Myśląc Ojczyzna – red. Stanisław Michalkiewicz


Pobierz

Pobierz

Wspomnienie porządku wersalskiego

Szanowni Państwo!

Rozpoczyna się gorące lato, po którym przyjdzie jesień – być może też gorąca, ale być może taka, że zrobi nam się zimno ze zgrozy. Rzecz w tym, że – chociaż teraz zapadło w tej sprawie zagadkowe milczenie – jesienią odżyje sprawa amerykańskiej ustawy numer 447. W związku z tym pan Krzysztof z Teksasu prosi mnie, abym  zachęcił organizacje Polonii Amerykańskiej w każdym stanie USA do zapraszania kongresmenów na spotkania, podczas których przedstawiałyby im one polskie zastrzeżenia w tej sprawie. Jak słusznie pan Krzysztof zauważa, podczas protestów, czy petycji Polonia występuje w charakterze petenta, podczas gdy podczas takich spotkań sytuacja może nie byłaby odwrotna, ale znacznie lepsza, bo również kongresmen musiaby przedstawić zebranym swoje argumenty, z którymi można by podjąć dyskusję. Pomysł wydaje mi się bardzo dobry, tym bardziej, że nie słychać, by podczas swego kolejnego pobytu w Ameryce, pan prezydent Duda w ogóle na ten temat z kimkolwiek rozmawiał. Toteż niniejszym zachęcam, bo jeśli do jesieni ustawa antyroszczeniowa nie trafi pod obrady Sejmu, to pozostaje już tylko to.

Tymczasem już za kilka dni, bo 28 czerwca, przypada setna rocznica podpisania Traktatu Wersalskiego, który w imieniu Polski Niepodległej podpisał Ignacy Paderewski i Roman Dmowski. Przy tej okazji, na skutek roztargnienia szefa francuskiego protokołu, pana du Casta, Polska została szczególnie uhonorowana. Scenariusz uroczystości przewidywał, że kiedy w Sali Lustrzanej Pałacu Wersalskiego premier Clemenceau poprosi pierwszą alfabetycznie delegację do podpisania Traktatu, pan du Casta naciśnie guzik dzwonka elektrycznego połączonego z baterią artylerii w parku pałacowym, a ta rozpocznie salut armatni, który będzie trwał aż do momentu, gdy ostatnia delegacja złoży swój podpis. Ale gdy premier Clemenceau rozpoczął wywoływanie delegacji, pan du Casta zapatrzył się, zasłuchał i zapomniał o całym świecie. Ceremonii nie można było przerwać i uroczystość odbywała się w ciszy do momentu, w którym premier Clemenceau zawołał: La Pologne! Ignacy Paderewski i Roman Dmowski podeszli do stołu by złożyć podpisy i w tym właśnie momencie pan du Casta przypomniał sobie o dzwonku. Nacisnął guzik i bateria rozpoczęła salut.

Porządek wersalski opierał się na założeniu słabości Niemiec i słabości Rosji – bo tylko to umożliwiało istnienie niepodległych państw w Europie Środkowej. W związku z tym Niemcy i Rosja, przechodząc do porządku nad różnicami ustrojowymi, podjęły współpracę w celu wysadzenia tego porządku z powietrze. Okres międzywojenny, to okres postępującej erozji porządku wersalskiego, któremu śmiertelny cios zadał podpisany 23 sierpnia 1939 roku w Moskwie pakt Ribbentrop-Mołotow. Jak wiadomo, dzielił on Europę Środkową na strefę niemiecką i strefę sowiecką – tym razem już bez pytania o zgodę Wielkiej Brytanii i Francji, będącymi gwarantkami porządku wersalskiego. W tej sytuacji zarówno Wielka Brytania, jak i Francja stanęły wobec  konieczności podjęcia decyzji, czy pogodzić się z utratą mocarstwowego statusu, czy też bronić tego statusu siłą. Jak wiemy, zdecydowały się na to drugie rozwiązanie tym chętniej, że zgłosił się ochotnik, gotowy bronić mocarstwowego statusu Wielkiej Brytanii i Francji za wszelką cenę – nawet za cenę własnego istnienia. Tym ochotnikiem była Polska, która została za to straszliwie ukarana. Nie dość, że została zmasakrowana, to w dodatku nasi sojusznicy: Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, w lutym 1945 roku w Jałcie sprzedały Polskę Stalinowi tak, jak rzeźnikowi sprzedaje się krowę.

Ale porządek jałtański od początu lat 80-tych też zaczął podlegać przyspieszonej erozji, w związku z czym ówczesny przywódca sowiecki Michał Gorbaczow w marcu 1985 roku zaproponował prezydentowi Ronaldowi Reaganowi wspólne ustanowienie nowego porządku w Środkowej Europie. Trwało to dosyć długo, aż  podczas dwudniowego szczytu NATO w Lizbonie, 19 i 20 listopada 2010 roku, proklamowane zostało strategiczne partnerstwo NATO-Rosja, które było najważniejszym postanowieniem porządku lizbońskiego. Najtwardszym jądrem tego  partnerstwa było strategiczne partnerstwo niemiecko-rosyjskie, a kamieniem węgielnym tego partnerstwa był podział Środkowej Europy na strefę niemiecką i strefę rosyjską – prawie dokładnie wzdłuż linii Ribbentrop-Mołotow. Prawie – bo republiki bałtyckie, pierwotnie po wszchodniej stronie kordonu, teraz znalazły się po stronie zachodniej. Ale w roku 2013 prezydent Obama,  zapalając zielone światło dla przewrotu politycznego na Ukrainie, by wyłuskać ten kraj z rosyjskiej strefy wpływów, wysadził porządek lizboński w powietrze i obecnie w Europie Środkowej sytuacja jest płynna, więc zdarzyć się może wszystko. A co się zdarzy – o tym przekonamy się jesienią, kiedy – mam nadzieję – spotkamy się na antenie po wakacyjnej przerwie.

Stanisław Michalkiewicz

drukuj