fot. PKWP

Anioł Yahanabadu

Wśród najbardziej znaczących świadków wiary – symboli prześladowanego Kościoła na całym świecie odkrywamy postać Akasha Bashira. Jaka jest jego historia?

Wkrótce zakończymy Wielki Post i przeżyjemy – tradycyjnie – kolejne Święta Wielkiej Nocy, i tym razem w cieniu pandemii. W tym roku nasze oczy zwróciły się w kierunku Afryki – kontynentu najbardziej doświadczonego męczeństwem. Tę kampanie nazwaliśmy VIA CRUCIS AFRICA 2021. Bohaterami naszej modlitwy stały się: głodujące dzieci, matki, które straciły synów i córki, starsze osoby, oskarżone o czary i mordowane, ofiary gwałtów, chorób i bezlitosnych systemów politycznych. Jednak chciałbym przywołać jeszcze inny kraj – Pakistan, ze względu na pamięć innego bohatera – „Anioła Yahanabadu”. Wśród najbardziej znaczących świadków wiary – symboli prześladowanego Kościoła na całym świecie odkrywamy postać Akasha Bashira. Jaka jest jego historia?

Powróćmy do 2015 roku. 15 marca w Yahanabad, chrześcijańskim przedmieściu Lahauru w Pakistanie wybuchły dwie bomby: jedna przed kościołem p.w. św. Jana, druga przed protestanckim kościołem. Siedemnaście osób zginęło, 80 zostało rannych. Ataki przeprowadzono w niedzielę rano, aby zapewnić maksymalną liczbę ofiar. W każdą niedzielę w nabożeństwach uczestniczyło ponad 2000 wiernych. W okolicy mieszka około 20 000 chrześcijan. Jednak szkody wyrządzone przez eksplozję wokół świątyni mogłyby być znacznie większe, gdyby nie bohaterski czyn 16-letniego Akasha Bashira. Dwa miesiące przed atakiem znalazł pracę w fabryce włókienniczej. Wcześniej chodził na lekcje szycia jeansów. Pracował też jako ochroniarz. Zginął, uniemożliwiając wejście zamachowca do kościoła. Jego postać jest doceniana przez wiernych każdego wyznania. Ten fakt potwierdza jego grób znajdujący się na małym katolickim cmentarzu parafii Yahanabad, wykonany z marmuru podarowanego przez muzułmańskiego przedsiębiorcę.

Rodzina Akasha Bashira (ojciec, matka, trzech braci i siostra) uprzednio mieszkała w małym miasteczku oddalonym o dziewięć godzin jazdy autobusem od Lahauru. Ojciec jeździł taksówką motorowerową, która jest bardzo popularną formą transportu publicznego w Pakistanie. Gdy rodzina znalazła się w trudnej sytuacji finansowej, przeprowadziła się do Lahauru, gdzie miała krewnych. Wynajęli mały pokój. Ojciec znalazł pracę jako malarz. Rodzina żyła bardzo skromnie. Akash często chorował, był bardzo wątły. Z trudnością przychodziło mu również przyswajanie wiedzy szkolnej, choć bardzo się starał. Powodem były częste zmiany miejsca zamieszkania. Za każdym razem, kiedy rodzina przeprowadzała się, musiał zmieniać szkoły. Przez rok uczęszczał także do szkoły prowadzonej przez Salezjanów w Lahaurze, jednak potem zachorował i musiał być hospitalizowany. Leczenie szpitalne trwało około roku. W tym momencie swojego życia Akash postanowił zrobić coś dla innych. Zaangażował się w życie parafii. Śpiewał w chórze. Brał udział w katechezie. W końcu postanowił zostać kościelnym ochroniarzem, by nadzorować bezpieczeństwo wiernych podczas nabożeństw.

Z początku rodzice nie chcieli zgodzić się na jego nową pracę. Uważali, że jest to zajęcie zbyt niebezpieczne. W jednej z rozmów Akash zapytał ojca wprost: „Gdybym umarł, aby ocalić innych, czy nie byłbyś ze mnie dumny?” Ojciec przytulił syna i nic nie odpowiedział. To nie była jedynie chłopięca pasja. Pracę ochroniarza traktował bardzo odpowiedzialnie. Zaczął nawet uprawiać sport, by wzmocnić masę mięśniową. Czuł wewnętrzny imperatyw, poświęcając nawet całe weekendy służbie ludziom. Pracował całkowicie charytatywnie w odróżnieniu od młodych Pakistańczyków, którzy spędzali czas na zabawie.

Ojciec Gabriel Cruz, salezjanin, wspomina, jak przyjaciele Akasha zarzucili swojemu rówieśnikowi, że jest zbyt miły dla ludzi. Pytali: „Co zrobisz, gdy pojawi się niebezpieczny terrorysta, gdy będziesz pełnił swój dyżur przy drzwiach kościoła? Uciekniesz?”. Odpowiedział bez zastanowienia: „Nie boję się, bo służę Bogu i jeśli mam umrzeć dla Boga, zrobię to”.

„24 grudnia spędził całą noc przy kościele i nawet nie wrócił do domu na herbatę” – wspomina rodzeństwo.

Podobnie było w Uroczystość Narodzenia Pańskiego. Był pasjonatem wypełniania tych obowiązków. Jako jedyny w rodzinie w każdą niedzielę uczestniczył we Mszy Świętej i nigdy nie opuścił żadnego nabożeństwa. Lubił pomagać innym. Czasami, gdy szedł na targ, wracał późno do domu, ponieważ pomagał komuś, albo dawał biedakom coś do jedzenia. Spędzał z tymi ludźmi wiele czasu. Takim go wszyscy zapamiętali – chrześcijanie i nie tylko oni. Teraz nazywają go „aniołem Yahanabadu”. Pewien muzułmański lekarz, który leczył babcię Akasha, stwierdził, że młody Pakistańczyk jest dla niego prawdziwym męczennikiem, i że szanuje katolików tylko z jego powodu. Akash dał przykład pięknego, zwyczajnego życia.

Dzisiaj młode pokolenie uważa, że świętość jest czymś niemożliwym do osiągnięcia. Akash jest wzorem dla młodych na całym świecie, że mogą żyć zwykłym życiem w niezwykły sposób, wykonując swoje obowiązki tak dobrze, jak jest to możliwe. Współcześnie być chrześcijaninem w Pakistanie, oznacza kogoś nieczystego, obywatela drugiej, trzeciej lub czwartej kategorii. Młodzi katolicy wiedzą, że nie będą mieli tylu możliwości rozwoju, co muzułmanie i to nie dlatego, że nie są wystarczająco inteligentni, ale dlatego że są nieakceptowani. Jednak, została pamięć o Akashu. Ten anioł wciąż ich inspiruje.

Ks. dr Andrzej Paś/ACN Polska/radiomaryja.pl

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl