O dobrych uczynkach

Dlaczego za komuny ludzie wstępowali do Służby Bezpieczeństwa?
Wprawdzie miałem do czynienia z kilkoma esbekami, ale żaden mi się nie zwierzał.
Przeciwnie – chcieli, żebym to ja im się zwierzał, do czego nie widziałem
żadnego powodu. Jednak dzięki panu generałowi Sławomirowi Petelickiemu możemy
naszą ciekawość w tym względzie zaspokoić. Pan generał Petelicki, w swoim czasie
funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa, powiedział, że wstąpił do SB po to, by
spełniać dobre uczynki.

Skoro pan generał tak mówi, to wprawdzie nie wypada zaprzeczać, ale wydaje
się, iż więcej sposobności do dobrych uczynków można było zyskać w jakimś
zakonie, zwłaszcza że skądinąd wiadomo, iż podstawowym zadaniem SB w Polsce było
podtrzymywanie komunistycznej władzy, to znaczy władzy sowieckich agentów
poprzebieranych za tubylczych dygnitarzy wojskowych i cywilnych. („Bo Berman
oraz Minc Hilary, ludowej władzy dwa filary…”). Krótko mówiąc, funkcjonariusze
SB byli kimś w rodzaju agenciaków sowieckich agentów. Czy wykonując te niezbyt
zaszczytne obowiązki, mieli rzeczywiście wiele okazji do spełniania dobrych
uczynków – śmiem wątpić, chyba że taka sposobność trafiała im się „bez swojej
wiedzy i zgody”.
O ile u nas, podobnie zresztą jak w innych krajach tak
zwanego – nie bez słuszności – naszego obozu, rządzili sowieccy agenci
poprzebierani za tubylczych dygnitarzy, to kto właściwie rządził w samym cudnym
raju, czyli Związku Sowieckim? Mówiło się, że „partia”, („partia Lenina simwoł
swabody…”), ale tak naprawdę to każdy wiedział, że w cudnym raju rządzą
„organy”, to znaczy razwiedka, która całą tę „partię Lenina” w krótkich abcugach
przerobiła na swoich seksotów (seksot – sekrietnyj sotrudnik, czyli tajny
współpracownik). Kiedy na skutek totalnego bankructwa nastąpiło rozwiązanie
cudnego raju, razwiedczykowie natychmiast przestawili się na nowy ustrój i
położywszy kres rządom nieprzytomnego od wódki Borysa Jelcyna, za plecami
którego grandziarze, zwani „oligarchami”, rozkradali Rosję, przystąpili do
mozolnej odbudowy rosyjskiego imperium. Z punktu widzenia geopolitycznego bowiem
Rosja cofnęła się prawie o 300 lat, tracąc niemal wszystkie zdobycze Stalina,
Mikołaja I, a nawet Katarzyny. Ale kiedy w ostatnią środę oglądaliśmy
majstersztyk rosyjskiej polityki historycznej w wykonaniu premiera Włodzimierza
Putina w Katyniu, to nikt chyba nie miał wątpliwości, że proces odbudowy
imperium jest już bardzo zaawansowany – ze strategicznym partnerstwem
rosyjsko-niemieckim na czele. Na tym tle sytuacja Polski tracącej suwerenność
polityczną, przekształcanej w rodzaj strefy buforowej, a więc obszaru
rozbrojonego, oraz w strefę pół rzemieślniczej, pół przemysłowej wytwórczości i
ekscytowanej dziadowskimi sensacjami z politycznego półświatka tubylczych
mężyków stanu, prezentuje się wyjątkowo mizernie. A przecież i u nas rządzi
razwiedka – ci wszyscy generałowie broniący „dobrego imienia” i pułkownicy
wystawiający na polityczną scenę swoje kreatury. To dlaczego tam sprawy idą ku
lepszemu, a u nas – raczej odwrotnie?
Wydaje się, że przyczyna leży w
nawykach naszych tubylczych razwiedczyków. W odróżnieniu od razwiedczyków
rosyjskich, którzy jednak przyzwyczajeni byli do samodzielności swojego państwa,
u naszych tajniaków nawyk wysługiwania się obcym musiał zejść aż do poziomu
instynktów. Sama myśl o niepodległości państwowej i suwerenności politycznej
najwyraźniej nie tylko nie może pomieścić im się w głowie, ale wręcz napawa
trwogą. Tym właśnie tłumaczę sobie bezrefleksyjne poparcie dla uczestnictwa
Polski w Eurosojuzie i widoczne gołym okiem symptomy tropizmu do Związku
Sowieckiego, który tylko przesunął się ze wschodu na zachód.
Dlatego warto
przyjrzeć się sytuacji w Kirgistanie, gdzie na fali kolorowych rewolucji w 2005
roku, w następstwie demokratycznej – jakżeby inaczej – „rewolucji tulipanów”,
starsi i mądrzejsi zmienili tubylczą władzę, żeby zapewnić stabilne polityczne
podstawy amerykańskiej bazie lotniczej. Jednak postępujący proces odbudowy
imperium rosyjskiego sprawił, że tubylcze władze wypowiedziały dzierżawę bazy. W
rezultacie wybuchły przeciwko nim gwałtowne rozruchy. Oczywiście naturalnie i
spontanicznie, ale co nam szkodzi rzucić w przestrzeń pytanie, czy w ogóle można
być dziś skutecznym politykiem, nie będąc niczyim agentem?

 
Stanisław
Michalkiewicz

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl