Werniewicz contra Werniewicz

Mecenas Andrzej Werniewicz jako pełnomocnik pokrzywdzonych miał swobodny
dostęp do poufnych informacji, dokumentacji medycznej, testów psychologicznych,
poznał wszystkie słabe strony obu żołnierzy. Teraz może je wykorzystać przy
konstruowaniu linii obrony swojego nowego klienta stojącego wyżej w hierarchii
wojskowej niż obaj piloci.

Adwokat nie może podjąć się prowadzenia sprawy ani udzielać pomocy prawnej,
jeśli udzielał pomocy prawnej stronie przeciwnej w tej samej lub z nią związanej
sprawie. Mecenas Andrzej Werniewicz jest jednocześnie pełnomocnikiem procesowym
żon pilotów: mjr. Arkadiusza Protasiuka i ppłk. Roberta Grzywny oraz obrońcą płk.
Ryszarda Raczyńskiego, podejrzanego o niedopełnienie obowiązków przy organizacji
lotu 10 kwietnia 2010 r. do Smoleńska. Tak więc z jednej strony adwokat
reprezentuje stronę pokrzywdzoną (wdowy po pilotach), z drugiej – jest obrońcą
osoby, której prokuratura wojskowa postawiła zarzut niedopełnienia obowiązków
służbowych przy organizacji lotu w zakresie wyznaczenia i przygotowania załogi.
W ocenie prawników, istnieje sprzeczność interesów obu stron: Raczyńskiego –
podejrzanego o niedopełnienie obowiązków, i pokrzywdzonych w wyniku katastrofy
wdów. Jak tłumaczy w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" wybitny karnista prof.
Piotr Kruszyński z Uniwersytetu Warszawskiego, istnieje poważne ryzyko, że
adwokat może wykorzystać do obrony swojego nowego klienta informacje zdobyte
jako pełnomocnik rodzin pilotów. Pojawia się zatem uzasadniona obawa, że może
dojść do pewnych nadużyć – jako pełnomocnik osób pokrzywdzonych w danym
śledztwie mecenas ma wgląd w akta, uzyskuje informacje, często drażliwe lub
poufne o załodze (dokumentacja sekcyjna, analiza psychologiczna załogi), które
może wykorzystać jako obrońca osoby oskarżonej. – Dowódca 36. SPLT ma postawiony
przez prokuraturę zarzut niedopełnienia obowiązków. Jego obrońca musi teraz
zrobić wszystko, aby ten zarzut od niego odsunąć. Jeżeli jest pełnomocnikiem
rodzin pilotów, to mamy wyraźnie interes sprzeczny. To szkolny przykład kolizji
interesów – twierdzi prof. Kruszyński. Co więcej, jak zaznacza prawnik, konflikt
zachodziłby nawet wówczas, gdyby mec. Werniewicz zrezygnował z bycia
pełnomocnikiem rodzin. – Nawet w takiej sytuacji nie powinien przyjąć obrony
Raczyńskiego – podkreśla karnista. W ocenie prawników, strona oskarżona będzie
się broniła przed zarzutem, że niedopełnienie obowiązków przy organizacji lotu
było jedną z przyczyn tej katastrofy. Jak zaznaczają prawnicy, można tu mówić o
konflikcie również w tym znaczeniu, że jeden mecenas reprezentuje rodziny dwóch
pilotów, broniąc więc interesów jednego z nich, musiałby obciążać drugiego.
– Pytanie, jakie konkretnie zarzuty usłyszał oficer, którego broni mecenas
Werniewicz… Są ofiary, ktoś ponosi odpowiedzialność, że piloci nie zostali
wyszkoleni, tak jak należy. Są wątpliwości etyczne. Czytelny konflikt interesów
występuje, kiedy w jednej sprawie jest dwóch oskarżonych i jeden składa zeznania
obciążające drugiego. Tu tego nie ma, bo nie ma żadnych zeznań ze strony pilotów
– tłumaczy mec. Marcin Madej, prokurator Prokuratury Rejonowej
Warszawa-Śródmieście w latach 2004-2005, dziś obrońca por. Artura Wosztyla,
pilota Jaka-40. – Ale niewątpliwie takich sytuacji należy unikać – kwituje.
– Należałoby przeanalizować zakres odpowiedzialności tego oficera. Gdyby okazało
się, że faktycznie jakieś uchybienia, które popełnił, przyczyniły się do
niewyszkolenia tych pilotów, to nie podjąłbym się takiej sprawy. Są wątpliwości
natury etycznej – mówi Madej. Dużo zależy od rodzin pilotów. – Na pewno
konsultował to z rodzinami tych pilotów, przynajmniej tak powinien zrobić.
Jeżeli rodziny nie miałyby nic przeciwko temu, mógłby się podjąć sprawy. Gdyby
rodziny miały pretensje do osoby odpowiedzialnej za szkolenia, to uważam, że nie
powinien się sprawy podjąć – uważa. Przyznaje jednak, że rodziny obu pilotów nie
muszą znać się na prawie. Mogły więc nie mieć żadnych zastrzeżeń i zgodzić się
na reprezentowanie ich przez Werniewicza. Werniewicz nie może im jednocześnie
wyłuszczyć całego zakresu zarzutów wobec Raczyńskiego, bo obowiązuje go
tajemnica śledztwa. Sam mecenas Madej pytany, czy w sytuacji Werniewicza
podjąłby się obrony Raczyńskiego, odpowiada zdecydowanie: NIE. Jak zaznacza,
hipotetycznie linia obrony oficera, który był dowódcą specpułku i sprawował
ogólny nadzór nad wszystkim, co się w nim działo, w tym również nad szkoleniem,
mogłaby przebiegać następująco: obrońca musiałby wykazać, że albo podwładni
Raczyńskiego (w tym Protasiuk i Grzywna) wprowadzali go w błąd i nie informowali
go, że szkolenie jest źle przeprowadzane, albo też że nie wiedział o pewnych
uchybieniach, które stanowiłyby podstawę postawienia zarzutów. – Uważam, że tu
są naprawdę spore wątpliwości. I z takiej ostrożności nie podjąłbym się takiej
obrony – deklaruje mecenas Madej.
Piotr Andrzejewski, były rzecznik dyscyplinarny Naczelnej Rady Adwokackiej, nie
ma wątpliwości. – Potencjalnie istnieje możliwość kolizji. Zdecydowanie
należałoby rozdzielić oba pełnomocnictwa. I należy unikać takich sytuacji –
kwituje.
– Nie może być w procesie karnym czy cywilnym takiej sytuacji, że adwokat
reprezentuje interes innej strony, która może pozostawać w konflikcie z jego
klientem. To sprawa etyki zawodowej – tłumaczy Wiesław Johann, sędzia Trybunału
Konstytucyjnego w stanie spoczynku. – Kiedy udziela się porady jednej stronie,
nie udziela się jej tej drugiej. To łamanie prawa i zasad etyki adwokackiej –
oceniają prawnicy. – Nawet jeśli jest się tylko obrońcą i ujawnia się konflikt
interesów, adwokat powinien go dostrzec i sam z siebie jednej ze stron
podziękować za współpracę. Jeśli sam adwokat nie potrafi tego wychwycić,
powinien to zrobić organ procesowy – zaznaczają.
Sytuację konfliktu interesów opisuje kodeks postępowania karnego. Jak czytamy w
art. 85, par. 1: "Obrońca może bronić kilku oskarżonych, jeżeli ich interesy nie
pozostają w sprzeczności". Bardziej szczegółowo kwestie te podnosi natomiast
Kodeks Etyki Adwokackiej, dokument Naczelnej Rady Adwokackiej. Zgodnie z
paragrafem 22 kodeksu adwokatowi nie wolno podjąć się prowadzenia sprawy ani
udzielić pomocy prawnej, jeżeli udzieli wcześniej pomocy prawnej stronie
przeciwnej w tej samej sprawie lub sprawie z nią związanej. Dalej w paragrafie
46 kodeks stanowi, że adwokat nie może reprezentować klientów, których interesy
są sprzeczne, nawet gdyby ci klienci się na to zgodzili. – To teoria. Przepis
jest abstrakcyjny, a sytuacje są konkretne. Dlatego co do zasady: jeżeli jest
jakiekolwiek najmniejsze nawet podejrzenie, że taki konflikt może zachodzić,
należy unikać takich sytuacji. Jeżeli są wątpliwości, należałoby wybrać jedną
albo drugą reprezentację. A nie dwie naraz. Nawet jeśli działa w dobrej wierze i
dotąd nie ma kolizji. Ale ona może się pojawić w przyszłości – ocenia mecenas
Andrzejewski.

