„Pod namiotem” walczymy o Polskę

Z Samuelem R. Pereirą, rzecznikiem Stowarzyszenia Solidarni 2010, rozmawia
Mariusz Bober

Stowarzyszenie opublikowało nagranie obnażające kłamstwo zastępcy szefa
warszawskiej straży miejskiej na temat przyczyn obrażeń dziennikarza Michała
Stróżyka, faktycznie napadniętego przez strażników miejskich. Czy władze
wytłumaczyły się z tego?

– Niestety, nie było żadnej reakcji ze strony władz miejskich. Dlatego jeszcze
raz opublikowaliśmy nagranie udostępnione nam przez zaprzyjaźnionego internautę,
na którym widać, jak strażnicy miejscy powalają na ziemię Michała Stróżyka, a na
obraz nałożony jest tekst oświadczenia zastępcy komendanta straży miejskiej
Zbigniewa Włodarczyka, w którym stwierdza on, że "ktoś wbiegł na strażników i
przewrócił zarówno funkcjonariuszy, jak i Stróżyka". Tymczasem każdy może
obejrzeć to nagranie i zobaczyć, że było zupełnie inaczej, niż twierdzą władze
straży miejskiej. Dziennikarz został przewrócony i pobity przez funkcjonariuszy
straży miejskiej.

A czy zmieniło się zachowanie policjantów i strażników miejskich wobec
działaczy Stowarzyszenia protestujących na Krakowskim Przedmieściu?

– Zadziwia mnie fakt, że wciąż kręci się koło naszego namiotu wielu
funkcjonariuszy, głównie straży miejskiej. Nie możemy inaczej odbierać ich
zachowania niż jako próby nękania nas. Jesteśmy najwidoczniej postrzegani jako
zagrożenie. Oczekiwałbym, by funkcjonariusze publiczni dbali także o nasze
bezpieczeństwo. Tymczasem np. w poniedziałek strażnicy miejscy znowu nękali
jedną z osób, która wspiera naszą akcję protestacyjną. Gdy ta osoba chciała
przyczepić mocowanie namiotu do stojącej obok latarni, rzuciło się na nią 6
strażników. Zagrozili też skierowaniem sprawy do sądu grodzkiego za rzekome
zaśmiecanie terenu miejskiego. Gdy zdenerwowany zachowaniem strażników jeden z
kolegów powiedział do któregoś z nich: "pacan", ci wezwali policję, która
aresztowała go pod zarzutem obrazy funkcjonariusza publicznego na służbie.

Mówiąc krótko, strażnicy miejscy dążą do jak najszybszej likwidacji
niewygodnej dla władz Warszawy i obecnego rządu akcji protestacyjnej
"Solidarnych"?

– Tak. Strażnicy czekają tylko na pretekst, by interweniować. Gdy któraś z osób
trzymających namiot lub opierających jego ramiona na nodze chce ustawić go na
chodniku, od razu pojawia się funkcjonariusz, nad wyraz gorliwie pouczający, że
nie wolno nam tego robić. Strażnicy twierdzą bowiem, że gdybyśmy ustawili namiot
bezpośrednio na chodniku, byłoby to "zabudowanie ustawione w pasie drogowym".

Nie brakuje solidarnym rąk i nóg do noszenia "namiotu Solidarnych"?
– Mamy nadzieję, że nasza inicjatywa "krzyku obywatelskiego" spotka się z
szerszym odzewem, że zareagują także m.in. posłowie do polskiego Sejmu.

Jak długo Stowarzyszenie zamierza protestować?
– Aż do spełnienia naszych 4 postulatów. Chodzi o dymisję 5 ministrów obecnego
rządu, tzn.: premiera Donalda Tuska i szefa jego kancelarii Tomasza Arabskiego,
Radosława Sikorskiego, ministra spraw zagranicznych, Bogdana Klicha, ministra
obrony narodowej, i Jerzego Millera, ministra spraw wewnętrznych i
administracji, za zdradę interesów państwa polskiego poprzez oddanie władzom
rosyjskim śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. Ludzie ci nie zrobili nic,
by przekazano do naszego kraju czarne skrzynki oraz wrak rozbitego w Smoleńsku
tupolewa, które są polską własnością. Drugi postulat to powołanie
międzynarodowej komisji do zbadania przyczyn katastrofy. Chcemy ponadto zgody na
ekshumację ciał ofiar tych rodzin, które zwróciły się z prośbą o jej
przeprowadzenie. Ostatni postulat to ujawnienie zdjęć satelitarnych z miejsca
katastrofy w Smoleńsku. To są pierwsze kroki w kierunku przywrócenia normalnego
funkcjonowania państwa, o co w sposób pokojowy walczymy.

To znaczy, że akcja może trwać co najmniej do wyborów parlamentarnych?
– Liczymy się nawet z dłuższym protestem, trwającym nawet po wyborach
parlamentarnych.

Stowarzyszenie rozpoczyna też cykl miniwykładów z udziałem znanych
autorytetów. To próba zachęcenia Polaków do zastanowienia się nad przyszłością
kraju?

– Staramy się również nadać naszej akcji rys intelektualny. Stąd inicjatywa
cyklu rozpoczętych w środę spotkań "pod namiotem", czyli wykładów wygłaszanych
przez znane osobistości życia publicznego, profesorów: Ryszarda Legutkę,
Ryszarda Terleckiego i Zdzisława Krasnodębskiego, a także szefa parlamentarnego
zespołu ds. katastrofy smoleńskiej posła Antoniego Macierewicza. Wykłady mają
charakter otwarty, każdy może na nie przyjść. Po zakończeniu wykładów można
będzie również porozmawiać o obecnej sytuacji Polski, o naszej historii,
polityce, religii, itd. Zrobimy wszystko, by na te tematy toczyła się rzetelna i
kulturalna dyskusja. Mówię o tym, ponieważ niestety często spotykamy się z
atakami i rzucanymi na nas obelgami. Tymczasem jesteśmy otwarci także na tych,
którzy mają inne poglądy, ale umieją je w cywilizowany sposób przedstawiać.
Odbyliśmy już wiele takich dyskusji, które miały konstruktywny charakter.
Próbowaliśmy rozmawiać także z Adamem Michnikiem i reżyserem Andrzejem Wajdą.

Jakie były efekty?
– Jako rzecznik Solidarnych 2010 próbowałem przez megafon zaprosić najpierw
jednego, a potem drugiego z tych panów do rozmowy, gdy szli oni na spotkanie do
Pałacu Prezydenckiego. Obaj jednak nie chcieli z nami rozmawiać.

Niedawno w Gdańsku również władze miasta rządzonego przez polityków PO
spacyfikowały manifestację zorganizowaną m.in. przez lokalne struktury PiS.
Chyba nie tylko "Solidarni" przeszkadzają obecnym władzom?

– Bardzo nas niepokoi to, jak władze traktują swoich obywateli. W tym kontekście
dla mnie przełomowy był moment tegorocznych obchodów 1. rocznicy katastrofy
smoleńskiej. Dzień wcześniej, 9 kwietnia, zorganizowaliśmy manifestację przed
ambasadą rosyjską w Warszawie. W jej trakcie ubrani po cywilnemu policjanci
aresztowali Filipa Rdesińskiego, który spalił kukłę obecnego premiera Rosji
Władimira Putina. Polacy powinni wiedzieć, że jest to osoba, która odpowiada za
ludobójstwo mieszkańców Czeczenii. Znamienne jest, że do ataku na manifestację z
9 kwietnia dołączył Andrzej Lepper, krytykując współorganizatora manifestacji
Piotra Lisiewicza za obrazę Władimira Putina. Po tym wydarzeniu następnego dnia,
podczas naszego protestu w Warszawie, policja ustawiła już barierki i rzuciła
przeciw nam kordon funkcjonariuszy straży miejskiej. Przygotowano też na nas
armatki wodne i uzbrojonych w pałki policjantów. Te działania oraz pobicie
Michała Stróżyka, stałe nękanie nas i pacyfikacja w Gdańsku pokazują, jaki jest
naprawdę stosunek obecnych władz do obywateli.

Chcą zdławić wszelką krytykę…
– Władze osłaniają działania funkcjonariuszy, którzy atakowali Michała Stróżyka,
a przeciw niemu skierowały pozew do sądu… Takie zachowanie powinno niepokoić
każdego Polaka, niezależnie od jego poglądów politycznych, ponieważ
demoralizacja funkcjonariuszy publicznych jest obiektywnie niepokojącym
zjawiskiem. Przecież partie polityczne mogą się zmieniać u sterów rządów, a
zachowujący się w wyżej opisany sposób funkcjonariusze zwykle pozostają na
stanowiskach. Dlatego niestety trzeba przyznać rację tym, którzy uważają, że
funkcjonariusze porządku w Warszawie zachowują się jak gwardia przyboczna
prezydent miasta Hanny Gronkiewicz-Waltz.

Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl