ISIS chyli się ku upadkowi. Państwa Europy Zachodniej mają problem, co zrobić z wracającymi bojownikami tzw. Państwa Islamskiego pochodzącymi z ich krajów
Wspierani przez USA bojownicy Syryjskich Sił Demokratycznych w ciągu kilku dni powinni zlikwidować ostatnią enklawę tak zwanego Państwa Islamskiego. Będzie to oznaczać całkowity upadek samozwańczego kalifatu. Obecnie ofensywa została wstrzymana, by zapewnić ewakuację cywili z terenów zagrożonych walkami.
Wszystko wskazuje na to, iż upadek ISIS w Syrii jest już bardzo bliski. W rękach dżihadystów pozostała już tylko niewielka część terenu obleganego przez siły syryjskie.
Dr Łukasz Fyderek wskazuje, że w Syrii toczą się ostatnie walki.
– To jest oczywiście tylko mały wycinek tego co się dzieje Syrii, ale bardzo istotny z punktu widzenia bezpieczeństwa Europy. W toku tych walk dochodzi do przejęcia dużej ilości jeńców, którzy są bojownikami, bądź żonami i dziećmi bojowników Państwa Islamskiego. W świetle deklaracja Donalda Trumpa, o wycofaniu się wojsk amerykańskich z wschodniej Syrii, pojawia się dylemat, jakie będą dalsze losy tych osób – akcentuje politolog.
Prezydent USA apeluje, by Wielka Brytania, Francja i Niemcy przyjęły z powrotem ponad ośmiuset bojowników organizacji Państwo Islamskie ujętych w Syrii oraz by postawiono ich przed sądem. Jednak kraje te wciąż nie uporały się z dżihadystami działającymi na terenie Europy. Ostatnio w Niemczech miała miejsce obława na muzułmańskich radykałów. Na celowniku śledczych znaleźli się radykalni muzułmanie, którzy – według prokuratury – mieli przygotowywać się do wyjazdu na wojnę w Syrii.
– Mimo pewnego kagańca poprawności politycznej, co bardziej rozsądni, a i odważni analitycy od dłuższego czasu wskazują, że zwarte środowiska imigranckie w sposób naturalny stanowią zaplecze dla radykalnych grup ekstremistycznych – podkreśla prof. Krzysztof Kubiak, historyk wojskowości.
Dwunastu mężczyznom w wieku od 26 do 31 lat zarzuca się przygotowywanie „aktu zagrażającego bezpieczeństwu państwa”.
– Oczywiście pod żadnym pozorem nie można stawiać znaku równości, że muzułmanin równa się terrorysta, ale czy to doświadczenia z Londynu, Madrytu, czy francuskie wskazują, że macki organizacji terrorystycznych szczególnie głęboko zapuszczane są tam, gdzie muzułmanie znajdują się w sytuacji społecznie nienajlepszej, a hasła radykalnych imamów padają na podatny grunt – akcentuje ekspert.
Od 2012 roku na dżihad do Syrii i Iraku wyjechało z Niemiec 1050 osób. 150 z nich zginęło, a jedna trzecia wróciła do Berlina i innych miast.
– Teraz jest problem, co z nimi zrobić. Widać, że służby specjalne z Niemiec czy szerzej mówiąc państw zachodnich słabo monitorują tego typu środowiska, że te osoby spokojnie mogą działać i sprawa ujawnia się dopiero na etapie, kiedy piszą o tym media – mówi dr hab. Aleksander Głogowski z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Ekspert wskazuje na kolejny problem związany z migracją.
– Pojawiają się poważne głosy, żeby dopuszczać osoby, które są tzw. nowymi Niemcami do służby w bundeswehrze, a więc osoby te będą przeszkolone wojskowo w armii, która może przeżywa jakieś kłopoty, ale na pewno pod względem wyszkolenia jest jedną z lepszych armii w Europie – wskazuje politolog.
Choć wojna w Syrii dobiega końca to nie skończyły się problemy z radykalnym islamem.
TV Trwam News/RIRM