Homilia wygłoszona przez ks. bp Wacława Depo – pasterza diecezji zamojsko-lubaczowskiej

Drodzy Bracia w posługiwaniu biskupim i kapłańskim,
Ojcowie i bracia zakonu Paulinów, którzy po przez maryjny charyzmat tego miejsca i własną posługę zespalacie wszystkich Polaków w jedną rodzinę Dzieci Bożych
Ojcowie redemptoryści z Ojcem Prowincjałem i Ojcem Tadeuszem Rydzykiem
Szanowni przedstawiciele władz w różnych wymiarach służby Bogu i Ojczyźnie,
Umiłowani pielgrzymi w powołaniu chrześcijańskim, którzy przychodzicie tutaj na Jasną Górę, aby mówić o wszystkim swojej Matce!

Bracia i siostry w Chrystusie, jedynym Odkupicielu człowieka, łączący się z nami za pośrednictwem rozgłośni radiowych i przekazów telewizyjnych, którzy w swoich wspólnotach potwierdzacie ewangeliczne, maryjne i eucharystyczne wychowanie człowieka tej ziemi!!!
Umiłowana Rodzino Radia Maryja, która jesteś nie tylko fenomenem i zjawiskiem socjologicznym. Ale przede wszystkim wspólnotą wiary i wydarzeniem, które się staje.

Z najdalszych dróg Polski i świata przybywamy dzisiaj na Jasną Górę z wdzięcznością i ufną nadzieją, aby wraz z Maryją – Niewiastą Eucharystii, trwać jednomyślnie na modlitwie do Boga (Dz 1, 14). Ona sama napełniona pełnią darów Ducha Świętego wprowadza nas w krąg tego życia, które od Boga pochodzi i do Boga prowadzi. Stajemy na Jasnogórskim Szczycie, aby wraz z Nią prosić o dary Ducha Świętego:
– o podprowadzenie nas do całej prawdy o Jezusie Chrystusie i nas samych;
– abyśmy nie zagubili poczucia grzechu, mieli świadomość sprawiedliwości i sądu Bożego i aby On, Duch Prawdy, uczynił nas świadkami wiary aż po krańce świata.
Wchodzimy po raz kolejny do „szkoły Maryi”, aby od Niej i z Nią uczyć się, jak mamy wzrastać w wierze i dawać Bogu osobistą odpowiedź na Jego plan zbawienia. A ten plan realizuje się nie poprzez spektakularne wydarzenia, ale we wszystkich okolicznościach naszego życia. Ktoś z boku stojący i często odrzucający prawdę objawioną w Ewangelii – zwłaszcza dotyczącą faktów życia Maryi i Jezusa – może pomyśleć, że Ci wierzący katolicy to mają tak zbiorowy, jak i prywatny szał wobec kobiety, którą nazywają Maryją z Nazaretu. Tymczasem ten powszechny kult Maryi – od dwóch tysięcy lat chrześcijaństwa, a na ziemi polskiej wpisany od początków dziejów państwowości, chociażby hymnem „Bogurodzica” – nie był i nie może być odbierany jako rodzaj szaleństwa masowego, wynikającego z faktu macierzyństwa Bożego Maryi, dzięki której odwieczny Syn Boga stał się człowiekiem. Kult Maryi w Polsce jest na płaszczyźnie wiary poszukiwaniem instynktownego oparcia dla naszych zmagań i prób życiowych, aby na fundamencie wiary w prawdziwego Boga, objawionego w Jezusie Chrystusie, budować sens życia i powołania człowieka. Nie można być prawdziwym wyznawcą Chrystusa bez odniesienia do Jego Matki. Nie ma pełnej osobowości polskiej bez miłości do Matki Bożej. Tego uczą nas dzieje i nasza kultura. W kulcie maryjnym zawsze chodzi o to, aby każdy z nas – za Jej wzorem – odkrył i uwierzył w sens swojego życia przed Bogiem i wobec innych ludzi.
„Jak ważne jest bowiem – uczył nas tutaj, na Jasnej Górze, Ojciec Święty Benedykt XVI w maju 2006 r. – byśmy uwierzyli w moc wiary, w możliwość nawiązania dzięki niej bezpośredniej więzi z żywym Bogiem. I byśmy w sposób świadomy zadbali o rozwój naszej wiary. Ta wiara jest obecna nie tylko w nastrojach i przeżyciach religijnych, ale przede wszystkim w myśleniu i działaniu, w codziennej pracy, w zmaganiu ze sobą, ponieważ sprawia ona, że nasze życie jest przeniknięte mocą samego Boga” (por. Benedykt XVI, Trwajcie mocni w wierze, Kraków 2006, s. 54).

Drodzy Bracia i Siostry!
W historię tego miejsca, które – za Janem Pawłem II – nazywamy DOMEM ZAWIERZENIA – od przeszło 50 lat wpisana jest modlitwa obecności, pamięci i czuwania: Maryjo, Królowo Polski, jestem przy Tobie, pamiętam o Tobie, czuwam! W ten charyzmat miejsca i czasu dołączamy XVII już Pielgrzymkę Rodziny Radia Maryja, która dowodzi, że droga wiary i modlitwy „przez Maryję do Jezusa” jest czymś więcej niż zmaganiem o realizację jakichś społeczno-politycznych utopii i czymś więcej niż tylko psychoterapią będącą próbą odpowiedzi na bóle i niepokoje człowieka. Jest ona naszym znakiem przynależności do Chrystusa i Kościoła, a zarazem naszą mocą i mądrością do Boga.
To nasze pielgrzymowanie jest świadectwem czuwania w prawdzie i miłości. Jest również znakiem nadziei, którą Bóg przez Maryję wzbudza w naszych sercach. Abyśmy według słów św. Piotra byli gotowi do obrony i uzasadnienia tej nadziei, która jest w nas. A kto ma tę nadzieję, życia wiecznego już dziś żyje inaczej.
Mówi się słusznie, za Cyprianem Kamilem Norwidem, że:
„historia i pamięć są siłami, które stanowią nie tylko wiarygodne zbiorowiska faktów, ale i pojęcia, jakie naród o swej własnej historii wyrabia. (…)
My te pojęcia tworzymy i dzisiaj i zdobywamy duchową siłę po przez pielgrzymowanie i kolejne zgięcie kolan przed obliczem Matki i Jej Syna.
Uczył nas dalej wybitny polski wieszcz – Naród zaś jest to prosty człowiek. Czego się pługiem nie dogrzebie, nie domodli u krzyża i nie dopłacze w cichym łkaniu – to przetoczy się nad nim – jak uczoność łacińska, jak protestantyzm lub doktryny encyklopedystów zeszłowiecznych. A każde prawe serce polskie jest jednym pulsu uderzeniem tej zbiorowej osoby. Głosem Tego Narodu – jest harmonia ojczysta – mieczem – jedność i zgoda – celem – prawda. On [Naród – dop. +W.D.] idzie przez krew, popiół, przez rozczarowanie i przez słowo – przez milczenie pokory i to, co Dzisiaj się nazywa (…) Przez „dziś” rozumiem tedy to poświęcenie się codzienne i cogodzinne, co chwilowe i to widzenie w każdej dobie narodowego interesu – które jedno podoła tak wielkiej sprawie jak nasza i okolicznościom tak splątanym…”(C.K. Norwid, Myśli o Polsce i Polakach,Białystok 1983, s. 9, 24).
Przyznajmy, że zdumiewa nas dzisiaj wszystkich aktualność słów poety.
Dlatego postawmy sobie bardzo podstawowe pytania:
Czy mamy świadomość, że całe chrześcijaństwo w swym uniwersalnym wymiarze jest „polską ojcowizną”, w której bardzo znaczący jest udział Maryi, Matki? Ona jest bowiem Źródłem naszego poznania Chrystusa i szczególnie ważnym Świadkiem bosko-ludzkiej tożsamości Kościoła na naszej ziemi.
Czy potwierdzamy prawdę – za Janem Pawłem II – „że pamięć Maryi i Kościoła Chrystusa służą człowiekowi w Polsce, każdemu z nas, aby jeszcze raz, na przełomie tysiącleci, odnalazł własną tożsamość?
Czy umiemy na polskich areopagach i otaczającego nas świata głosić słowem i życiem EWANGELIĘ ŻYCIA przyniesioną przez Chrystusa i Jego Matkę?
Czy za Jej przyczyną przyzywamy Ducha Świętego o dar odwagi wiary, by mieć siłę rozróżniania dobra i zła, prawdy i kłamstwa, i być ludźmi sumienia?
Czy nie lepiej – jak podpowiadają niektórzy – zamknąć się w polskim „religijnym getcie” i zadowolić świadectwem ciszy?
Odpowiedź dobrze znamy! Chrześcijanin nie może być tylko teoretykiem wiary – chrześcijaninem dla siebie, odizolowanym od spraw świata. Musi być apostołem, posłanym do świata – bo to jest powołaniem wszystkich ochrzczonych. W kontekście rozpoczętego roku kapłaństwa przywołajmy głos Sługi Bożego Jana Pawła II, wypowiedziany 11 września 1984 w Montrealu: „Wobec zachwianego systemu wartości chrześcijańskich, w sprawach zasadniczych, takich jak: zmysł i poczucie Boga Żywego, przyjęcie Ewangelii Jezusa Chrystusa, zbawienie przez wiarę, sakramenty Eucharystii i pojednania, sens ludzkiej miłości w małżeństwie, teologia ciała, szacunek do życia, solidarność z potrzebującymi – Kościół, a w nim biskup, kapłan, każdy chrześcijanin, nie może zgodzić się na milczenie; nie może ustąpić i usunąć się w cień, pod pretekstem, że trzeba zostawić miejsce dla pluralizmu prądów ideowych, z których wiele przenikniętych jest scjentyzmem, materializmem, czyli ateizmem”. Zauważmy, że ten głos Papieża sprzed 25 lat nic nie stracił ze swej przejrzystości spojrzenia i wyznaczonej nam misji. Tej misji prawdy służącej godności człowieka Kościół nie może się wyrzec.

Umiłowani bracia i siostry
Wsłuchajmy się jeszcze raz z uwagą w mowę tekstów Pisma Świętego, przeznaczonych na dzisiejszą XV niedzielę zwykłą. Treść Pierwszego Czytania Księgi Proroka Amosa odnosi się do wszystkich wysłanników Bożych. Prorok nie stał się apostołem z własnego upodobania, dlatego że tak mu się podobało. On został wybrany i posłany: „Idź, prorokuj do narodu mojego”.
I czego doświadcza?
Zamiast dostąpić właściwego posłuchania, nakazano mu milczenie i urzędowo wydalono go z kraju. Każdy chrześcijanin, broniąc prawdy objawionej mu przez Boga, musi spodziewać się podobnego sprzeciwu; nie jest bowiem posłany do świata, aby mu się podobać i do niego upodobnić, lecz by rozpoznawać coraz głębiej Bożą prawdę o sobie i by ją ogłaszać, nawet wówczas, gdy jest ona wezwaniem do nawrócenia.
Zapytajmy siebie, czy w naszym świecie jest przyjazne miejsce dla proroków, którzy wybrani przez Boga biorą na siebie odpowiedzialność za „sprawy bosko-ludzkie”.
Prawda, którą Bóg nam objawia zwłaszcza w tajemnicy życia, śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, nie czyni nas więźniami i niewolnikami moralności, wręcz przeciwnie, czyni nas ludźmi wolnymi i przybranymi dziećmi Boga. Tutaj zawsze byliśmy wolni. Czy nie dla tej sprawy, godności i wolności dzieci Bożych Chrystus założył swój Kościół i powierzył go trosce o prawdę św. Piotrowi i jego następcom?
Czyż następcy św. Piotra, chociażby w osobach Jana Pawła II czy Benedykta XVI, którzy za łaską Ducha Świętego zostali wskazani i wybrani, aby przewodzić w wierze Kościoła (Łk 22, 32), nie są rzecznikami Boga posłanymi, aby nam wyjaśniać, w jaki sposób wypełniać wymagania i obietnice Ewangelii Chrystusa?
Warto w tym miejscu rozważyć fragment przemówienia Ojca Świętego Benedykta XVI na zakończenie Roku św. Pawła, w którym – wbrew obiegowym, łatwym dla świata twierdzeniom – Papież podkreślił, że „pojęcie dojrzałości wiary stało się w ostatnich dziesięcioleciach rozpowszechnionym sloganem. Pojmuje się ją często jako postawę kogoś, kto nie daje posłuchu Kościołowi i jego Pasterzom (…), ale wybiera w sposób niezależny to, w co chce wierzyć bądź nie (…) – czyli coś w rodzaju wiary: >zrób to sam<. I taką dojrzałość przedstawia się jako >odwagę< wypowiadania się przeciwko Magisterium Kościoła. Tymczasem – zaznaczył Papież – nie potrzeba tu żadnej odwagi, gdy ma się pewność publicznego poklasku (…). Odwagi potrzeba bardziej, by przylgnąć do Chrystusa i wiary Kościoła, także gdy jest ona sprzeczna ze schematem proponowanym przez współczesny świat”.
Czyż te słowa Papieża z 29 czerwca br. nie potwierdziły się już 7 lipca, kiedy we wtorkowym głównym wydaniu „Wiadomości” TVP 1 zupełnie przemilczano ogłoszenie w Watykanie i w siedzibie Konferencji Episkopatu Polski w Warszawie trzeciej encykliki Ojca Świętego Benedykta XVI „Caritas in veritate”. Papieskie przesłanie nie jest zawieszone w próżni. Nie zawiera elementów utopijnych, lecz jest odważnym głosem wobec kryzysu i zagubienia – nie tylko ekonomicznego, ale i całego systemu wartości, który zapomina o Bogu i wewnętrznym bogactwie człowieka. Papież przypomniał w niej, że pierwszym kapitałem, który należy ocalić i docenić, jest człowiek, osoba w swej integralności. Zaś wybór wartości chrześcijańskich jest nie tylko sprawą pożyteczną ale nie zbędną dla budowania społeczeństwa. Chrześcijaństwo miłości bez prawdy- mocno zaznaczył papież- można łatwo zamienić na magazyn dobrych uczuć. Pożytecznym współżyciu społecznemu lecz marginalnych. W ten sposób nie było by już miejsca dla Boga w świecie. Te słowa Benedykta XVI chciałbym wzmocnić wypowiedzią Radia Watykańskiego, które podkreśliło, że encyklika ukazała się równocześnie w siedmiu językach świata, w tym i w języku polskim…
Czy potrafimy być Bogu wdzięczni, że kolejny następca św. Piotra przemawia do nas również w naszym ojczystym języku. I jakże wobec tych ludzi i tych faktów nie dziękować opatrzności Bożej za dzieła i ludzi Radia Maryja i Telewizji Trwam, którzy towarzyszom dziełom następcom św. Piotra czy w Rzymie czy gdziekolwiek się udaje na krańce świata. To jest znakiem miłości w prawdzie wobec każdego człowieka.

Bracia i Siostry
Powinno nas to zdumiewać, że św. Paweł Apostoł wspaniały wstęp swojego Listu do Efezjan pisał w więzieniu i wbrew temu, czego doświadczał – wychwalał Boga, który „niech będzie pochwalony Bóg i Ojciec który wybrał nas przed założeniem świata i napełnił łaską, aby wszystko na nowo zjednoczyć w Chrystusie jako Głowie, to, co w niebiosach, i to, co na ziemi” (1, 2.5). Nie jesteśmy zatem kimś przypadkowym, „a życie nasze nie jest zwyczajnym następstwem praw i przypadkowości materii, ale – jak podkreśla Benedykt XVI – we wszystkim i równocześnie ponad wszystkim jest osobowa wola, jest Duch, który w Jezusie Chrystusie objawił się jako Miłość” (Benedykt XVI, Spe salvi, 5).
Dlatego zostaliśmy włączeni w porządek życia i miłości Boga Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Nie możemy zatem sądzić, że z powodu naszej słabości, niewystarczalności ludzkich środków, a nawet zatwardziałości ludzkich serc, plan Boży się nie rozwija. Tę sprawę wyjaśniają nam teksty Ewangelii. W ostatnią 14 niedzielę Ewangelia ukazała nam Chrystusa odrzuconego przez współrodaków z Nazaretu. Dzisiejszy fragment św. Marka zdaje się dalszym ciągiem tego odrzucenia: „Jeśli was nie przyjmą i nie będą słuchać, wyjdźcie stamtąd, strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich” (Mk 6, 12). Ta rzeczywistość odrzucenia zapowiedziana jest jako zwykła konsekwencja dla tych, którzy przyjmują Chrystusa, a przez to nie należą już do świata, ale do Boga, który zbawia ich w swoim Synu.
Założony przez Niego i posłany do świata Kościół od swoich początków i za sprawą Ducha Świętego stosował i stosuje wiele metod i sposobów ewangelizacyjnych zmagań o prawdę w umysłach i sercach ludzi. Temu podstawowemu zadaniu w naszych czasach służą dzieła powstałe wokół Radia Maryja i Telewizji Trwam. Dzieło ewangelizacji, które przez nie jest prowadzone, nie może i nie powinno być pojmowane jako rodzaj ideologicznej propagandy czy religijnego marketingu. Wiara, która zawsze jest łaską rozumnego i wolnego przylgnięcia do Boga i Jego praw, nie jest towarem do przerobienia według ludzkich gustów, oczekiwań i sondaży publicznych. Jest ona w każdej epoce i dla wszystkich ludzi dobrej woli nowym sposobem szukania Jezusa Chrystusa i przyjęcia Go jako prawdziwego Boga i Pana, i uznania za PRAWDĘ, DROGĘ I ŻYCIE. Nie ma bowiem prawdziwej ewangelizacji bez przeżywania dzień po dniu osobistych spotkań i więzi osobowej z Chrystusem i Jego Matką we wspólnocie Kościoła. Każdy z nas, wchodząc przez wiarę do „szkoły Maryi”, aby wpatrywać się w Jezusa i przeżywać Jego Tajemnicę we własnym życiu – nigdy i gdziekolwiek jest, nie jest samotną wyspą, ale zawsze i wszędzie dojrzewa we wspólnocie Kościoła. Nikt z nas w Kościele Chrystusa i Jego Matki nie jest zbędny. Każdy ma swoje miejsce. To w Kościele również staliśmy się przybranymi synami Boga i naznaczeni pieczęcią Ducha Świętego (Ef 1, 4.13).
Zaś dzisiejszemu człowiekowi, żyjącemu w świecie, który na naszych oczach staje się znowu pogańskim, te prawdy oraz wymagania wiary i kultury chrześcijańskiej wydają się jakimś zagrożeniem. Wiele wytworów sztuki czy muzyki współczesnej miejmy odwagę uznać wprost za świadomą kpinę z tego, co chrześcijańskie, i za próbę szyderczego oderwania sztuce jej wewnętrznego piękna. W tym miejscu naszego rozważania pragnę przytoczyć pewną przestrogę wypowiedzianą w tym temacie przez ówczesnego jeszcze kard. Józefa Ratzingera. W jego kazaniu na Boże Narodzenie:
„O sztuce mówiono kiedyś, że służy pięknu – a piękno stanowi jej wewnętrzne światło, blask prawdy. Dzisiaj bardzo często sztuka upatruje dla siebie najwyższe zadanie na ogół w tym, żeby człowieka zdemaskować jako kogoś, kto budzi odrazę. Patrząc na dramaty Bertolda Brechta, zobaczymy – jak podkreśla Ratzinger – że cały geniusz poety jest ukierunkowany nie na odkrywanie prawdy, by ukazać jej blask, lecz po to, by pokazać, że prawda jest brudna, że brud jest prawdą. Takie spotkania z prawdą już nie uszlachetniają, lecz poniżają. Stąd bierze się kpina z tajemnic Bożego Narodzenia i Krzyża Chrystusowego. Drwina z naszej ewangelicznej radości. I rzeczywiście: jeżeli Boga nie ma, to nie ma też żadnego światła, żadnej prawdy, żadnej kultury – pozostaje tylko brudna ziemia. W tym tkwi zaiste tragiczna prawda takiej pseudosztuki” (por. J. Ratzinger, W czas Bożego Narodzenia, Kraków 2001, s. 45).
Drodzy bracia i siostry dziękując za te słowa ówczesnego kardynała, a dziś Benedykta XVI, potwierdzamy, że życie w jedności wiary w Chrystusa i modlitwy z następcą Świętego Piotra Apostoła jest pierwszym świadectwem i znakiem wiarygodności Kościoła Chrystusowego, który nie lęka się próby czasu i wyzwań współczesności. Albowiem Kościół nie jest wymysłem ludzkim, lecz zbudowany jest na fundamencie, któremu na imię MIŁOŚĆ UKRZYŻOWANA, która jest potężniejsza od zła i śmierci. To On sam, Ukrzyżowany i Zmartwychwstały Chrystus – jak dobitnie stwierdził św. Paweł w czytanym dzisiaj Liście do Efezjan – „jest zadatkiem naszego dziedzictwa w oczekiwaniu na ostateczne odkupienie i zwycięstwo, które nas uczyni własnością Boga ku chwale Jego Majestatu” (1, 14).
Nie zabierajmy więc z tego miejsca na nasze pielgrzymie drogi niczego oprócz wiary, nadziei i miłości, które mają swoje źródło w Bogu. A Maryja, Matka Chrystusa i Kościoła, niech przewodzi nam w pielgrzymce wiary ochrania nas i uprosi u swojego Syna potrzebną nadzieję i potrzebną nadzieję na życie w prawdzie.

drukuj