Sąd nie dał wiary Brochwiczowi
Sąd Apelacyjny w Warszawie oddalił apelację adwokata Wojciecha Brochwicza, który podał do sądu „Nasz Dziennik”. Poszło o artykuł, w którym padło stwierdzenie, że wykorzystywał on w działalności politycznej informacje zdobyte podczas pełnienia wysokich funkcji publicznych
Z mecenas Krystyną Kosińską, pełnomocnikiem „Naszego Dziennika”, rozmawia Marcin Austyn
Sąd Apelacyjny w Warszawie rozpatrujący powództwo Wojciecha Brochwicza przeciwko „Naszemu Dziennikowi” uznał, że doszło do naruszenia jego dóbr osobistych, ale zarazem orzekł, że dziennikarz nie działał bezprawnie…
– W tego typu sprawach sądowych oczywiste jest, że sąd rozpoznaje sprawę dopiero po ustaleniu, czy doszło do naruszenia dóbr osobistych. Z reguły oceny krytyczne prowadzą do naruszenia dóbr osobistych konkretnej osoby i wówczas sąd ustala, czy działanie dziennikarza było bezprawne, czy też nie.
Publikacja miała jednak swoje uzasadnienie i była rzetelna.
– W tej sprawie sąd apelacyjny, oddalając powództwo Wojciecha Brochwicza w całości, przyznał, że działanie pozwanych: wydawcy „Naszego Dziennika”, jego redaktor naczelnej oraz autora artykułu prasowego nie było bezprawne, a oceny zawarte w publikacji były uprawnione, ponieważ dziennikarz korzystał z wiarygodnego i wystarczającego źródła. Sąd podkreślił, że dziennikarz w sposób właściwy realizował swoją misję informacyjną.
Działalność publiczna osób publicznych, którą niewątpliwie był swego czasu powód, powinna podlegać kontroli społecznej, szczególnie gdy działalność ta wiąże się z takimi instytucjami, jak m.in. dawny Urząd Ochrony Państwa czy też Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. ABW jest instytucją wyposażoną w szerokie uprawnienia, które nie są bez wpływu na prawa obywatelskie, a jej działalność w znacznej części jest objęta tajemnicą państwową. Dlatego też działalność powoda powinna podlegać kontroli społecznej.
Dziennikarz „Naszego Dziennika” posiadał informacje pochodzące z poważnego źródła, nie były to plotki, a więc nie mógł ich zachować dla siebie, m.in. oparte na wywiadzie z posłem Jędrzejem Jędrychem, wiceprzewodniczącym sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych, i odnosiły się do konkretnych faktów, w tym tzw. sprawy pani Anny Jaruckiej, byłej asystentki Włodzimierza Cimoszewicza.
Brochwicz nie zgadzał się z łączeniem tych spraw…
– Tak. Uznał, że jako profesjonalny prawnik udzielił pani Jaruckiej typowej porady prawnej. Sąd jednak nie zgodził się z tym poglądem i podkreślił, że każdy inny prawnik w takiej sytuacji skierowałby panią Jarucką do organów ścigania – prokuratury czy policji, nie zaś do sejmowej komisji śledczej – w tym przypadku ds. PKN Orlen.
Wyrok jest prawomocny?
– Tak, powód może złożyć tylko skargę kasacyjną.
Dziękuję za rozmowę.