[TYLKO U NAS] J. Dziedziczak o wydalonym z Norwegii konsulu: Kilkadziesiąt polskich rodzin odzyskało swoje dzieci dzięki jego determinacji i pracy
To był konsul, który traktował swoją pracę jako służbę. Pracował po godzinach, pracował w weekendy, pracował kiedy tylko polskiej rodzinie była potrzebna pomoc – akcentował Jan Dziedziczak, były wiceminister spraw zagranicznych, podczas wtorkowych „Aktualności dnia” w Radiu Maryja.
Władze norweskie uznały konsula Sławomira Kowalskiego za persona non grata. W odpowiedzi na zasadzie wzajemności polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych uznało za persona non grata członka personelu dyplomatycznego Norwegii [czytaj więcej].
Jan Dziedziczak zwrócił uwagę, iż wręczanie noty persona non grata jest rzadkim przypadkiem między sojuszniczymi krajami.
– Norwegia jest członkiem NATO, w związku z tym sojusznikiem Polski. Analizowaliśmy przypadki wydalenia polskich konsulów od przemian w 1989 r. Znalazłem tylko dwa przypadki: w putinowskiej Rosji i Białorusi rządzonej przez Aleksadra Łukaszenkę. Norwegia po tej decyzji wpisuje się w grupę tych krajów. Nie wiem, czy Norwedzy są tego świadomi – myślę, że tak – więc teraz choćby na posiedzeniach Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy będziemy wymieniać ciągiem trzy kraje: Rosja, Białoruś, Norwegia – podkreślił były wiceminister spraw zagranicznych.
Polityk wskazał, że polskie MSZ odpowiedziało stanowczo i adekwatnie do sytuacji: wydalamy konsula Norwegii z Polski.
– Norweska pani konsul też będzie miała krótki czas na wyjazd z naszego kraju. To sytuacja bardzo niedobra, spowodowana przez decyzję Norwegów – powiedział gość Radia Maryja.
Jan Dziedziczak zaznaczył, iż konsul Sławomir Kowalski jest znakomitym dyplomatą. Przypomniał, że pod koniec 2016 r. otrzymał tytuł „Konsula Roku”.
– To był konsul, który traktował swoją pracę jako służbę. Pracował po godzinach, pracował w weekendy, pracował kiedy tylko polskiej rodzinie była potrzebna pomoc. Nie tylko dbał o polskich obywateli, ale używając wszystkich legalnych narzędzi walczył o polskie dzieci, zresztą z wieloma sukcesami: kilkadziesiąt polskich rodzin odzyskało swoje dzieci dzięki jego determinacji i pracy – mówił były wiceminister spraw zagranicznych.
Skąd determinacja po norweskiej stronie, skąd decyzja, by łamać międzynarodowe prawo konsularne? To jest polityka realizowana przez Norwegię z premedytacją – ocenił polityk.
– W rodzinach norweskich rodzi się bardzo mało dzieci. To bardzo liberalny kraj, w którym króluje feminizm i wszystkie nowe lewicowo-lewackie trendy, ale z kolei jest bardzo dużo imigrantów z zupełnie innych kręgów kulturowych: Północnej Afryki, Bliskiego Wschodu. W tych rodzinach rodzi się bardzo dużo dzieci. Rząd norweski to widzi, ma świadomość, że Norwegia za kilkadziesiąt lat może wyglądać zupełnie inaczej i szuka rozwiązania tego problemu. Niestety, to rozwiązanie jest kosztem m.in. mniejszości polskiej i mniejszości innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Rodziny polskie w Norwegii mają dzieci, niestety te dzieci bardzo łatwo dają się zasymilować (…) i Norwegowie pod byle pretekstem postanawiają je odbierać. Przypomnę, że pretekstem na odebranie dzieci może być to, że dziecko się poskarżyło koledze w szkole, że rodzice zabronili mu korzystać z internetu wieczorami i np. dali mu limit tylko jednej godziny. Jest to przykład „przemocy” wobec dziecka i daje to możliwość odebrania go niekiedy na zawsze. Takie dziecko trafia do rodziny zastępczej i – to nie jest przypadek – traci kontakt ze swoją polską rodziną, traci kontakt z polską tradycją, kulturą, polskim językiem po to, żeby szybko z takiego dziecka zrobić dziecko norweskie. To jest walka o to, jaka będzie Norwegia za kilkadziesiąt lat – podkreślił gość „Aktualności dnia”.
Cała rozmowa z pos. Janem Dziedziczakiem, byłym wiceministrem spraw zagranicznych jest dostępna [tutaj].
RIRM