu „rzekomo bezdomny podarował dwa samochody”; czy to, że za rządów PiS stacja TVN „nie dostała nic”. Choć oczywiście nie wspomniano, że także w tej stacji emitowano w tym czasie płatne reklamy rządowe.

Takie mechanizmy mają wytworzyć u odbiorcy negatywną opinię o osobie, o której w ten sposób się mówi. Są one stosowane przez lewicę nie od dziś.

Doskonale wiemy, że w Ojca Dyrektora ataki wymierzane są od początku jego działalności. Za każdym razem mamy do czynienia z manipulacją rodem z podręczników propagandy komunistycznej, w której odwraca się pojęcia, w której nawet z osoby zacnej i mającej dobre intencje robi się przestępcę, manipulatora. Tak jest w przypadku oczerniania o. dr. Tadeusza Rydzyka. W przypadku wspaniale funkcjonujących dóbr wspólnych, z których wszyscy możemy korzystać, czyli uczelni, świątyni czy muzeum, poprzez stosowanie takich sprawdzonych metod komunistycznej propagandy w świadomości odbiorców zostaje jedynie obraz negatywny, by w konsekwencji zniechęcić ich do tych dzieł i do Ojca Dyrektora. Ten program telewizyjny przypomina konferencje prasowe organizowane w stanie wojennym przez Jerzego Urbana. Po latach dowiedzieliśmy się, że były one starannie reżyserowane przez partię i przez SB, łącznie z pytaniami, które podczas tych konferencji padały. One były odpowiednio selekcjonowane na samych szczytach ówczesnej władzy i przygotowywano do nich odpowiedzi. Na użytek propagandy preparowano wypowiedzi ówczesnych działaczy „Solidarności”. Pokazywano, jak rzekomo dogadywali się oni z SB. Wszystko w tym celu, aby ich skompromitować. Wcześniej propaganda stalinowska w taki sam sposób deprecjonowała podziemie niepodległościowe, łącznie z rządem londyńskim. Te mechanizmy są opisane w podręcznikach teorii masowego komunikowania i pokazywane jako antyprzykłady dziennikarstwa. Mimo to o. dr Tadeusz Rydzyk poddawany jest od co najmniej trzech dekad tym samym perfidnym mechanizmom.

O tym, że mieliśmy do czynienia ze skrajną nieuczciwością i antydziennikarstwem świadczy także fakt, iż nie poinformowano posła PiS, zaproszonego do studia, o temacie programu.

Celowo wprowadzono go w błąd. Powiedziano mu, że tematem programu będzie budżet państwa. To skandal! W tej sytuacji możemy mówić o podstępie. Ten program nie podejmował tzw. tematu bieżącego, który był przygotowany jednego dnia. Nic się tego dnia nie wydarzyło, by realizować ten program tak, jakby był to gorący temat, którym zajmują się wszyscy. Jeśli się zaprasza gościa i chce się, aby odniósł się do poważnych zarzutów, to należy mu dać czas na przygotowanie, tym bardziej że mieliśmy do czynienia z atakiem zmasowanym i formułowaniem poważnych prokuratorskich zarzutów. A tak się nie stało. Kiedy poseł PiS próbował kontrować te bzdury, był za każdym razem uciszany. To ciągłe przerywanie wypowiedzi, która burzyła narrację przyjętą przez prowadzących, jest kolejnym elementem służącym manipulacji przekazu. Widać, że parlamentarzysta Prawa i Sprawiedliwości został zaproszony i celowo niepoinformowany o temacie programu, aby nie mógł się przygotować, ale jego obecność była im potrzebna po to, by móc pokazać widzom, iż „program nie jest jednostronny”. Bardzo ubolewam na tym, że widzowie, którzy być może w dobrej wierze zasiadają przed telewizorami, ponieważ chcą poznać wiadomości na różne tematy, z tego programu nie dowiedzieli się niczego, co warto wiedzieć, a w zamian zostali poddani ohydnej manipulacji. To wszystko jest robione tylko po to, aby psuć dobrą opinię o. dr. Tadeuszowi Rydzykowi, redemptorystom oraz wszystkim, którzy związani są dzisiaj z Radiem Maryja i kompleksem medialnym, który wyrósł z tego Radia. Przypominam, że gdyby nie Ojciec Dyrektor, gdyby nie Fundacja, nie byłoby dziś tak unikatowych dzieł, jak chociażby świadectwa Polaków ratujących Żydów. Gdyby nie Radio Maryja, nie mielibyśmy tego wielkiego dziedzictwa historycznego, tej wiedzy, która przez lata była nieutrwalana. Z takich programów robionych na zamówienie propagandowe nigdy nie dowiemy się, że ktoś w czasie, kiedy ani grosza nie mógł dostać na cokolwiek od czynników publicznych, wykonał gigantyczną pracę za państwo, które nie dbało o swoje dziedzictwo kulturowe czy historyczne w latach dziewięćdziesiątych i na początku XXI wieku. Ojciec dr Tadeusz Rydzyk wraz z zespołem wolontariuszy i współpracowników wykonywał wtedy zadania państwa, które nie dbało o ludzi wykluczonych z przestrzeni publicznej, nie nagłośniało ich problemów, ich spraw i ich krzywdy. W normalnych warunkach demokratycznego państwa o. dr Tadeusz Rydzyk otrzymywałby nagrody za to, że we właściwym czasie był człowiekiem na właściwym miejscu.

Tymczasem w programie mieliśmy granie na emocjach widzów poprzez mówienie, że pieniądze ze spółek Skarbu Państwa trafiały do Fundacji, a nie do niepełnosprawnych dzieci.

Pani Dorota Wysocka-Schnepf nie raczyła jednak powiedzieć, że katolicy też płacą podatki i że pieniądze z naszych podatków są przeznaczane na jej wysoką pensję czy na finansowanie organizacji pozarządowych, z których celami żaden katolik się nie utożsamia. Poza tym jest także mnóstwo organizacji o charakterze lewackim, lewicowym, liberalnym, na pewno antykatolickim, które dostają zagraniczne granty czy tzw. fundusze norweskie. Czy to jest omawiane przez rządową telewizję? Nie, ponieważ dziś ta telewizja zajmuje się odwracaniem uwagi od realnych problemów Polaków, od skali bezprawia, z jakim mamy obecnie do czynienia. A z drugiej strony chodzi też o zamknięcie ust mediom katolickim, o to, żeby mediów niezależnych, mediów polskich, które mówią prawdę, nie było.

Niestety jest to metoda skuteczna. Dzisiaj pod wątłymi zarzutami można np. trzymać w więzieniu księdza czy państwowych urzędników wykonujących polecenia zwierzchników, co widzimy na przykładzie bulwersującego uwięzienia ks. Michała Olszewskiego i byłych urzędniczek z Ministerstwa Sprawiedliwości, gdy stawia im się naprawdę mocno naciągane zarzuty. Ci ludzie nie dość, że nie mają żadnych hamulców, to jeszcze wykorzystują każdą sposobność i każdą perfidną metodę, by swoje działania uzasadnić. Podobnie robią z Ojcem Dyrektorem: bez obaw, że poniosą za to konsekwencje prawne, obrzucają go najgorszym brudem. Miejmy świadomość, że ta akcja będzie prowadzona dalej, a jej intensywność, przynajmniej do wyborów prezydenckich, będzie bardzo duża. Ale podkreślam, z prawdą i rzetelnością dziennikarską nie ma to nic wspólnego.

Urszula Wróbel/Nasz Dziennik

drukuj