Familia unida! Rodzina zjednoczona!

V Światowe Spotkanie Rodzin w Walencji
Gromady podekscytowanych dzieci ze wszystkich zakątków globu, naturalnie
z przewagą małych Hiszpanów, zawładnęły Walencją w dniach, gdy stała
się ona światowym centrum rodzin. Dzieci wiodły prym, bo to z myślą
o nich dorośli – na apel Ojca Świętego – pochylili się nad rolą rodziny
jako wspólnoty przekazującej wiarę.

To dzięki dzieciom atmosfera V Światowego Spotkania Rodzin na ziemi
lewantyńskiej była tak radosna i tak rodzinna. Nad malcami czuwali
rodzice, ale nie tylko oni – wolontariusze starali się dobrze zorganizować
im czas, pokazując ciekawe formy odpoczynku rodzinnego.
Najwięcej dzieci, w tym urocze bobasy uczepione rąk rodziców bądź
rodzeństwa, kręciło się po Feria de Valencia, olbrzymim terenie
wystawienniczym, gdzie można było zanurzyć się w tysiącu kulek (dobrze
znanych również polskim dzieciom), przebrać się tak, że nawet rodzice
mieliby trudności z rozpoznaniem, bezkarnie się umalować, pokicać
w worku, posiedzieć w Klubie "Babala", podjeść smacznie, choć nie zawsze
zdrowo, wytężyć umysł w pokoju gier, a ciało w atrakcjach sportowych,
sprawdzając przy okazji kondycję tatusia. Z niewątpliwym talentem
namalować swoją rodzinę i wziąć udział w układaniu puzzli. Jeśli
jakieś dziecko było szczególnie ambitne, mogło trochę się poduczyć.
Wiele zabaw, w które włączali się też niepełnosprawni, angażowało
fantazję dzieci: zamieniały się w mimów, narratorów. Dzieci żonglerzy,
dzieci akrobaci, dzieci tancerze, aktorzy, dzieci olbrzymy. – To
prawdziwe szaleństwo – stwierdza z zachwytem uczestniczka z Gdyni.
Same dzieci może spocone, ale szczęśliwe.
Czas płynął zbyt szybko, ale wiele rodzin zdążyło odwiedzić imponujące
oceanarium w Mieście Sztuki i Nauki, awangardowym kompleksie architektonicznym
w Walencji. Gościom podobało się tu wszystko: i wilki morskie, i eleganckie
pingwiny, i najegzotyczniejsze ryby, i nieprawdopodobny pokaz
umiejętności delfinów, które mają, owszem, swoje humory.
Dzieci dały też świadectwo pobożności. Podczas Różańca w intencji
rodzin, który odmawiany był nad brzegiem Morza Śródziemnego, na plaży
Malvarossa, spały tylko oseski. Inni młodzi czciciele Maryi wpatrywali
się w niesioną w procesji figurę Matki Bożej Dobrej Przewodniczki
i zachowywali się raczej dzielnie, mimo że modlitwa trwała niemal
do północy. Rodzice i dziadkowie z uznaniem przyglądali się inscenizacji
kolejnych tajemnic różańcowych, którą przygotowały uzdolnione
dzieci z walenckich parafii. Modlitwa nieprzebranych rzesz na plaży,
przy szumie fal i świetle lampionów, przywodziła na myśl spotkania
pierwszych wspólnot chrześcijańskich.
Ponad 5 tys. osób wzięło udział w Kongresie Teologiczno-Pastoralnym
poświęconym rodzinie, moderowanym przez przewodniczącego Papieskiej
Rady ds. Rodziny ks. kard. Alfonsa Lópeza Trujillo. Tu dzieci nie
były już tak licznie obecne, choć sporo się o nich mówiło. Wystąpienia,
dyskusje i świadectwa hierarchów Kościoła, naukowców, ekspertów,
przedstawicieli ruchów i stowarzyszeń katolickich dotykały najróżniejszych
spraw związanych z przekazywaniem wiary w rodzinie. Reprezentanci
innych wyznań podkreślali, że doniosły i aktualny temat obrony
rodziny pełni funkcję jednoczącą. Omawiane były problemy dzieci,
rodziców i dziadków (częściowo na osobnych kongresach) – a wszystko
w perspektywie duszpasterskiej, w nastawieniu na poszukiwanie
nowych metod pracy.
Kongres, w którym uczestniczyli również polscy hierarchowie – ks.
kard. Stanisław Dziwisz i ks. bp Stanisław Stefanek – obradował przez
kilka dni, a Walencja przygotowywała się na przyjazd Ojca Świętego
i wielki finał. Rodziny poznawały siebie nawzajem. Każdy był dumny
z tego, co ma – rozmaite ruchy kościelne zaangażowane w służbę
rodziny (było ich w sumie ponad 150) wymieniały doświadczenia. Przy
specjalnych stoiskach można było poznać takie ruchy i stowarzyszenia,
jak: Droga Neokatechumenalna, Wspólnota św. Idziego, Domowy Kościół,
Odnowa w Duchu Świętym, Komunia i Wyzwolenie, Australijskie Stowarzyszenie
Rodzin czy Pomoc Kościołowi w Potrzebie.
Było też gdzie się pomodlić. Grupa wiwatującej młodzieży przechadzała
się z wielkimi wachlarzami, na ramionach których wypisane były
takie ludzkie zaszczyty, jak: mama, tata, dziadkowie, rodzeństwo.
Ulice, okna, balkony i… wózki ozdobiono proporczykami, chorągiewkami
i napisami pokazującymi afirmację rodziny i miłość do Papieża.
Pielgrzymi z różnych stron świata, nawet odległych – obu Ameryk, Australii,
Azji – nosili ze sobą narodowe emblematy. Tu i ówdzie protestowano
przeciw godzącej w rodzinę polityce lewicowego rządu José Zapatero,
który m.in. zalegalizował związki osób tej samej płci, przyzwolił
na adoptowanie przez nie dzieci i utrudnił katechizację. Do premiera,
który w ubiegłą sobotę przyjechał do rządzonej przez opozycję Walencji,
musiały dotrzeć pomrukiwania i gwizdy zebranych rodzin, niedających
się omamić ideologii lansowanej przez zwolenników "nietypowych
związków". – Wielu ludzi nadal wierzy w rodzinę – podkreślali Hiszpanie.
Przed barokową bazyliką Matki Bożej Opuszczonych, gdzie żywiołowo
pozdrawiany Benedykt XVI spotkał się z seminarzystami i przewodniczył
modlitwie "Anioł Pański", rozwieszono ogromny pachnący dywan. Wykonano
go z płatków kwiatów i mchu, a przedstawiał spotkanie, na które Walencja
– miasto kwiatów – tak czekała.
Uczestnicy święta rodzin, zwłaszcza ci rodem z Walencji, zapamiętają
Benedykta XIV jako tego, który wspierał ich w żałobie w związku z
niedawną katastrofą w metrze – zginęły w niej 42 osoby. Ojciec Święty
zatrzymał się przy stacji Jesus, wyraził współczucie i solidarność
z rodzinami ofiar i rannymi. Ludzie będą w nim widzieć także bezkompromisowego
obrońcę rodziny. – Człowiek może się godnie narodzić i rozwijać tylko
w rodzinie opartej na nierozerwalnym małżeństwie mężczyzny i kobiety,
bez rodziny nie ma przyszłości, rodziny mają prawo korzystać z należnych
im praw – tłumaczył Papież praktycznie w każdym z punktów swego pobytu
w Walencji. – Nic nie może zastąpić rodziny. Jest ona niezbędna dla
narodów i społeczeństw – podkreślał. Zapamiętają go wreszcie jako
"dziadka świata", jak z przymrużeniem oka nazwał Benedykta XVI włoski
aktor Lino Banfi, który podczas wieczornego czuwania rodzin w Mieście
Sztuki i Nauki dzielił się z milionem osób doświadczeniem miłości
w swoim małżeństwie.
Nocne czuwanie z Ojcem Świętym przebiegało w dobrej, przyjaznej
atmosferze, ludzie wsłuchiwali się w świadectwa rodzin z całego
świata – niekiedy radosne, niekiedy bolesne – a potem niemal do
rana miasto świętowało niczym jedna wielka rodzina. Był taki szczególnie
ciepły moment, gdy Benedykt XVI wstał, by porozmawiać z niepełnosprawną
dziewczyną, i jeszcze jeden, gdy na koniec transmisji realizator
pokazał na telebimach szczęście na twarzy rodziców podnoszących
do kamery swoją chorą córeczkę. Okrzyki na cześć Papieża było słychać
jeszcze dobrze po północy – dzieci nie spały, pokrzepione pokazem
sztucznych ogni.
Mszę Świętą za rodziny Benedykt XVI celebrował, używając Świętego
Kielicha – bezcennej relikwii przechowywanej w walenckiej katedrze.
Tym naczyniem miał się posługiwać Chrystus podczas Ostatniej Wieczerzy.
Zgromadzeni wpatrywali się także w słynącą łaskami figurę Matki
Bożej Opuszczonych. Na Mszę Świętą przybyła hiszpańska rodzina królewska.
Rodzinny wymiar Eucharystii podkreśliła obecność 600 małżeństw obchodzących
swój złoty jubileusz.
Ojciec Święty ma nadzieję, że spotkanie w Walencji "przyniesie obfite
owoce w jego licznych uczestnikach i wielu innych rodzinach na całym
świecie".

Jolanta Tomczak

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl