Ks. prof. Bortkiewicz: Ustawę należało odrzucić, bo jest zła

Wypowiedź ks. prof. dr. hab. Pawła Bortkiewicza po podpisaniu przez prezydenta Bronisława Komorowskiego barbarzyńskiej ustawy o in vitro. 

Zacznę od ostatniej wypowiedzi Pana Prezydenta: nie jestem prezydentem ludzkich sumień. Pan Prezydent, który podobno jest z wykształcenia historykiem, mówię podobno, bo niezliczona jest wręcz ilość jego wpadek z zakresu elementarnej i podstawowej wiedzy historycznej. Ale zapewne Pan Prezydent skojarzył albo może profesor Nałęcz, który na pewno jest historykiem, co prawda nie tego okresu czasu, ale być może ktoś mu podpowiedział, że to zdanie jest bardzo zgrabne, bardzo udane. Nawiązuje bowiem do słynnych słów króla Zygmunta Augusta, który powiedział: nie jestem królem waszych sumień. Ale Zygmunt August powiedział te słowa w kontekście bardzo konkretnym. Bardzo mocnej dyktatury wyrażonej w zdaniu: „cuius regio, eius religio” – czyli „czyja władza, tego religia”. Była to więc dyktatura dławiąca sumienia i Zygmunt August stawał w obronie ludzkich sumień. Natomiast to, co czyni Pan Prezydent – tym swoim zdaniem w tym kontekście, jakim jest podpisywanie właśnie ustawy dotyczącej reprodukcji in vitro – jest próbą dławienia ludzkich sumień. Właśnie dławienia ludzkich sumień, które próbowały sprzeciwiać się tej nonszalanckiej ustawie wobec ludzkiego życia, argumentując ten sprzeciw prawdą dotyczącą tych wartości, które były podnoszone przez chociażby księży biskupów. Ten tekst właściwie dotyczy trzech podstawowych spraw. Mianowicie godności osoby ludzkiej, miłości małżeńskiej i płciowości.

Warto zauważyć, że o tym mówiliśmy tysiące razy nie tylko na antenie Radia Maryja i TV Trwam. O tym była mowa także w innych przekaźnikach komunikacji społecznej. Tych, które wyzwalały się z okowów idiotycznej i aroganckiej narracji wobec rzeczywistości. Wszędzie tam podkreślaliśmy, że ustawa dotycząca in vitro jest ustawą reprodukcyjną, a nie leczącą. A więc reprodukuje człowieka. Traktuje człowieka jako przedmiot. Jest poniżeniem godności osoby ludzkiej. Ta ustawa nie ma nic wspólnego z miłością małżeńską, ponieważ miłość nie zakłada roszczenia. Miłość nie domaga się roszczenia. Miłość jest miłością otwartą na dar życia, a nie roszczącą sobie.

Jeżeli tak traktowalibyśmy miłość, to – przepraszam bardzo – nie chcę posunąć się zbyt daleko, ale każdy ze słuchaczy niech zastanowi się nad tym, czym byłaby miłość, gdyby była roszczeniem posiadania drugiego człowieka? Zawłaszczeniem sobie drugiego człowieka. Wreszcie to jest ustawa, która ignoruje ludzką płciowość. Ona przechodzi ponad ludzką płciowością i koncentruje się na reprodukcji in vitro. Dziecko staje się produktem, który każdy może sobie otrzymać. Taki produkt może otrzymać para małżeńska, para partnerska, para gejowska. Może otrzymać każdy, kto będzie miał odpowiednie środki finansowe i odpowiednią chęć, żeby takie roszczenie zrealizować. To jest po prostu sytuacja, która dławi ludzkie sumienia, dławi ludzki rozsądek, dławi godność ludzkiego życia. Dławi wreszcie pojęcie małżeństwa jako wspólnoty życia i miłości. I wobec tego wszystkiego Pan Prezydent wykazał prawdziwą nonszalancję. Chociaż miał szansę, to trzeba bardzo mocno podkreślić, miał szansę bardzo wyjątkową, ponieważ miał bardzo wyraźne głosy: Konferencji Episkopatu Polski, przewodniczącego tej konferencji ks. abp. Stanisława Gądeckiego, miał wypowiedzi chociażby prof. Bogdana Chazana. Jednym słowem, miał wypowiedzi ludzi o nieskończenie wiele od siebie mądrzejszych i mądrzejszych od swoich doradców. Mógł raz w ciągu swojej kadencji posłuchać ludzi mądrych. I mógł przynajmniej tę kadencje zakończyć jednym pozytywnym akcentem. Niestety, tak się nie stało. To jest finał tej kadencji, która była kadencją wyjątkowo złą, wyjątkowo nieudaną i zostaje przypieczętowana podpisaniem ustawy tragicznej w konsekwencjach.

Chciałbym zwrócić uwagę na dwie bardzo ważne sprawy. Pierwszą jest rozumienie sumienia. Sumienie, na które dzisiaj często się powołujemy nie jest absolutną normą moralności. Gdyby tak było, musielibyśmy usprawiedliwiać Hitlera, Stalina, komunistów, zbrodniarzy nazistowskich. Wszyscy oni prawdopodobnie kierowali się w jakiejś mierze swoim sumieniem. Jeżeli właśnie oceniamy tych ludzi i ich czyny jako złe, to dlatego, że kierujemy się pewną obiektywną normą moralną. Jeżeli Pan Prezydent chciał się opowiedzieć właśnie za stroną moralną całego tego sporu, to powinien szukać argumentów natury obiektywnej, a więc związanych z prawem moralnym, związanych z godnością osoby ludzkiej. A ustawy in vitro ani z prawem moralnym, ani z godnością osoby ludzkiej nie da się po prostu pogodzić. Należy tę ustawę po prostu odrzucić, bo jest ona zła. To tak, jakbyśmy kierując się właśnie jakimiś ludzkimi bliżej nieokreślonymi sumieniami, np. zgadzali się na jakąś ustawę powiedzmy janosikową zezwalającą na rabunek bogatych w imię zaspokojenia potrzeb biednych. Powiedzmy, że odpowiada to jakiejś części ludzkich sumień. Albo godzimy się na ustawę zgodną z sumieniami taką, która np. nakazuje dyskryminować rudych albo piegowatych, dlatego że ci ludzie nam się po prostu nie podobają i to odpowiada naszym sumieniom. Jeżeli opowiadamy się za bliżej nieokreślonym pojęciem sumienia, to wtedy po prostu wchodzimy w pułapkę relatywizmu i subiektywizmu moralnego, a to jest bardzo niebezpieczne. Warto zauważyć, że Pan Prezydent podpisał ustawę o in vitro w rocznicę podpisania Manifestu PKWN. Nie wiem, czy był świadom zbieżności tych dat, ale dla mnie nie jest to dziełem przypadku, że podpisuje tę ustawę w dniu związanym z tak kompromitującą historią w dziejach Polski współczesnej. Data PKWN-u jest datą odsłaniającą też dramat ludzkich sumień. Ludzi, którzy w jakiś sposób poszli właśnie za głosami swoich zmanipulowanych sumień. Oddali się na służbę PRL-u i temu PRL-owi wiernie służyli.

Raz jeszcze powtarzam: sumienie nie jest ostatecznym wyznacznikiem ludzkiej moralności. Sumienie ma być sądem rozumu praktycznego. Sumienie ma być sanktuarium spotkania człowieka z Bogiem, gdzie człowiek słyszy głos Boga. Wsłuchuje się w ten głos. Wsłuchuje się w jego prawo moralne. A dla ludzi niewierzących sumienie ma być głosem rozumu praktycznego. Rozumu, który właśnie odczytuje na zasadzie prostych sylogizmów. Życie ludzkie należy chronić, a nie zabijać. W przypadku in vitro zabijamy kilka istnień ludzkich po to, żeby wyprodukować jedno istnienie ludzkie. Wniosek – nie wolno stosować tej zasady. To jest właśnie prosty sylogizm, który jest dostępnym dla każdego człowieka racjonalnie myślącego.

I tu chcę wrócić do drugiego elementu wytkniętego przez Pana Prezydenta, że w tym sporze wzięły górę emocje. Brały górę emocje właśnie po stronie platformy obskuranctwa, czyli tak zwanej Platformy Obywatelskiej. Po stronie Pana Prezydenta, po stronie jego doradców. Tam właśnie górę brały emocje. Naprawdę nie można znaleźć żadnego logicznego, racjonalnego punktu zaczepienia ustawy o in vitro. Już sam jej tytuł – ustawa o leczeniu bezpłodności – jest po prostu tytułem zakłamanym, nieprawdziwym, niezgodnym z rzeczywistością. Przecież w całej tej ustawie nie ma ani jednego wątku dotyczącego terapii, dotyczącego leczenia niepłodności. To jest ustawa o reprodukcji, o eugenice, o niszczeniu poczętego życia. I pod takim tytułem ta ustawa powinna być ogłaszana. Więc jeżeli górę wzięły emocje, to nie po stronie kościelnej, konserwatywnej, opozycyjnej w stosunku do tej ustawy. My – Kościół, prawica – staliśmy i stoimy na stałym gruncie poszanowania rozumu ludzkiego. I to trzeba sobie jasno, bardzo wyraźnie powiedzieć. Ta ustawa jest nie tylko w sprzeczności z prawem Bożym, z prawem moralnym związanym z Dekalogiem, związanym z wizją małżeństwa objawioną na kartach Pisma Świętego, ale to jest ustawa sprzeczna z rozumem. Kościół po raz kolejny pokazuje, że stoi na straży ludzkiego rozumu, prawdy o człowieku, a ci, którzy występują przeciw Kościołowi są ciemną stroną ciemnogrodu, tą rzeczywiście stroną obskurancką, która w sposób zupełnie nonsensowny i arogancki w stosunku do rzeczywistości próbuje argumentować. Proszę zauważyć, jedyny argument, jaki pada z tamtej strony to jest argument na wskroś emocjonalny. Ci ludzie chcą mieć dziecko i dlatego mają prawo do jego posiadania.

To jest tylko argument emocjonalny. Tu nie ma żadnej racjonalności. Bo jeżeli powiemy, że rodzice mają prawo do posiadania dziecka, to zdanie to ma jakikolwiek sens wtedy i tylko wtedy, kiedy powiemy, że dziecko ma prawo do posiadania rodziców. A nie dziecko zostaje skazane na reproduktorów. Na nie wiadomo z resztą bliżej nieokreśloną liczbę rodziców biologicznych czy genetycznych. I po tej stronie właśnie nie ma żadnego argumentu racjonalnego. Dosłownie żadnego. Natomiast poczynając od nazwy tej ustawy przez próbę definiowania zarodka w tej ustawie, kończąc właśnie na przypisaniu tych możliwości reprodukcyjnych dowolnej grupie partnerów, mamy do czynienia z jakąś ogromną eksplozją emocji zupełnie irracjonalną. I tak jak to bywa w przypadku emocji. One przysłaniają człowiekowi zdrowy rozsądek, przysłaniają zdolność myślenia i sprawiają, że człowiek po prostu traci tę zdolność ulegając emocjom, przez które człowiek może się zagubić. Ta ustawa jest właśnie takim produktem zagubionym albo też produktem celowo gubiącym życie poszczególnych ludzi.

Musimy sobie przypomnieć to, co doskonale wiemy, że głos księży biskupów nie jest głosem biskupów polskich, nie jest głosem Episkopatu Polski – to jest głos Kościoła Powszechnego. On zostaje skonkretyzowany w obliczu konkretnej sytuacji w Polsce, ale to jest przecież głos, który płynął z nauczania św. Jana Pawła II wyrażonego w encyklice Ewangealium Vitae przede wszystkim, ale także w dokumentach Kongregacji Nauki Wiary opublikowanych za czasu pontyfikatu św. Jana Pawła II. Tu nie ma jakiejś alternatywy. Słyszy się czasem głosy ignorantów; ludzi, którzy gdzieś tam coś słyszą, ale nie wiedzą do końca, o co chodzi. I oni próbują twierdzić, że to jest głos tylko biskupów polskich, że papież mówi trochę inaczej, że jest bardziej spolegliwy. Tak nie jest. Papież nie może być spolegliwy w stosunku do zabijania życia nienarodzonych. Żaden papież nie może być spolegliwy w stosunku do rozerwania jedności małżeńskiej. To jest sprawa bardzo fundamentalna. To nie jest dyskusja, to nie jest głos Episkopatu o JOW-ach, o progach podatkowych, to nie jest głos episkopatu o ograniczeniach prędkości w obszarze zabudowanym. To jest głos Episkopatu dotyczący spraw fundamentalnych, dotyczących życia ludzkiego, jedności małżeńskiej i aktu prokreacji, godności życia człowieka. To są fundamenty, na których zbudowane jest chrześcijaństwo wraz w wcieleniem Jezusa Chrystusa, bo właśnie wraz z tym momentem te wszystkie elementy zostają wciągnięte, że tak powiem, na listę najważniejszych tematów chrześcijaństwa.

Dlatego ktoś, kto odrzuca te tematy, po prostu nie jest w Kościele i to trzeba jasno powiedzieć. Zarówno parlamentarzyści, senatorowie, politycy, którzy podpisywali, brali udział w tworzeniu tej ustawy, w jej podpisywaniu nie są w sposób materialny w Kościele, dlatego że zaprzeczyli podstawowym prawdom życia chrześcijańskiego. Podobnie też pary małżeńskie, które zdecydowałyby się na ten zabieg, niestety, ale trzeba powiedzieć – przy całym zrozumieniu dramatu tych ludzi i przy całym współczuciu dla cierpienia, którym oni są dotknięci – to nie jest droga do pokonania tego cierpienia.

Nawiasem mówiąc, chcę bardzo mocno podkreślić, że warto spoglądać na problem niepłodności w kategoriach cierpienia. Patrzenie w kategoriach choroby, jak to się sugeruje, rodzi nadzieję terapii czy skutecznego uzdrowienia. Niepłodność jest cierpieniem. To jest słowo o wiele bardziej ciążące, o wiele bardziej poważne, ale ono też pokazuje, że z cierpieniem trzeba starać się żyć, tak żeby nadać temu cierpieniu sens. Oczywiście, są sytuacje w których cierpienie możemy pokonać, ale są sytuacje bardzo dramatyczne, będące wielkim wyzwaniem dla człowieka, kiedy to cierpienie można przyjąć i uczynić z niego wartość. Tak z resztą proponuje to Kościół w Donum Vitae – w instrukcji Kongregacji Nauki Wiary. Powtarzam po raz kolejny być może, ale tekst tej instrukcji jest dla mnie niezwykły. W dokumencie tym kardynał Ratzinger zachęcał do tego, aby małżonkowie niepłodni stanęli ze swoją niepłodnością pod Krzyżem Chrystusa, który jest źródłem duchowego ojcostwa i duchowego macierzyństwa, który jest właśnie źródłem duchowej płodności. To jest oczywiście bardzo teologiczne sformułowanie, ale każdy z nas, który doświadczył w życiu jakiegokolwiek cierpienia czy choroby, czy śmierci kogoś bliskiego, czy jakiegokolwiek cierpienia związanego z krzywdą czy niesprawiedliwością wie, jak wielką moc stanowi Krzyż Chrystusa. Jestem głęboko przekonany, że ci ludzie, którzy są dotknięci cierpieniem niepłodności z chwilą stanięcia pod Krzyżem odnajdą w nim siłę, odnajdą moc, odnajdą sens swojego życia. Natomiast jeżeli będą próbowali pokonać to cierpienie w sposób niegodziwy, jeżeli będą próbowali zamienić ten Krzyż na szkiełko Petriego, na którym dokonuje się zapłodnienie in vitro, to będzie miało niestety swoje konsekwencje bardzo tragiczne. O wiele bardziej tragiczne niż można sobie to wyobrazić.

My dzisiaj, często w obliczu chociażby ostatnich dyskusji, znowu wracamy do sfery emocjonalnej. Były wypowiedzi ludzi wyprodukowanych drogą in vitro, ich rodziców, były to okładki w jednym z tygodników – nie mam bruzd, jestem normalnym dzieckiem – itd. itd. Proszę zauważyć: to znowu jest granie na ludzkich emocjach. Nie będziemy się licytować, możemy pokazywać zarówno zdjęcia tych dzieci, które urodziły się w sposób zdrowy, jak i o wiele więcej bardzo tragicznych obrazów i tragicznych ilustracji tych, którzy urodzili się z różnymi wadami. Nie chodzi tutaj o tego typu licytacje. Chodzi o powagę, o szacunek dla ludzkiego życia, dla wartości ludzkiego cierpienia. Pokonywanie cierpienia na skróty przez technologię, poprzez niszczenie wartości i godności ludzkiego życia nie jest drogą ani godną, ani uszczęśliwiającą człowieka.

Ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz

drukuj