Myśląc Ojczyzna


Pobierz Pobierz

Szanowni Państwo!

Założona w 1973 roku z inicjatywy Dawida Rockefellera Komisja Trójstronna skupia 350 osobistości z Ameryki Północnej, Europy i Japonii i jest jednym z kilku pretendentów do odgrywania roli rządu światowego. Te pretensje są uzasadnione o tyle, że w Komisji Trójstronnej uczestniczy wiele osobistości o ogromnym ciężarze gatunkowym w światowej polityce, jak np. były sekretarz stanu USA Henry Kissinger, czy byli prezydenci Stanów Zjednoczonych, Carter i Clinton. W Komisji Trójstronnej są też obywatele polscy: Jerzy Baczyński, Marek Belka, Jerzy Koźmiński, Andrzej Olechowski, Tomasz Sielicki, Sławomir Sikora, a także – Wanda Rapaczyńska. Członkiem Komisji Trójstronnej był też Janusz Palikot i między innymi ta właśnie okoliczność skłania do zastanowienia. O ile bowiem obecność w Komisji Trójstronnej Henry Kissingera, czy byłego prezydenta Clintona nie budzi zdziwienia, to fakt, że obok takich osobistości zasiadał tam Janusz Palikot, a obecnie – na przykład Jerzy Baczyński – wydaje się trudny do wytłumaczenia. Jakiż bowiem ciężar gatunkowy w światowej polityce reprezentuje, dajmy na to, pan red. Jerzy Baczyński, kierujący tygodnikiem „Polityka” – w porównaniu z takim Henry Kissingerem, czy nawet Zbigniewem Brzezińskim? Według jakiego klucza dobierani są uczestnicy Komisji Trójstronnej?

Pewnej wskazówki dostarcza sam pomysłodawca, to znaczy – Dawid Rockefeller. Niezależnie od tego, że był milionerem, to w dodatku – również oficerem amerykańskiego wywiadu. Jako oficer wywiadu coś tam musiał wiedzieć, zatem jest wysoce prawdopodobne, że kluczem do uczestnictwa w Komisji Trójstronnej jest faktyczna, to znaczy – niekoniecznie formalna pozycja konkretnej osoby w hierarchii władzy w swoich krajach. Jeśli przyjmiemy ten punkt widzenia, to wszystko staje się jaśniejsze. Jak wiadomo, pan dr Andrzej Olechowski był agentem sławnego „wywiadu gospodarczego” jeszcze za komuny. Podobnie pan Marek Belka został zarejestrowany aż pod dwoma pseudonimami operacyjnymi. Z kolei Leszek Szymowski w książce „Media wobec bezpieki” twierdzi, ze tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie „Bogusław” był również pan red. Jerzy Baczyński. A przecież i w tak zwanej „wolnej Polsce” służby werbowały i werbują agenturę, stanowiącą niezbędny instrument okupacji kraju przez bezpieczniackie watahy. Agentura bowiem umożliwia im kontrolowanie wszystkich segmentów życia publicznego, z kluczowymi sektorami gospodarki: finansowym, energetycznym i paliwowym na czele, z mediami i środowiskami opiniotwórczymi, przemysłem rozrywkowym – i tak dalej. Zastosowanie tego klucza do członkostwa w Komisji Trójstronnej nie tylko rozjaśnia niektóre zagadkowe problemy, ale też dostarcza dodatkowej poszlaki potwierdzającej podejrzenia, że punkt ciężkości władzy w naszym nieszczęśliwym kraju leży poza konstytucyjnymi organami państwa. Że – mówiąc wprost – nasz nieszczęśliwy kraj okupowany jest przez bezpieczniackie watahy, które demokratycznej dekoracji używają w charakterze parawanu.

I dopiero na tym tle możemy lepiej zrozumieć wrogość, z jaką media głównego nurtu  i znaczna część Umiłowanych Przywódców odnosi się do ruchu politycznego, jaki ujawnił się 11 listopada, podczas ubiegłorocznego Marszu Niepodległości. Trzon tego ruchu stanowią ludzie młodzi, więc już choćby z tego powodu  zasługuje on na zainteresowanie bezpieki. Z całą pewnością on też musi być infiltrowany przez agenturę, ale wydaje się, że jak dotąd nie został on przez nią zdominowany. Nie znaczy to, że dominująca bezpieczniacka wataha nie podejmie takiej próby. Przygotowania do takiej operacji nie tylko są widoczne, ale znajdują swój wyraz w gadatliwych mediach. Skoro mówi się o nowej formacji politycznej, na czele której ma stanąć triumwirat w osobach Radosława  Sikorskiego, Romana Giertycha i Michała Kamińskiego, to w tych niedyskrecjach może kryć się ziarno prawdy. Nasi okupanci, a już na pewno – ich zagraniczni mocno i zleceniodawcy nie mogą tolerować w Polsce żadnego autentycznego ruchu politycznego, bo autentyczność nie da się pogodzić z okupacyjną fasadowością. Dlatego bezpieka będzie musiała podjąć decyzję; albo w ramach świętej wojny z „faszyzmem” obciąć temu ruchowi głowę, a następnie – rozpędzić go na cztery wiatry, albo – w celu uniknięcia ryzyka przejścia części młodzieży do radykalnego podziemia – obciąć mu głowę chirurgicznie i przyprawić swoją, właśnie przygotowywaną.

    Mówił Stanisław Michalkiewicz

drukuj