Prokurator pyta o konflikt
Sam mecenas Werniewicz, wyznawca teorii naciskowej (w publicznych wypowiedziach
sugerował, że gen. Andrzej Błasik, dowódca Sił Powietrznych, wywierał
bezpośrednią presję na pilotów), sprzeczności interesów nie widzi. – Nie ma
sprzeczności. Jakby była sprzeczność, to prokurator by mnie nie dopuścił –
tłumaczy. Jak ustalił "Nasz Dziennik", prokuratura, przyjmując pełnomocnictwa
adwokata do obrony Raczyńskiego, wątpliwości jednak miała. Prokurator rozmawiał
o tym z jednym z adwokatów i samym Werniewiczem. Zapytany o to mecenas sam
dopytuje: – A skąd pani wie o mojej rozmowie z prokuratorem?
Na pytanie, dlaczego nie zabierał głosu, kiedy rosyjski MAK punktował błędy
mężów jego klientek, zaniżył wykształcenie Protasiuka i Grzywny, odpowiada, że
jest adwokatem, nie politykiem. – Dla mnie raport MAK, jak i raport Millera są
dokumentami, które nie mają żadnej wartości. Dla mnie wartość mają ustalenia,
materiał dowodowy zebrany przez prokuraturę. Resztę czytam jako ciekawostkę –
mówi. – Nie będę dyskutował z kimś na temat czegoś, co dla mnie nie jest żadnym
dowodem niczego. To jest protokół komisji, która miała jakieś dowody – tłumaczy,
zastrzegając przy tym, że nie miał dostępu do materiału, który był podstawą
raportu MAK. Dlaczego Werniewicz swojej, było nie było, odważnej opinii na temat
obu raportów nie eksplikował wcześniej? Zanim został obrońcą podejrzanego
Raczyńskiego? Warto też przypomnieć, że mecenas Werniewicz, będąc obrońcą pilota
śmigłowca Mi-8 ppłk. Marka Miłosza, nie podnosił wątku nacisku premiera Leszka
Millera, choć zostało to ujęte w materiale dowodowym.
Sam płk Ryszard Raczyński w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" przyznał, że
wiedział, iż Werniewicz jest pełnomocnikiem rodzin obu pilotów. Tłumaczy, że
zaangażował go osobiście jako osobę doświadczoną w sprawach lotniczych.

O jedno pełnomocnictwo za daleko
Zdaniem prawników, organem, który powinien zareagować w tym przypadku, jest
prokuratura wojskowa jako organ właściwy, jako gospodarz śledztwa smoleńskiego.
W opinii mecenasów, prokuratura powinna zwrócić się z pismem do adwokata, że
taki konflikt widzi, i udzielić mu siedmiodniowego terminu na zadeklarowanie, po
której stronie ostatecznie zostaje. Drugą stronę natomiast powinna poinformować,
że musi poszukać innej pomocy prawnej. Niektórzy mecenasi twierdzą nawet, iż
prokuratura powinna zareagować już na etapie przyjmowania upoważnienia do
obrony. Czyli nie powinna dopuścić mecenasa Werniewicza do czynności w
charakterze obrońcy. Ale tu sprawa nie jest taka prosta. Profesor Kruszyński
podkreśla, że prokuratura nie może nie przyjąć upoważnienia. Ale powinna
równocześnie zwrócić się do okręgowej rady adwokackiej z pytaniem o możliwość
zaistnienia kolizji interesów. Tego samego zdania jest Wiesław Johann, sędzia
Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku. Uważa on, że sama prokuratura nie
ma żadnego obowiązku badania, czy zachodzi kolizja, czy też nie. Według
sędziego, jest to natomiast w sferze zainteresowania stron, które adwokat
reprezentuje. Zaznacza, że w przypadku jakichkolwiek wątpliwości prokuratura
powinna zwrócić się do okręgowej rady adwokackiej jako organu, który jest władny
rozstrzygnąć, czy mecenas zasady etyki złamał, czy nie. Rzecznik dyscyplinarny
wzywa wtedy adwokata, któremu może postawić zarzut naruszenia zasad etyki
zawodowej. Sprawa zostaje następnie przedstawiona komisji dyscyplinarnej, która
może zdecydować o upomnieniu, naganie, zawieszeniu prawa w wykonywaniu zawodu
lub o wykluczeniu z zawodu. Czy prokuratura wojskowa takie kroki podjęła? – Nie
mamy w tej sprawie, w tej chwili, żadnego stanowiska – mówi płk Zbigniew Rzepa,
rzecznik naczelnego prokuratora wojskowego.

Niepokój rodziny
Zaniepokojeni dwuznaczną sytuacją są rodzice mjr. Arkadiusza Protasiuka. Jak
mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Władysław Protasiuk, do dotychczasowych
obaw związanych z opieszałym sposobem prowadzenia sprawy przez mec. Werniewicza
dochodzi teraz pytanie, czy nie robił on tego z premedytacją. – Jeśli pan
mecenas prowadzi sprawę zarówno pilotów tragicznego lotu, jak i zajmuje się
obroną ich dowódcy, wobec którego istnieją poważne zarzuty dotyczące
dopuszczenia się zaniedbań, to oznacza, że coś jest nie tak. Nie jestem
prawnikiem, ale nawet jako laik mogę stwierdzić, że zachodzi tu możliwość
wystąpienia konfliktu interesów – mówi ojciec mjr. Arkadiusza Protasiuka,
dowódcy lotu do Smoleńska. Jak wyjaśnia, obawia się, że wiedza, którą przez te
kilkanaście miesięcy zdobył mecenas jako pełnomocnik pokrzywdzonych, może zostać
teraz wykorzystana przeciwko pilotom w celu obrony ich dowódcy. – Boję się, że
jako pełnomocnik, który miał wgląd do różnych poufnych informacji, pan mecenas
może teraz je wykorzystać do obrony płk. Raczyńskiego. Bo jestem przekonany, że
jako adwokat byłego dowódcy 36. SPLT bardziej będzie miał na uwadze sprawę
wyższego rangą – dodaje. Władysław Protasiuk przyznaje też, że wielokrotnie
zastanawiał go brak zdecydowanych reakcji prawnika w sytuacjach publicznego
szkalowania i szargania dobrego imienia jego syna. – Nieraz zastanawiałem się,
dlaczego pełnomocnicy innych ofiar katastrofy smoleńskiej wielokrotnie zabierają
głos w obronie załogi, a nie robią tego pełnomocnicy mojego syna. Cały czas
dręczy mnie to pytanie – mówi. Jako przykład podaje brak jakiejkolwiek reakcji
mec. Werniewicza na zaniżanie przez MAK wykształcenia załogi Tu-154M, zarzucanie
jego synowi brak znajomości języka rosyjskiego, rzekome popełnianie "szkolnych
błędów" czy też wysuwane w rosyjskim raporcie rzekome negatywne cechy jego
charakteru. – Dlaczego kiedy w mediach pojawiały się tego rodzaju kalumnie, to
pan mecenas ani razu nie zabrał głosu, pozwalając oczerniać męża swojej
klientki? Dlaczego dobrego imienia mojego syna bronili wówczas tylko jego
koledzy i przełożeni? – pyta oburzony ojciec.

 

Anna Ambroziak
Współpraca Marta Ziarnik

 

 

***

Konflikt interesów trzeba ustalić

Z mecenasem Jakubem Jacyną, przewodniczącym Komisji Etyki Zawodowej przy
Naczelnej Radzie Adwokackiej, rozmawia Zenon Baranowski

Mecenas Andrzej Werniewicz reprezentuje jednocześnie rodziny pilotów
samolotu, który rozbił się pod Smoleńskiem, i szefa specpułku, który ma już
postawione zarzuty w śledztwie smoleńskim. Nie zachodzi tutaj konflikt
interesów?

– W Kodeksie Etyki Adwokackiej o konflikcie interesów mówi się w kilku
miejscach. Stosunek klienta i adwokata oparty jest na zaufaniu. Adwokat
obowiązany jest wypowiedzieć pełnomocnictwo, gdy z okoliczności wynika, że
klient stracił do niego zaufanie. Mówi o tym par. 51 kodeksu. Jak rozumiem, te
osoby, które reprezentuje mecenas Werniewicz, nie wypowiedziały mu
pełnomocnictwa.

Ale jest też paragraf 46 kodeksu.
– Pierwszy aspekt, na który trzeba zwrócić uwagę, to ten, czy osoby, które
reprezentuje kolega Werniewicz, wyrażają zgodę, aby bronił również kogoś, kogo
sprawa jest powiązana ze sprawą, w której ich reprezentuje. Należy ustalić, czy
osoby wiedzą o tym i czy wyrażają na to zgodę. Jeżeli wiedzą i wyrażają zgodę,
to pierwsza przeszkoda jest usunięta. Ale to jeszcze nie koniec. Jest jeszcze
par. 46 kodeksu, który mówi, że adwokat nie może reprezentować klientów, których
interesy są sprzeczne, chociażby ci klienci się na to godzili. Teraz na gruncie
par. 46 trzeba ustalić – jeżeli rzeczywiście nawet klienci się na to godzą – to
czy faktycznie na płaszczyźnie prawnej zachodzi konflikt interesów pomiędzy
bronieniem osoby, co do której być może pełnomocnik też będzie w przyszłości
zgłaszał jakieś zarzuty, czy też go nie ma.

Należy zajrzeć do zakresu pełnomocnictwa?
– Nie wiem, jaki jest zakres pełnomocnictwa kolegi Werniewicza w przypadku osób,
które mu powierzyły sprawę reprezentacji swoich interesów w śledztwie
smoleńskim. Czy to pełnomocnictwo jest np. ograniczone tylko do doręczeń, czy
też osoby te oczekują, że będzie on podejmował jakieś kroki prawne lub może już
je podjął, jak np. sporządzenie pozwu przeciwko Skarbowi Państwa czy konkretnym
osobom.

A jeżeli rodziny stwierdzą, że jednak ten konflikt interesów zachodzi?
– Jeżeli ktoś uważa, że dochodzi tutaj do konfliktu interesów, z uwagi na to, że
adwokat wbrew zasadom etyki reprezentuje dwie strony sporu, to w takim razie
rzecznik dyscyplinarny w oparciu o powiadomienie złożone przez osoby, których
dobra zostały naruszone, zapewne wszcząłby postępowanie wyjaśniające.
Podkreślam, że nie jest tak, jak się wydaje osobom spoza branży prawniczej, że
od razu dochodzi do konfliktu interesów. Może on być, ale może go też nie być.
Trzeba to ustalić.

Dziękuję za rozmowę.

 

 

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl