Dziełem rąk Twoich jesteśmy…

Kazanie Biskupa Polowego WP wygłoszone w kościele p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny podczas Mszy św. pogrzebowej kaprala Szymona Graczyka

Wielu ludzi zastanawia się nad tym, czy doczeka końca świata. Tymczasem pewne jest to, każdy z nas doczeka końca swojego świata, to znaczy końca życia doczesnego. Pewne jest również to, że zanim przeżyjemy własną śmierć, to przyjdzie nam zmierzyć się z bolesnym doświadczeniem odejścia tych, których kochamy i bez których nie wyobrażamy sobie dalszego istnienia na tej ziemi. Warto zatem zastanowić się nad tym, jakie jest nasze rozumienie śmierci oraz nasza postawa wobec śmierci.

Nie ma zgodności wśród ludzi co do sposobu rozumienia śmierci. Według ateistów śmierć to przejście z przypadku w nicość. Ateiści wierzą w to, że człowiek, który potrafi myśleć i kochać, pochodzi od czegoś mniejszego niż on, a zatem od czegoś, co nie potrafi myśleć i kochać (materia, ewolucja, przypadek). W konsekwencji muszą też wierzyć w to, że zmierzają do czegoś mniejszego niż człowiek, czyli do ponownego zamienienia się w martwą materię. Z kolei buddyści wierzą, że śmierć jest tylko pozorna, gdyż pozorne jest życie poszczególnego człowieka. Istnieje jedynie nieosobowa i bliżej nieokreślona kosmiczna całość. Człowiek oświecony – na wzór Buddy – odkrywa, że jedynym sposobem na wyzwolenie się z iluzji istnienia jest nirwana, czyli całkowita obojętność na życie i cierpienie. Jeszcze inna jest interpretacja śmierci w niskiej kulturze, zwanej ponowoczesnością, która dominuje obecnie w Europie. W tej perspektywie z jednej strony coraz bardziej „poprawna” politycznie jest śmierć na żądanie (eutanazja, aborcja), a z drugiej strony pacjenci niektórych szpitali poddawani są uporczywej terapii i często są pozbawieni prawa do naturalnej śmierci.

Zupełnie inaczej niż u ateistów, buddystów czy w ideologii ponowoczesności widziana jest śmierć w perspektywie chrześcijańskiej. Dla uczniów Chrystusa śmierć to przejście z życia do życia, czyli życie wieczne z Bogiem, który jest Miłością lub życie wieczne poza Miłością, które dla człowieka oznacza najbardziej drastyczną formę cierpienia. W obu przypadkach wieczny los człowieka nie jest przypadkiem czy wynikiem predestynacji, lecz efektem postawy człowieka w życiu doczesnym.

Ludzie liczą zwykle lata życia nie od początku swego istnienia, czyli od poczęcia, lecz od urodzin. Dzieje się tak dlatego, że łatwiej ustalić datę narodzin niż dzień naszego poczęcia, od którego zaczął się okres naszego rozwoju prenatalnego. Poród to przejście z łona matki do łona świata. To pierwsze doświadczenie śmierci. W procesie przejścia na łono świata noworodek przeżywa ból porodu, szok termiczny (poczucie dotkliwego zimna) oraz duszności, gdyż musi nagle uczyć się oddychania płucami.

Koniec życia doczesnego to przejście z łona tego świata do świata nieporównywalnie większego i niezwykłego, czyli do życia wiecznego. Śmierć jest w dużym stopniu analogiczna do porodu, gdyż człowiek umierający też odczuwa zwykle ból, jest mu zimno i ma trudności z oddychaniem. Poród i umieranie to zatem dwa aspekty tego samego procesu, czyli przechodzenia ze świata mniejszego do większego.

Kochać to pragnąć, by kochana przez nas osoba żyła zawsze i by zawsze była z nami. Największym cierpieniem dla kogoś, kto kocha, jest rozstanie z ukochaną osobą. Gdy rozstanie to jest jedynie chwilowe, wtedy przeżywamy bolesną tęsknotę. Gdy rozstanie to jest ostateczne w perspektywie doczesności, wtedy przeżywamy żałobę, która jest czymś o wiele bardziej bolesnym niż najboleśniejsza nawet tęsknota.

W piątek dnia 9 października 2009 roku znowu polska flaga zawisła do połowy masztu. Dla polskich żołnierzy, tam w Afgańskiej Republice oznaczało to jedno – znowu w szeregu mają wyrwę, znowu zabrakło kogoś… Około godz. 16.30 czasu lokalnego (14.00 czasu polskiego) podczas konwoju zginęli dwaj polscy żołnierze.

Do zdarzenia doszło na terenie prowincji Wardak, na drodze Highway 1. Pod jednym z pojazdów typu MRAP Cougar, wchodzących w skład konwoju, którym poruszali się z Ghazni do Bagram polscy żołnierze, eksplodowało improwizowane urządzenie wybuchowe. W wyniku zdarzenia zginęło dwóch polskich żołnierzy: st. szer. Radosław Szyszkiewicz oraz st. szer. Szymon Graczyk. Obaj polegli byli żołnierzami V zmiany Polskich Sił Zadaniowych. W kraju służyli w 5 Pułku Inżynieryjnym w Szczecinie-Podjuchach. W wyniku zdarzenia czterech innych żołnierzy zostało rannych, w tym jeden ciężko. Na miejscu zdarzenia udzielono rannym pierwszej pomocy i natychmiast wezwano śmigłowce ewakuacji medycznej, które przetransportowały poszkodowanych żołnierzy do bazy w Ghazni. Najciężej ranny żołnierz przeszedł operację w Ghazni. W Afganistanie zginęło już 15 żołnierzy z polskiego kontyngentu uczestniczącego w misji ISAF. Baza Warrior to najniebezpieczniejsza polska placówka w Afganistanie. Do ataków na nią dochodzi prawie codziennie. W lipcu podczas ataku ciężko rannych zostało dwóch żołnierzy.

Kapral Szymon Graczyk był saperem w plutonie rozminowania Zgrupowania Bojowego „A” w bazie Ghazni. W kraju służył w 5 Pułku Inżynieryjnym w Szczecinie-Podjuchach. 24 października br. minąłby trzeci rok jego służby zawodowej. Służba w V zmianie Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie była jego pierwszą misją. Miał 23 lata. Pozostawił żonę Monikę i 2 – letniego syna Mateuszka., a także kochaną Mamę Marzannę. Jego Tato odszedł już do wieczności.

„W Krakowie na Rynku, pewien znakomity żołnierz powiedział kiedyś, że nic bardziej droższego od Ojczyzny mieć nie wolno. Ona postawiła nam trudne zadanie, tutaj w Afganistanie. Tym zadaniem jest ochrona drogi. W czasie wykonywania zadań znowu odeszli moi najlepsi żołnierze. Oni tę drogę torują, drogę do lepszego życia dla Afgańczyków, drogę do bezpieczeństwa. My żołnierze nazywamy ją autostradą nr 1” – powiedział płk Rajmund Andrzejczak, dowódca Polskich Sił Zadaniowych „White Eagle”, żegnając swoich żołnierzy saperów. „Z tej drogi, ani zejść, ani zawrócić nam nie wolno. Wartości, dla których tutaj jesteśmy są wprawdzie niemierzalne, ale smutku żołnierskich serc nic nie ukoi” – nie krył swojego żalu dowódca PSZ.

Bezpośredni przełożony żołnierzy-saperów – por. Rafał Gardzielewski – przywołał wspólne lata służby i żal, jaki towarzyszy wszystkim ich kolegom z plutonu. „Podczas patroli każdy uważał na kolegę, żeby nikomu nic się nie stało, żeby bezpiecznie wrócić do domu. Pomimo tych wszystkich starań wam dwóm zabrakło tego żołnierskiego szczęścia, które towarzyszyło nam przez całą misję. Jego odrobina pozwoliłaby wam wrócić do domu.(…)bądźcie pewni, że w naszych sercach zajmujecie szczególne miejsce, a pustki po was nie wypełni nic!”

„Szymon i Radek byli dla nas kimś w rodzaju proroków. Wytyczali nam drogę, po której mogliśmy bezpiecznie iść dalej. Dziś możemy im tylko za to wszystko podziękować. (…) Wczoraj nasi koledzy wyruszyli na najdłuższy w ich życiu patrol. To był patrol z ziemi do wieczności. (…) W tym patrolu wieźli ze sobą bagaż życiowych doświadczeń. Całe swoje życie, a w szczególności ostatnie sześć miesięcy służby na afgańskiej ziemi” – tak o poległych saperach, mówił w kaplicy polowej w bazie Ghazni, ksiądz kapelan mjr Władysław Jasica. „To co wydarzyło się wczoraj, pokazuje jak niepewna jest nasza codzienność. Jeszcze wczoraj polska flaga w bazie powiewała na wierzchołku masztu. Dziś, spuszczona do połowy oprócz tego, że oznacza żałobę, oznacza także to, co kryją nasze serca i umysły. One też dziś przepełnione są smutkiem, żalem i przygnębieniem”.

Ostatnie słowo z krzyża na Golgocie mówi o miłości łączącej Syna z Ojcem. To także słowo prawdy o człowieku: ukształtowały nas dłonie Ojca i czekają na nas… po drugiej stronie.

Biblia w poetycki sposób opowiada o Bogu, który własnoręcznie lepi człowieka z prochu ziemi i tchnie w jego nozdrza tchnienie życia. „Dziełem rąk Twoich jesteśmy my wszyscy” – przypomina prorok Izajasz (64,7). Początek i finał ludzkiego życia związany jest z dotykiem tych samych dłoni. Bożych, czyli kochających, czułych, delikatnych.

Człowiek wyszedł z Bożych rąk i do tych rąk wraca. Nikt z nas nie wziął sobie życia, otrzymaliśmy je w darze. Ta prawda pomaga żyć bez pretensji do świata, do ludzi, do siebie, do Boga. Pomaga żyć bez zgorzknienia lub cynizmu w zetknięciu z rozczarowaniami. Ta prawda pomaga umierać.

Do tylu ważnych momentów w życiu się przygotowujemy: do ślubu, rodzenia dziecka, egzaminu, ważnej rozmowy… A do śmierci? Umieranie jest sztuką. Bardzo trudną, bo umiera się tylko raz.

Jeśli umierający jest otoczony nie tylko kroplówkami, ale także kochającą obecnością bliskich, to wtedy jest przejściem z rąk do rąk. Po tej stronie – kochające dłonie małżonki, 2 letniego synka, rodziców…, po drugiej – otwarte ramiona Ojca.

Ks. Jan Twardowski zanim zamknął oczy, podyktował ostatni wiersz:

Zamiast śmierci
racz z uśmiechem
przyjąć Pani
pod Twe stopy
życie moje
jak różaniec.

Obejmujemy Twój krzyż, Panie. Oddaj w ręce dobrego Boga – Ojca, śp. kaprala Szymona Graczyka.

Amen.

+ Tadeusz Płoski
Biskup Polowy Wojska Polskiego

Szczecin-Dąbie, 14 października 2009 roku

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl