fot. http-antoni-torun.pl

Siostra Z. Kaszuba: W Burundi wciąż występuje ogromna bieda, której nie da się porównać z naszymi niedostatkami

Niestabilność polityczna, układ geograficzny kraju, brak przemysłu – to nie sprzyja rozwojowi Burundi. Wśród ludzi wciąż występuje ogromna bieda, której nie da się porównać z naszymi niedostatkami. Przeciętnie rodzina żywi się tam raz dziennie. Plony sprawiają, że ludzie mogą ledwo przeżyć – powiedziała siostra Zygmunta Kaszuba w „Audycji dla chorych: misje w Burundi” na antenie Radia Maryja.

Siostra Zygmunta Kaszuba ze Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus do Burundi wyjechała w 1973 roku. Założyła tam dom zakonny. W Afryce leczyła chorych, karmiła głodnych. Była także świadkiem wojny domowej.

– Od 1963 roku Burundi nie jest już kolonią. Od tego czasu rozpoczęły się walki plemienne o władzę między Tutsi i Hutu. Giną ludzie, inni uciekają. Niestabilność polityczna, układ geograficzny kraju, brak przemysłu – to nie sprzyja rozwojowi kraju. Wśród ludzi wciąż występuje ogromna bieda, której nie da się porównać z naszymi niedostatkami. Mieszkańcy dalej zajmują się rolnictwem. Wstają o 6.00, wyruszają z motykami, koszami i dziećmi przymocowanymi do pleców, bo matka z dzieckiem nigdy się nie rozstaje. (…) Przeciętnie rodzina żywi się tam raz dziennie. Plony sprawiają, że ludzie mogą ledwo przeżyć. Głód jest tu ciągłym towarzyszem, ale on wygląda inaczej niż u nas. Mieszkańcy zawsze uzbierają jakieś bulwy, liście, ale chodzi o brak białka. Najbardziej cierpią dzieci, które stanowią ponad 50 proc. ludności kraju – powiedziała s. Zygmunta Kaszuba.

Misjonarka opowiedziała także o podejściu obywateli Burundi do dzieci. Jak zaznaczyła, „są one całym bogactwem rodziny”.

– Jeśli w jakiejś rodzinie urodzi się dziecko w domu, to jego rodzina wydaje radosne okrzyki. Sąsiedzi słysząc je, przyłączają się do nich. Po chwili słychać te dźwięki w całej wiosce. Jest radość z nowego życia. (…) Jak w tłumie rozpoznać niewiastę w stanie błogosławionym? Ona ma radosny wyraz twarzy, jej oczy błyszczą, twarz ma wysmarowaną tłuszczem czy oliwą, ubranie jest wyprane. Jest szczęśliwa, bo Pan Bóg pobłogosławił jej łono. Nigdy nie spotkałam niewiasty, która by powiedziała, że nie chce mieć dziecka – wskazała.

Pandemia koronawirusa ogarnęła cały świat, także Burundi. Siostra Zygmunta Kaszuba mówiła, że „ludzie chorują na COVID-19 i umierają. Nie ma jednak żadnych warunków zabezpieczających. Przed szpitalem i urzędami stoją wiaderka, w których można zdezynfekować ręce, ale zazwyczaj ludzie nie posiadają nawet kawałka mydła”.

– Żeby kupić kawałek mydła, robotnik musi pracować cały dzień. Do źródła jest daleko. Nie ma żadnych zabezpieczeń. Ludzie się gromadzą. (…) Misjonarze mieli możliwość wyjazdu, ale nikt tego nie zrobił. Pan Bóg ich strzeże – podkreśliła zakonnica.

Misjonarka przyczyniła się także do wybudowania szkoły w Burundi.

– Siostry zajęły się grupą małych dzieci i poprowadziły dla nich program przedszkolny. Po trzech latach dzieci nie chciały opuścić sióstr, bo chciały się dalej uczyć. Była pilna potrzeba wybudowania szkoły. Tysiące dzieci w Burundi nie ma szansy uczenia się z powodu braku nauczycieli, szkół. Jeśli gdzieś takie placówki istnieją, do pomieszczenia wpycha się około setki dzieci. Siadają one, słuchają, ale po ukończeniu programu nie potrafią czytać i pisać. Świadectwa ukończenia szkoły dostanie tylko kilka dzieci wpływowych rodziców, a tylko osoby ze świadectwem mają szansę pójść dalej. Siostry nie miały żadnych środków na budowę szkoły, tylko pragnienie. Stąd moja akcja. Za uzbieraną kwotę udało nam się wybudować prostą szkołę – poinformowała misjonarka.

Dzieci są bardzo szczęśliwe, pilne, ale i zdolne. Pięknie śpiewają, są zdyscyplinowane, ale nie wszystkie dzieci dostały się do naszej szkoły. Pozostałe krążą w okolicy i mają nadzieję, że dla nich też znajdzie się miejsce. Mamy nadzieję, że będziemy mogli dokończyć dzieło – dodała.

Siostra Zygmunta Kaszuba podkreśliła, że „głównym celem misjonarza jest głoszenie Słowa Bożego, ale wszechogarniająca bieda nie daje spokoju. Bardzo ważna jest także modlitwa za misjonarzy, żeby mieli siłę i żarliwość ducha”.

– Bardzo wielką moc ma cierpienie ofiarowane w intencji misji. Potrzeba jednak także pomocy materialnej. Oni sami z siebie wiele nie zrobią. Pomogą na tyle ludziom, na ile otrzymają pomocy. Burundi jest młodym Kościołem. Misjonarze dotarli tam dopiero 123 lata temu, można jeszcze zobaczyć pierwszy krzyż drewniany. (…) Dziękuję za dotychczasową pomoc, ale proszę także o pomoc w dokończeniu budowy, która daje nadzieję – zaapelowała siostra zakonna.

Całą audycję można odsłuchać [tutaj].

radiomaryja.pl

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl