B. Kownacki: Są osoby, które koniecznie chcą podważyć kompetencje MON
Kontrowersyjny i szokujący – tak, według informacji RMF FM, miał wyglądać finał przetargu na pojazdy dalekiego rozpoznania dla polskiej armii wartego prawie 100 mln zł. Według Ministerstwa Obrony Narodowej, mamy do czynienia z burzą w szklance wody.
Chodzi o decyzję Polskiej Grupy Zbrojeniowej z początku tego roku o rezygnacji z udziału w przetargu dla wojska. W efekcie kontrakt otrzymało konsorcjum Polskiego Holdingu Obronnego i prywatnej firmy Concept.
Decyzję o wycofaniu PGZ z walki o kontrakt miał podjąć szef spółki Błażej Wojnicz.
Zdaniem portalu RMF FM, kontrowersje budzi fakt, że od lutego do kwietnia tego roku był on jednocześnie prezesem PGZ oraz Polskiego Holdingu Obronnego, który wygrał w przetargu.
Wiceszef MON Bartosz Kownacki zwraca uwagę, że w całej sprawie jest wiele hałasu o nic.
– Widać, że są osoby, które koniecznie chcą podważyć kompetencje MON. Zarówno PGZ, jak i PHO są to firmy państwowe – obie są pod kontrolą MON, więc ta unia personalna jest bardzo daleko idąca. Obie firmy są również powiązane ze sobą kapitałowo, dlatego nie ma tu jakiegoś zagrożenia. Wygrała państwowa firma: PHO wespół z firmą prywatną. To nie jest nic nadzwyczajnego i szokującego. Należy podkreślić, że PGZ akurat w zakresie tego projektu nie miała kompetencji – zaznaczył Bartosz Kownacki.
Wiceminister obrony dodał, że informacje o tym, że PGZ nie chce uczestniczyć w przetargu, pojawiły się jeszcze zanim Błażej Wojnicz został szefem spółki.
PGZ poinformowała w komunikacie, że nie jest prawdą, iż decyzję o wycofaniu się z przetargu na pojazdy dalekiego rozpoznania dla polskiej armii podjął prezes PGZ Błażej Wojnicz. Udział w tym projekcie oznaczałby straty finansowe dla spółki – wskazano.
RMF FM/RIRM