Chamstwo w trzech odsłonach

Dyrektor Teatru Na Woli Maciej Kowalewski szydzi z krytyków teatralnych, każąc niektórym z nich składać podania o dofinansowanie wstępu na spektakle

Jako absurdalną i niezgodną z prawdą przyjaciele oraz krytycy teatralni oceniają argumentację warszawskiego Teatru Dramatycznego im. Gustawa Holoubka dotyczącą sprawy skreślenia Temidy Stankiewicz-Podhoreckiej z listy krytyków. Niezadowolenia nie kryją też aktorzy, których zdaniem niedopuszczanie dziennikarzy do publicznych przedstawień godzi w konstytucyjną wolność słowa. Wsparcie dla Podhoreckiej deklarują też parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości oraz warszawscy radni.

– Na premiery dostają zaproszenia wszyscy dziennikarze, choć nie mamy takiego obowiązku. W przypadku przedstawienia, na które pani Temidzie zaproszenia odmówiono, nie chodziło o premierę. Teatru nie stać na rozdawnictwo zaproszeń dla wszystkich dziennikarzy. A jeżeli redakcji „Naszego Dziennika” i pani Temidy nie stać na zakup biletu na przedstawienie, to proszę złożyć do mnie odpowiednie podanie, a ja je rozpatrzę – powiedział nam Maciej Kowalewski, dyrektor Teatru Na Woli, aktor świetnie znany z „brawurowych” ról w telenowelach: „Lokatorzy”, „Klan” (gdzie wcielił się w Bartka Wieloryba, pacjenta dr. Lubicza), „Magda M”, „Plebania”, „Kasia i Tomek” (użyczył głosu agentowi ubezpieczeniowemu) czy „13 Posterunek”. Notabene te ponadczasowe kreacje nie przeszkadzały mu w ostrej krytyce tego gatunku. „Coraz mniej teatru w telewizji publicznej, coraz więcej głupawych seriali” – ubolewał w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” sprzed dwóch lat.

Kowalewski zapewnił, iż recenzje wydawane przez Temidę Stankiewicz-Podhorecką nie miały żadnego wpływu na to, że nie otrzymała ona zaproszenia na przedstawienie „Żydówek nie obsługujemy”. Niestety, dyrektor Teatru Dramatycznego Paweł Miśkiewicz również wczoraj, podobnie jak i w poniedziałek, był dla nas niedostępny.

– Pozostawiam to bez komentarza. Dyrekcja sama sobie wystawia w ten sposób świadectwo – ocenia Temida Stankiewicz-Podhorecka.

– Byłam na tym przestawieniu i siedziałam przy pani Temidzie. Oświadczam, że absolutnie nie przekroczyłyśmy obie w najmniejszym stopniu ogólnie przyjętych zasad zachowania się w teatrze. Co zresztą było łatwe do stwierdzenia, gdyby było inaczej, publiczność na pewno by zareagowała. A tak poza tym: cóż to za aktorzy, którzy nie mogą grać, kiedy widzowie komentują? Przecież po to grają, by widz reagował albo oklaskami, albo płaczem. Robienie afery, wyrzucanie z listy kogoś tak zasłużonego jak Temida to jakiś absurd. A co do przedstawienia, ono naprawdę była marne – relacjonuje Barbara Katarzyna Radecka, reżyser teatralny.

– Krytyk ma prawo wchodzić na przedstawienie i je oceniać. To jest jego obowiązek. Trudno więc, żeby pisał pod dyktando dyrektorów teatru. Krytyk jest zarówno widzem, jak i recenzentem sztuki i nie może być tak, że zabrania się mu przychodzić na spektakl, czy też się go przesadza – oceniają aktorzy.

Podczas przedstawienia nie da się uniknąć sytuacji, że ktoś z publiczności śmieje się, szepcze czy też komentuje cały występ. Czy przeszkadza to aktorom w czasie gry? Owszem, ale tylko wtedy, gdy ktoś zachowuje się ordynarnie na widowni, samych szeptów na scenie się nie słyszy. Aktora dekoncentruje jedynie to, gdy widz zachowuje się niekulturalnie, na przykład głośno się śmieje. – Sprawa jest o tyle nie do udowodnienia, iż trudno będzie znaleźć świadków całego zdarzenia. Konieczne byłoby przesłuchanie przynajmniej części widzów biorących udział w przedstawieniu, na którym Podhorecka miałaby się rzekomo zachować niewłaściwie. A to przecież niemożliwe – twierdzą aktorzy.


Środowisko teatru jest specyficzne


– Już dwadzieścia lat temu, kiedy jeszcze studiowałam aktorstwo, profesorowie ostrzegali nas, że środowisko teatralne jest bardzo specyficzne. Stanowi pewnego rodzaju zamknięty krąg, i tak naprawdę do rzadkości należy to, by recenzja przedstawienia była obiektywna. Stąd nie należy się zbytnio nimi przejmować. Teatry wymieniają się między sobą nie tylko spektaklami, ale też aktorami, dlatego też żaden z aktorów nie będzie się wypowiadał na temat jakiejkolwiek decyzji dyrektorów czy też recenzenta – twierdzi aktorka jednego z teatrów spoza Warszawy.

Zdaniem krakowskich krytyków teatralnych, sprawa Podhoreckiej to kolejny etap kampanii walki z wolnością słowa.

– Przykre, że włącza się w to również sztuka. To, co serwuje się dziś publiczności, można śmiało nazwać jej „wymóżdżaniem” ze świadomości historycznej i narodowej. Dla tych ludzi nie ma świętości, a klakierów nigdy nie brak – ocenia Elżbieta Morawiec, współpracownik pisma „Arcana”, krytyk teatralny z Krakowa.

Wsparcie dla Temidy Stankiewicz-Podhoreckiej deklarują parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości oraz radni PiS miasta stołecznego Warszawy.

– Jeżeli pani Temida Stankiewicz-Podhorecka zdecyduje się zgłosić do mnie w tej sprawie, wystąpię z odpowiednią interpelacją do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Argumentację obu teatrów oceniam jako absurdalną. Wątpię, czy recenzja przedstawienia, nawet bardzo krytyczna, zaszkodziłaby w czymś teatrowi. Poza tym dyrektorzy ci muszą się liczyć z tym, że teatr to miejsce publiczne, do którego może przyjść każdy, a krytyk teatralny ma wręcz obowiązek uczestniczyć w przedstawieniu, dlatego powinien być osobiście przez dyrekcję zapraszany – deklaruje Jarosław Rusiecki z sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu. – Nie pozostawię tej sprawy. Zgłoszę ją na najbliższym posiedzeniu rady miasta – dodaje Małgorzata Kobus.


Anna Ambroziak
drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl