Był człowiekiem wielkiego zaangażowania
Siostra prof. Zofia Zdybicka SJK:
Ogromny jest nasz ból z powodu wielkiej straty, którą ponosi nasz uniwersytet, którą ponoszą Polska i polski Kościół. Ojciec Profesor M. A. Krąpiec był wielkim myślicielem o niezwykłych dokonaniach. Znałam Ojca 52 lata. W 1956 roku przyszłam na studia, a jeszcze wcześniej czytałam jego teksty, które pisał w „Znaku”. Chciałam studiować teologię, ale wówczas jeszcze nie było takiej możliwości – widocznie Pan Bóg chciał, żebym studiowała filozofię. Na wykładzie zobaczyłam go, jak młody, energiczny, wszedł na katedrę, bardzo interesująco mówił, wszyscy byli zasłuchani – i wyszedł jak burza. I potem ciągle spotykaliśmy się, jak to na uniwersytecie. To dla nas wielka strata…
Był aktywny do końca: nie miał starości, nie miał emerytury, chociaż umarł w 87. roku życia. Warto podkreślić, że zawsze był wierny uniwersytetowi – kierowano do niego nieraz prośby, żeby podjął wykłady na innych uczelniach: nigdy tego nie zrobił. Był wierny aż do końca. Ojciec Profesor Krąpiec miał bardzo bogatą i ciekawą osobowość. Był wybitnie uzdolniony, twórczy, miał niebywałą pamięć. Cytował po grecku, po łacinie całe wyjątki czy to z poezji greckiej, czy z Pisma Świętego. Był bardzo otwarty na ludzi, serdeczny, pełen humoru. Emanowały z niego tak dobre emocje, że umiał gromadzić wokół siebie ludzi – tak przecież zgromadził środowisko naukowe, był inspiratorem i głównym twórcą Lubelskiej Szkoły Filozoficznej. Był też serdeczny dla studentów. Przedmiot, który wykładał – filozofia, metafizyka – jest trudny, ale egzaminator był bardzo ludzki i bardzo dobry. To się stało już nawet przysłowiowe, jak to podpowiadał studentom i zawsze dobre stopnie stawiał. Był człowiekiem zdolnym, ale bardzo pracowitym, bardzo zaangażowanym, odpowiedzialnym i wykazywał postawę służby. Poza tym to był wielki, głęboki myśliciel, trzymający się prawdy, poszukujący prawdy, nie jakichś ideologii czy wyobrażeń. To był taki pełny człowiek, niestrudzony w myśleniu, działaniu, organizowaniu, w pracy. Był też doskonale wykształcony: skończył klasyczne gimnazjum, jeszcze starego typu, znał świetnie łacinę, grekę, teksty łacińskie. Nie było w Polsce lepszego znawcy Arystotelesa, świętego Tomasza z Akwinu, ich komentatorów – ale był też otwarty na współczesną myśl i do niej się odwoływał: zawsze chodziło o prawdę o rzeczywistości. Był też człowiekiem czynu, bo umiał łączyć funkcję rektora z pracą naukową: przez trzynaście lat wracał z uniwersytetu i jeszcze siadał i pisał, niemal bez odpoczynku – był bardzo aktywny.
not. MCh