A. M. Anders: oddam premię, którą dostałam w styczniu
Oddam premię, którą otrzymałam w styczniu – zapowiedziała w radiu RMF FM senator, sekretarz stanu w kancelarii premiera Anna Maria Anders. Oceniła, że jeżeli kogoś chce się wynagrodzić za działanie, to się powinno mu podwyższyć pensję.
W marcu premier Mateusz Morawiecki zapowiedział m.in., że chce zlikwidować wszelkie nagrody, premie dla ministrów i wiceministrów, a podsekretarze stanu mają przejść do grupy urzędników służby cywilnej. We wtorek rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska poinformowała, że w styczniu kilkunastu osobom z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów zostały przyznane nagrody, „ale one ich nie przyjęły”.
Anna Maria Anders, pytana w radiu, czy otrzymała w styczniu premię, przyznała: „tak, dostałam”.
„Zapytali się mnie, czy oddam, bo wszyscy oddają, to ja mówię: <<tak, chętnie>>” – dodała.
Jej zdaniem, „kwestia tej premii jest troszeczkę dziwna”.
„Uważam, że jeżeli kogoś chce się wynagrodzić za działanie, to się powinno podwyższyć mu pensję” – mówiła.
Pytana, czy w jej ocenie politycy w Polsce zarabiają za mało, odpowiedziała, że według niej „wszyscy w Polsce zarabiają za mało”.
„Powinniśmy się wszyscy starać o to, żeby gospodarka w Polsce szła w górę, żeby pensje były wyższe i się nie czepiać tych, którzy zarabiają trochę więcej” – wskazała.
„Ja bym też chciała więcej zarabiać, ale czy ja będę zazdrosna o kogoś, będę chciała mu odjąć pieniądze? Chyba nie” – dodała.
Dopytywana, na co przekazała premię, Anna Maria Anders wyjaśniła, że prawdopodobnie zwróci ją „z powrotem do kancelarii”.
„Na koniec miesiąca, jak będę miała swoją pensję, to oddam tę część nagrody” – zapowiedziała.
Pytana o wysokość premii odpowiedziała, że wynosi ona „około trzech tysięcy”.
„Zazdrość, mówienie, że my nic nie robimy – nie jest tak” – podkreśliła, dodając, że każdy minister „jest bardzo zajęty”.
„Ja mam właściwie dwie funkcje: jestem senatorem i jestem równocześnie ministrem w rządzie pana premiera, bardzo rzadko mam weekend wolny” – tłumaczyła.
PAP/RIRM