fot. tv trwam

Dr hab. S. Piątkowski: Nie tylko mundur i broń za pasem czyniła bohatera w czasie wojny

Warto starać się o to, żeby przywracać i nagłaśniać pamięć o Polakach ratujących Żydów podczas okupacji niemieckiej. Jest jeszcze czas, żeby tym sprawiedliwym ludziom i ich potomkom oddać hołd. Pamiętajmy o nich. Nie tylko mundur i broń za pasem czyniła bohatera w czasie wojny – powiedział dr hab. Sebastian Piątkowski, zastępca dyrektora Biura Badań Historycznych Instytutu Pamięci Narodowej.

Dr hab. Sebastian Piątkowski zwrócił uwagę na to, że temat Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką „był przez dziesięciolecia odsunięty na margines, zapomniany, podobnie jak szereg zjawisk z historii społecznej okresu okupacji”.

– O cichych bohaterach rzeczywistości nie pamiętał nikt, a później niemalże nikt. Mówiąc o ratujących i ratowanych, warto pamiętać o dwóch kontekstach wydarzeń, które miały miejsce w okresie okupacji. Znaczna część przypadków pomocy udzielanej Żydom rozgrywała się na wsi i w ośrodkach małomiasteczkowych. Idealizujemy Polskę międzywojenną, ale nie można zapominać, że był to kraj biedny. Ubóstwo dzielili wszyscy. W świecie, gdzie często brakowało pożywienia, borykano się z problemami materialnymi, przyjęcie pod dach dodatkowej osoby, utrzymanie jej i wyżywienie, było ogromnym wysiłkiem dla całej rodziny. Dzisiaj z perspektywy lat trudno wyobrazić sobie, jak rodzina na wsi przez długie miesiące mogła przechowywać 5, 8 czy 10 osób – zauważył historyk.

Zastępca dyrektora Biura Badań Historycznych Instytutu Pamięci Narodowej wskazał, że „jesień 1942 r. to coraz silniejsza teatralizacja niemieckich mordów. To moment, kiedy na ulicach polskich miast pojawiają się szubienice, a zbrodnie dokonywane na obszarach wiejskich nabierają charakteru przedstawienia”.

– Dzieje się tak po to, aby o losie zamordowanych dowiedziało się jak najwięcej osób. Na tym tle rozgrywają się historie związane z pomocą. Ona dzisiaj kojarzy się nam w pełnym tego słowa znaczeniu z ukrywaniem kogoś w swoich zabudowaniach. Pamiętajmy jednak, że pomoc miała bardzo różne formy. Mówimy o przynoszeniu żywności do getta, udostępnieniu komuś metryki chrztu, co stawało się podstawą do zameldowania i wyrobienia fałszywych dokumentów. Mówimy o dożywianiu zbiegów z gett, ukrywających się na obszarach leśnych; o przyjmowaniu na jedną, dwie, trzy noce. W końcu mówimy o czynach najbardziej heroicznych – przyjęciu kogoś pod swój dach na czas, który był w tamtym momencie nieokreślony. Wiedziano, że nie będzie to tydzień czy miesiąc, ale może potrwać to długie lata – powiedział dr hab. Sebastian Piątkowski.

Historyk podkreślił, że „nie można zapomnieć o licznych represjach”.

– To są wydarzenia symboliczne, jak losy rodziny Ulmów, Skoczylasów, Kowalskich. Jeżeli przeglądamy dokumenty, bardzo często widać wątek niemieckich rewizji w poszukiwaniu ukrywanych osób, bicie dzieci, zastraszanie, aresztowania, przetrzymywania, rabunki mienia. To wydarzenia, które na tle niemieckich zbrodni odchodziły w zapomnienie – zauważył.

Traumy związane z tymi doświadczeniami (zwłaszcza dotyczy to dzieci) ludzie nosili w sobie długo po zakończeniu wojny – akcentował zastępca dyrektora Biura Badań Historycznych IPN.

– Liczne z represji do dziś znane są tylko historykom albo funkcjonują w pamięci mikrospołeczności. Warto starać się o to, żeby przywracać i nagłaśniać pamięć o tych wydarzeniach, tym bardziej, ze heroiczne czyny przez długie dziesięciolecia nie były w jakikolwiek sposób uhonorowane. (…) Jest jeszcze czas, żeby tym sprawiedliwym ludziom i ich potomkom oddać hołd. Pamiętajmy o nich. Nie tylko mundur i broń za pasem czyniła bohatera w czasie wojny – zaznaczył dr hab. Sebastian Piątkowski.

radiomaryja.pl

drukuj