fot. PAP/Grzegorz Momot

Beskidy: Św. Szczepana – najradośniejszy dzień Bożego Narodzenia

Najbardziej radosnym dniem świąt Bożego Narodzenia u górali był dzień św. Szczepana, a to za sprawą kolędowania, które do dziś jest najbardziej żywotnym zwyczajem zachowującym archaiczną formę i treść – wskazała Małgorzata Kiereś, etnograf, znawczyni góralskich zwyczajów.

Małgorzata Kiereś, góralka z Istebnej, przypomniała, że w kalendarzu roku liturgicznego „dzień ten poświęcony jest rozważaniom i modlitwom do św. Szczepana, męczennika ukamieniowanego za wiarę”.

„W kościołach katolickich odprawiane są w tym dniu Msze św. według niedzielnego porządku. Dziś już rzadko śpiewana jest popularna dawniej pieśń: +Szczepanie święty, pierwszy męczenniku+” – napisała w swojej książce „Doroczna obrzędowość w społecznościach zróżnicowanych religijnie na pograniczu polsko-czesko-słowackim”.

Jak podkreśliła, podziw budzi jednak „bogactwo lokalnego ludowego kolędowania tego dnia, zarówno w warstwie słownej, muzycznej, jak i plastycznej”.

„Dorośli kolędnicy odwiedzali domy szczególnie bogatych gazdów, dobrych ludzi i te, w których były panny na wydaniu. Odwiedziny te były wielką dumą dla każdej dziewczyny i dla jej rodziców. Rodzice zawsze starali się wynagrodzić kolędników za ich śpiew i życzenia. Obdarzali ich pieniędzmi i miodulą, czyli wódką na spirytusie gotowaną z miodem i korzeniami” – wskazała Małgorzata Kiereś.

Jednym z pierwszych zwyczajów „szczepanowego dnia”, który rozgrywa się o świcie jest „połazowani”. Połaźnikami są zwykle kilkuletnie dzieci. Dla każdego z nich to dzień wielkiej radości. Do góralskich zagród może zawitać nawet kilkunastu połaźników.

Do gazdów przyjdą, by złożyć życzenia. Mają ze sobą połaźniczkę, czyli gałązkę jodłową lub świerkową ustrojoną w kwiaty, cukierki i bibułki.

„+Jo je mały połaźnicziek/ Prziszilech tu po trójnicziek/ Trójnicziek mi dejczie, sy mnie szie nie szimiyjczie/ Bojo z wozym niejadem, suchej rziepy nie wiezym, co mi doczie to wezmym/ Lebo grosz, lebo dwa, to je moja kolenda/+” – wyrecytują na progu domów.

„Połazowani to zwyczaj, który trwa właściwie w każdym z odwiedzanych domów nie więcej jak 5 do 10 minut” – napisała Małgorzata Kiereś.

Żaden nie powinien odejść bez nagrody. W zamian za drobne pieniądze, ciastka, czy jabłka, gospodarz otrzyma połaźniczkę. Powinien ją przybić nad drzwiami wejściowymi. Jeśli po świętach gazda będzie miał ich niewiele, będzie to znaczyło, że jest skąpcem; jeśli dużo – że jest szczodry. Zostanie ona spalona na ognisku przy pierwszym wypędzeniu owiec. Dymem okadzone zostanie stado, by je chronić od chorób.

Etnograf dodała, że w społecznościach ewangelickich również wcześnie rano dzieci chodziły „na połazy” do sąsiadów życząc im zdrowia i pomyślności.

Dorosły mógł „połazować”, ale tylko w sytuacji, gdy – jak napisała Małgorzata Kiereś – „swój, ale inny”, czyli przykładowo niewidomy.

„Jymu się to noleżało, bo tesz ze mógł nazbiyrać dlo sebie grejcar lebo cosi do jedzynio” – mawiano.

Zresztą zwyczaj owego dziennie się ze swoim, który był kaleką czy żebrakiem było istotne – zaznaczyła Małgorzata Kiereś.

Św. Szczepana w tradycji ludowej był także dniem, w którym odbywały się snymby, czyli zaręczyny.

„Rodzina pana młodego udawała się do domu przyszłej pani młodej, aby (…) domówić cały posag oraz organizację wesela” – wspomniała Małgorzata Kiereś w swojej pracy.

PAP

drukuj
Tagi: , , ,

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl