Bohaterowie wielkiego strajku w komunikacji trójmiejskiej

To nie Henryka Krzywonos rozpoczęła strajk w komunikacji w Gdańsku w
sierpniu 1980 roku. Budowana od lat legenda o tramwajarce ma niewiele wspólnego
z prawdą historyczną.

W czwartek, 14 sierpnia 1980 r., w obronie bezprawnie zwolnionej z pracy Anny
Walentynowicz rozpoczęli strajk pracownicy Stoczni Gdańskiej im. Lenina.
Następnego dnia, w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, do
protestu stoczniowców przyłączyła się trójmiejska komunikacja. Miało to
szczególne znaczenie, ponieważ komunikacja to "nerw miasta". Można było udawać,
że w stoczni nic się nie dzieje, ale stojące tramwaje i autobusy widział każdy
przechodzień. Był to widomy znak, że strajk trwa. 

Legenda i fakty

Zebrane relacje świadków i opublikowany przez Stanisława Stencla artykuł w
"Biuletynie Związkowym Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej w
Gdańsku" z sierpnia 2001 r. przeczą budowanej uporczywie od lat legendzie,
jakoby tramwajarka Henryka Krzywonos – zatrzymując na trasie swój tramwaj linii
nr 15 – rozpoczęła strajk komunikacji miejskiej w Gdańsku, a nawet w
Trójmieście. Wyjeżdżając na trasę swoim tramwajem (dopiero później go
zatrzymała), nie mogła "rozpocząć" strajku, gdyż wcześniej od niej, od samego
rana, od godziny 4.00-4.30, na trasy nie wyjechali kierowcy z zajezdni
autobusowej przy ul. Karola Marksa (obecnie gen. Józefa Hallera) w Gdańsku.

W poprzek bramy…

O godzinie 4.07 kierowca Marian Posyniak miał wyjechać z bazy na trasę, zamiast
tego stanął autobusem w poprzek bramy i zablokował wyjazd. To był akt wielkiej
odwagi w ówczesnych realiach! Kto pamięta o Marianie Posyniaku? Zostały spisane
postulaty (głównie dotyczące poprawy warunków pracy i płacy w zakładzie),
wybrano Komitet Strajkowy, którego pierwszym przewodniczącym został Jan
Wojewoda, a wiceprzewodniczącym Witold Nowak. Postulaty przedłożono dyrektorowi
Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Gdańsku Janowi Zdancewiczowi.

W sercu komunikacyjnego strajku

Drugim zakładem komunikacji miejskiej w Gdańsku, którego pojazdy nie wyjechały
od rana w pamiętny piątek, 15 sierpnia, na trasę, była zajezdnia tramwajowa w
Gdańsku Wrzeszczu przy ulicy Wita Stwosza, niedaleko Uniwersytetu Gdańskiego.
Odegra ona szczególną rolę w strajku komunikacji miejskiej. Warto przytoczyć
relację Władysława Olkowicza, wówczas mistrza zajezdni: "Motorniczowie, którzy
rano przyjechali do pracy nocnymi autobusami i tramwajami, nie wchodzili na
dyspozytornię i nie pobierali kart wyjazdu. (…) W pewnym momencie zjawił się
dyrektor Zakładu Tramwajowego Konrad Stróżański, który zaczął groźbami nakłaniać
do podjęcia pracy. Natychmiastowym zwolnieniem z pracy straszył motorniczego
Stanisława Kinala, którego skład tramwajowy był ustawiony jako pierwszy do
wyjazdu". Nikt jednak nie uległ groźbom dyrektora i nie wyjechał na trasę.
Postulaty załogi przedstawiono dyrektorowi Zdancewiczowi i sekretarzowi Komitetu
Zakładowego PZPR Sewerynowi Górskiemu. Przewodniczącym Komitetu Strajkowego
został motorniczy Stanisław Bagnecki.

Przyłączyli się

Motorniczowie – między innymi Henryka Krzywonos – z dwóch pozostałych zajezdni
tramwajowych: w Gdańsku Nowym Porcie i przy ulicy Łąkowej – wyjechali tego dnia
jak zwykle na trasę. Dopiero zorientowawszy się, że nie kursują tramwaje z
Wrzeszcza i że strajkuje zajezdnia autobusów przy Karola Marksa, przyłączyli się
do trwającego już protestu.

W Gdyni

Inaczej wyglądał początek strajku komunikacji miejskiej w Gdyni, gdzie
15 sierpnia autobusy i trolejbusy normalnie wyruszyły w miasto. W Zakładzie
Autobusowo-Trolejbusowym przy alei Zwycięstwa w Gdyni Redłowie wiedziano o
rozpoczęciu dzień wcześniej strajku w Stoczni Gdańskiej. Pracownicy rozmawiali
ze sobą na ten temat, wymieniali uwagi, komentowali. Żywa była jeszcze pamięć
rewolty robotniczej w grudniu 1970 roku. Pracownicy komunikacji nie strajkowali
wówczas, chcąc dowieźć ludzi na demonstracje, rozwieźć do domów. Pamiętano
dobrze sposób "podziękowania" przez władze za postawę w grudniu 1970 roku. Po
Grudniu władza wywiesiła w zakładzie, na tablicy ogłoszeń, "podziękowanie za
obywatelską postawę i nieuleganie wichrzycielom". To oburzało, upokarzało i
denerwowało pracowników gdyńskiej komunikacji, którzy nie zgadzali się z taką
interpretacją, uderzającą w ich godność i poczucie solidarności z protestującymi
wtedy stoczniowcami.
Po rozwiezieniu ludzi do pracy, między godz. 9.00 a 10.00 (w tym samym mniej
więcej czasie zawiązywał się strajk w innych gdyńskich zakładach: Stoczni im.
Komuny Paryskiej, Zarządzie Portu i Stoczni Remontowej "Nauta"), pojazdy
komunikacji miejskiej zaczęły zjeżdżać do bazy. Po rozpoczęciu akcji
protestacyjnej wybrano delegację przedstawicieli na rozmowy do zajezdni
tramwajowej w Gdańsku Wrzeszczu.

W akcie solidarności

Pierwsze spotkanie przedstawicieli komitetów strajkowych WPK z Gdańska i Gdyni z
władzami województwa i kierownictwem zakładu odbyło się tego samego dnia o godz.
12.00 w sali konferencyjnej Zakładowego Domu Kultury "Tramwajarz". Oprócz
dyrektora Zdancewicza uczestniczył w nim m.in. wicewojewoda gdański Włodzimierz
Koenig oraz Kordian Borejko, dyrektor Wojewódzkiego Zjednoczenia Gospodarki
Komunalnej i Mieszkaniowej. Rozmowy przeciągały się, kontynuowano je w zajezdni
przy Karola Marksa, ale już bez delegatów spoza Gdańska, którzy rozjechali się
do swoich zakładów. Porozumienie zawarto w sobotę, 16 sierpnia, wieczorem. Ze
strony strajkujących podpisał je Jan Wojewoda. Tadeusz Fiszbach, I sekretarz KW
PZPR w Gdańsku i przewodniczący Wojewódzkiej Rady Narodowej w Gdańsku,
zagwarantował wszystkim pracownikom 50-procentową podwyżkę oraz to, że nie będą
podejmowane jakiekolwiek działania represyjne wobec strajkujących po zakończeniu
protestu. Warunkiem otrzymania podwyżki miało być przystąpienie komunikacji do
pracy. Strajk nie został jednak przerwany. Autobusy i tramwaje w Gdańsku i Gdyni
nie wyjechały na miasto. Mimo korzystnych warunków porozumienia o kontynuacji
strajku zadecydowała solidarność ze strajkującą stocznią.
Po decyzji załóg o odrzuceniu porozumienia i kontynuowaniu protestu w
poniedziałek, 18 sierpnia, z przewodzenia Komitetowi Strajkowemu zajezdni
autobusowej przy Karola Marksa odwołano Jana Wojewodę, zastąpił go Stanisław
Gorzelany. 

Borusewicz i Kwoka

Istotny wpływ na kontynuowanie akcji strajkowej przez komunikację miejską w
Trójmieście miała umowa zawarta przez reprezentującego strajkujących w zajezdni
autobusowo-trolejbusowej przy alei Zwycięstwa w Gdyni Zenona Kwokę z Bogdanem
Borusewiczem, który nocą z 15 na 16 sierpnia – ubrany jak stoczniowiec w
kombinezon i żółty kask – przybył do tej zajezdni. Podczas nocnego spotkania
postanowiono, że "WPK nie zakończy strajku bez stoczni, a stocznia bez WPK"!
Jeszcze nie było nazwy "Solidarność", lecz solidarność już żyła!

Koń trojański

Trudnym momentem dla tej solidarności strajkujących w sierpniu 1980 r. załóg
zakładów pracy była misja wicepremiera Tadeusza Pyki. We wtorek, 19 sierpnia,
rozpoczął on rozmowy z poszczególnymi komitetami strajkowymi, z pominięciem MKS.
W Sali Herbowej Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku prowadził rozmowy z
przedstawicielami siedemnastu zakładów pracy (m.in. Gdańskiej Stoczni
Remontowej, Stoczni Północnej, Zarządu Portu Gdańsk). W czasie tych rozmów
przedstawiciele uczestniczących w rozmowach z Pyką przedsiębiorstw próbowali
skłonić załogi strajkujących zajezdni do rozpoczęcia pracy. Próby te spotykały
się ze zdecydowaną odmową, a "wysłanników Pyki" odesłano na rozmowy do jedynego
reprezentanta strajkujących – MKS w Stoczni Gdańskiej.
Po kilku dniach misja Pyki zakończyła się fiaskiem. Strona rządowa zdała sobie
sprawę, że nie uda się ugasić rozszerzającej się akcji strajkowej bez uznania
MKS i podjęcia rozmów. Komisja rządowa, pod przewodnictwem kolejnego
wicepremiera Mieczysława Jagielskiego, rozpoczęła w sobotę, 23 sierpnia,
wieczorem rozmowy z MKS, który w momencie ich rozpoczęcia skupiał już 388
zakładów pracy! W niedzielę, 31 sierpnia 1980 r., podczas podpisywania
Porozumień Gdańskich do MKS w Stoczni Gdańskiej należało już 800 zakładów pracy!

Nie jedziemy!

W trakcie pierwszego spotkania MKS uchylił się od merytorycznych pertraktacji,
gdyż władze, wbrew obietnicom, nie przywróciły telefonicznej łączności Gdańska z
resztą kraju, a wicepremier odrzucił żądania polityczne. Kolejny raz okazało
się, jak ważny dla powodzenia strajku jest udział w nim komunikacji miejskiej.
Potwierdzeniem tego jest fakt, że na zakończenie spotkania uczestniczący w
rozmowach sekretarz PZPR Fiszbach zaproponował, aby "dla podkreślenia dobrej
woli Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego" z zajezdni wyjechały na miasto
tramwaje i autobusy. Z oczywistych względów strajkujący nie przystali na tę
propozycję, byłby to bowiem fałszywy sygnał dla społeczeństwa.

Wotum nieufności dla Krzywonos

Henryka Krzywonos nie została formalnie delegowana przez załogę zajezdni w Nowym
Porcie do MKS, mimo to podczas sierpniowego strajku reprezentowała WPK Gdańsk w
Prezydium MKS. Dzięki temu 31 sierpnia 1980 r. została sygnatariuszką porozumień
gdańskich. Po zakończeniu wielkiego strajku we wrześniu 1980 r. Komitet
Założycielski NSZZ "Solidarność" w Wojewódzkim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym
w Gdańsku odwołał ją – oficjalnym pismem do Międzyzakładowego Komitetu
Założycielskiego w Gdańsku – nie chcąc, aby dalej reprezentowała pracowników WPK
w najwyższym gremium związkowym.

Arkadiusz Kazański

Autor jest pracownikiem Biura Edukacji Publicznej IPN Gdańsk.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl