Spróbuj pomyśleć


Pobierz Pobierz

Trucizna w tolerancyjnym opakowaniu

Szanowni Państwo!

W ramach jesiennej konfrontacji z obywatelami, nasi okupanci sięgają po coraz głębsze rezerwy. Najwyraźniej pan doktor Maciej Lasek, ostatnio nazywany Laskiem Brzozowym, już nie wystarcza, więc w państwowej telewizji ujrzeliśmy aż dwa autorytety moralne na raz: pana redaktora Tomasza Lisa i pana redaktora Adama Michnika. Wprawdzie pan redaktor Tomasz Lis jest autorytetem moralnym – jakże by inaczej – ale w porównaniu z panem redaktorem Michnikiem – autorytetem moralnym drobniejszego płazu. Bo pan redaktor Michnik jest autorytetem  moralnym patentowanym. Nie tylko jako  „Żyd roku 1990”, nie tylko jako przyjaciel generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka, ale również, a może nawet przede wszystkim – przedstawiciel awangardy europejsów.

Tedy obydwaj panowie redaktorzy gawędzili sobie, jak by tu zmeliorować mniej wartościowy tubylczy naród, no i oczywiście – jakby tu zmeliorować tutejszy Kościół, który – zamiast rzucić się w otchłań otwartości – pogrąża się w sprośnych błędach Niebu obrzydłych. Pan redaktor Lis raczej słuchał, podczas gdy pan redaktor Michnik rozwinął cały program melioracji zarówno mniej wartościowego tubylczego narodu, jak i tutejszego Kościoła. Zalecał cierpliwie i metodyczne działanie tak, aby – jak to ujął – „cukier się rozpuścił”. A jak cukier się już rozpuści, to wszyscy będą słodcy i można będzie bez problemu ich zlizać.

Jak powiadało Radio Erewań, wszystko się zgadza, ale pewne szczegóły wymagają wyjaśnienia. Przede wszystkim – nie żaden cukier, tylko już prędzej arszenik, albo nawet cyjanek potasu. To jest ta sama trucizna którą 60 lat temu próbowali aplikować polskiemu narodowi rodzice oraz bliżsi i dalsi kuzyni pana redaktora Michnika, w postaci marksizmu-leninizmu. Wtedy truciznę tę aplikowano brutalnie i bez ceregieli, metoda przymusowego karmienia przez rurę. Dzisiaj jest oczywiście inny etap, toteż i redaktor Michnik ani słowem się nie zająknie o klasowej nienawiści, czy dyktaturze proletariatu. Przeciwnie – z ust spływa mu sam miód, kiedy tak deklamuje o tolerancji i w ogóle – ale wiadomo, że to tylko zmiana rewolucyjnej taktyki, zmiana opakowania, w którym jednak – tak samo, jak przed 60 laty – znajduje się ta sama trucizna – tym razem z wytwórni trucizn Antoniego Gramsciego. To ona ma się rozpuścić, to ją mamy wchłonąć i w ten sposób dostosować się do oczekiwań pana redaktora Michnika, który chciałby nas przerobić na własny obraz i podobieństwo, a w ostateczności – na obraz i podobieństwo pana redaktora Lisa, bo wiadomo, ze nie ma rzeczy doskonałych.

Ponieważ od roku 1944 trucizna jest aplikowana aż do dnia dzisiejszego – bo pępowina łącząca III Rzeczpospolitą i PRL-em nie została przecież przecięta i jad sączy się nadal – wypada częściowo zgodzić się ze spostrzeżeniem pana redaktora Michnika, że na obszarze Polski żyją – jak to ujął – „dwa plemiona”. To racja – ale tylko częściowo, bo na obszarze Polski żyje z jednej strony tradycyjny naród polski, a z drugiej strony – plemienna wspólnota rozbójnicza moskiewskich psiaków, które teraz, jeden przez drugiego, próbują zostać europejsami. Nietrudno się domyślić do której grupy należy pan redaktor Michnik ze swoimi antenatami i ze swoimi przyjacioły.

Dlatego łatwiej nam zrozumieć również zabiegi wokół melioracji polskiego Kościoła. Tak się składa, że niedawno minęła 60 rocznica aresztowania prymasa Stefana Wyszyńskiego przez poprzedników pana redaktora Michnika. Podobnie jak on dzisiaj, również oni wtedy próbowali przerobić Kościół w Polsce według swoich wyobrażeń. Dzięki niezłomnej postawie prymasa Stefana Wyszyńskiego to się nie udało, ale ponieważ tamten rozkaz nie został nigdy odwołany, to dzisiaj kolejne pokolenia ubeckich dynastii przejmują pałeczkę, a właściwie – nie żadną „pałeczkę”, tylko milicyjną pałę, przy pomocy której próbują przerobić Kościół na „żywą cerkiew”. Ale widać, że niezbyt dobrze to idzie, skoro nasi okupanci w ramach jesiennej konfrontacji z obywatelami, muszą sięgać aż po najgłębsze rezerwy w osobie pana redaktora Adama Michnika, „Żyda roku 1990” i jednego z największych cadyków w naszym nieszczęśliwym kraju.

red. Stanisław Michalkiewicz

Uwaga: od połowy października br. felietony Stanisława Michalkiewicza w radio Maryja nadawane są w czwartki o godzinie 7.00 i 17,50.

drukuj