Myśląc Ojczyzna – prof. Mirosław Piotrowski


Pobierz

Pobierz

Przyszłość Unii

Zakończyła się w Strasburgu jedna z najbardziej burzliwych sesji Parlamentu Europejskiego. Dyskutowano bądź próbowano dyskutować o perspektywach Unii Europejskiej, w tym jej przyszłości, ale także o sprawach osobowych. Na początku tygodnia leciałem do Strasburga z przesiadką we Frankfurcie.  Na lotnisku można było poczytać niemieckie gazety. Na stronie tytułowej jednego z największych niemieckich dzienników kolorowe zdjęcie Marine Le Pen, pod którym zamieszczono duży tytuł: „Największe zagrożenie dla Europy” (Europas größte Gefahr). I zaraz dopowiedzenie: „Szefowa francuskiego Frontu Narodowego chce uwolnić Francję od tyranii Unii Europejskiej”. W innych znaczących niemieckich gazetach artykuły o byłym przewodniczącym Parlamentu Europejskiego, a obecnym kandydacie na kanclerza Niemiec z ramienia socjaldemokratów, Martinie Schulzu. Dotyczyły one zatrudniania przez niego współpracowników i wydatkowania funduszy niezgodnie z regulaminem Parlamentu Europejskiego. Tuż po oficjalnym otwarciu sesji plenarnej, brytyjski europoseł Nigel Farage, wykorzystując te informacje wnioskował o dodanie do porządku obrad debaty na temat równego traktowania wszystkich posłów i grup politycznych przy interpretowaniu przepisów w Parlamencie Europejskim.
Jak stwierdził Farage w uzasadnieniu, były przewodniczący Schulz „szybko i luźno podchodzi do przepisów”, a dotychczas ostrze kontroli kierowane było przede wszystkim przeciwko eurosceptykom czy też tzw. populistom.
Wniosek jego został jednak odrzucony.

Przypomnę, że stosunkowo niedawno w wyniku specjalnej kontroli służby Parlamentu odkryły przypadki nieprawidłowości w rozliczaniu kilkunastu europosłów.
Jak poinformował mnie jeden z kwestorów, dziwnym trafem dotyczyły one wyłącznie francuskich europosłów i to Frontu Narodowego z Marine Le Pen włącznie, która obecnie cieszy się największym poparciem jako kandydatka na prezydenta Francji. Głównie przeciwko niej Europejska Partia Ludowa i liberałowie zawarli porozumienie, którego częścią było przyjęcie m.in. sprawozdań Verhofstadta, Broka i Boegego dotyczących przyszłości Unii Europejskiej. Debata pod takim tytułem się odbyła, a raporty przegłosowano. To krok w kierunku centralizacji, głębszej integracji i de facto Europie dwóch prędkości. Jest już drugi zrealizowany punkt umowy po wyborze Antonio Tajaniego na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, zawartej pomiędzy szefami tych dwóch grup politycznych. Przypomnę, że socjaliści z wcześniejszych tajnych porozumień się wycofali, a jak widać rykoszetem odbiło się to na Schulzu. To wyraźny znak ostrzegawczy pod adresem socjalistów.

Najbardziej drażliwym tematem sesji plenarnej i głosowań była umowa gospodarczo-handlowa z Kanadą, czyli CETA. Tutaj grupa socjalistów była podzielona, podobnie jak inne grupy. Większość poparła jednak CETĘ. Stosowny dokument liczący około półtora tysiąca stron negocjowany był przez siedem lat. Największe kontrowersje budziła kwestia napływu do Europy i Polski żywności genetycznie modyfikowanej i ustanowienia międzynarodowego systemu arbitrażu, który zdaniem wielu daje fory międzynarodowym korporacjom. Padło wiele słów i argumentów. Jednym z nich było przypomnienie, że umowę tę negocjował były szef Komisji Europejskiej Barroso, który zatrudniony został przez dużą prywatną firmę finansową. Francuska europosłanka Marine Le Pen stwierdziła, że CETA „jest niekorzystna i zniszczy setki tysięcy miejsc pracy”. Jej zdaniem produkty rolne w Europie potanieją o 35 %. W jednym niewątpliwie miała rację, zarzucając brak dyskusji w mediach i stosownej debaty nad CETĄ „w świetle dziennym”. Można jednak zaryzykować ogólniejsze stwierdzenie, że w kontekście spodziewanego Brexitu, niedawnych wyborów w USA i zerwania przez Donalda Trumpa globalnych umów transatlantyckich, przyjęta przez nasz Parlament CETA jawi się jako anachronizm. Kontynuowanie dotychczasowej polityki strukturalnej i gospodarczej przy jednoczesnym braku świeżej refleksji nad przyszłością Unii nie może jej dobrze wróżyć.

prof. Mirosław Piotrowski, europoseł

drukuj