Kazus Marcela Reich-Ranickiego

W czerwcu hucznie świętował 90. urodziny. W Niemczech, gdzie od wielu lat
mieszka, uznawany jest za wybitnego krytyka literackiego i autorytet w tej
dziedzinie. Bezkompromisowy w sądach oraz zarozumiały, lubi łajać i pouczać
innych. Jest jednak coś, co chciałby starannie ukryć przed opinią publiczną –
swoją antypolską, agenturalną przeszłość. Marcelowi Reich-Ranickiemu status
nietykalnego gwarantuje w Niemczech fakt, że jest Żydem, który przeżył
holokaust.

Marcel Reich-Ranicki mówi o sobie, że jest "w połowie Polakiem, w połowie
Niemcem, ale w całości Żydem". Dopytywany o swoje polskie korzenie, szybko się
irytuje i dodaje, że "nie ma dużo polskich uczuć". W Niemczech szaloną
popularność zdobył jako krytyk literacki. "Papież literatury", jak jest
określany, swoją opinią wielokrotnie decydował o przyszłości pisarzy i ich
dzieł. Choć kapryśny i zarozumiały, jest uwielbiany, podziwiany i tak naprawdę
niewielu obchodzi prawda o jego niechlubnej przeszłości, która kilka lat temu
ujrzała światło dzienne. On sam zresztą niechętnie do niej wraca, jeśli już – to
ją bagatelizuje, a nawet kreuje się na ofiarę najpierw holokaustu, a potem
systemu komunistycznego.

Młodość Marcela Reicha

Ranicki, który w czerwcu świętował hucznie swoje 90. urodziny, urodził się we
Włocławku jako Marcel Reich. W wieku dziewięciu lat przeniósł się wraz z
rodzicami do Niemiec. Tam zdał maturę i rozpoczął pracę jako urzędnik w jednym z
domów handlowych. Studiów nigdy nie skończył. Jako polski Żyd bez niemieckiego
obywatelstwa został wydalony w 1938 r. z III Rzeszy i powrócił do Polski. Od
tego momentu wersja wydarzeń Ranickiego znacznie różni się od faktów ujawnionych
przez historyków Instytutu Pamięci Narodowej. Wspomnienia związane z Polską,
które stanowią część jego autobiograficznej książki "Moje życie", określają oni
jednoznacznie jako fałszerstwo historyczne.
Pierwsze rozbieżności dotyczą okresu z warszawskiego getta. Niemiecki historyk i
korespondent dziennika "Die Welt" w Polsce Gerhard Gnauck, autor książki "Reich-Ranicki
– polskie lata", w jednym z wywiadów określa temat getta jako bardzo drażliwy
dla Ranickiego. Według niego, młody Marcel współpracował z administracją getta,
pracując w Judenracie jako szef tłumaczy. Co ciekawe, w swoich wspomnieniach
Ranicki próbuje kreować się na człowieka zbliżonego do ruchu oporu w getcie, na
co nie posiada żadnych dowodów. Zdaniem Gnaucka, sam fakt pracy w Judenracie
świadczy o tym, że należał raczej do ludzi władzy niż do ruchu oporu. Ranicki
twierdzi, że w 1943 r. udało mu się uciec podczas transportu do obozu zagłady w
Treblince. Wojnę przetrwał, ukrywając się u jednej z polskich rodzin na
Gocławiu.

Przykładna kariera w UB

Po zakończeniu wojny bardzo szybko odnalazł się w nowej rzeczywistości. Wstąpił
do komunistycznego wojska i rozpoczął służbę w Zarządzie Polityczno-Wychowawczym
Wojska Polskiego. Następnym stopniem w jego niechlubnej karierze była praca w
Głównym Urzędzie Cenzury w Katowicach od lutego 1945 roku. Ranicki przekonuje,
że podejmując pracę w tym urzędzie, początkowo nie miał świadomości, iż podlega
on kontroli Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Tymczasem z dokumentów, do
których dotarli historycy Instytutu Pamięci Narodowej, wynika, że już 24
października 1944 r. własnoręcznie wypełnił "Kwestionariusz współpracowników
Resortu Bezpieczeństwa Publicznego", co było jednoznaczne z prośbą o przyjęcie
do bezpieki. W latach 80. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wydało publikację z
biogramami najbardziej aktywnych i znaczących ubeków, wśród których znalazł się
również Marcel Reich. Historyk IPN, dr Bogdan Musiał, nie ma wątpliwości co do
tego, że czas, w którym Reich został funkcjonariuszem, był okresem, kiedy grupy
operacyjne Urzędu Bezpieczeństwa dokonywały największych zbrodni. Jego zdaniem,
twierdzenie Ranickiego, że zajmował się wówczas budowaniem aparatu cenzury, jest
kompletnie niewiarygodne, ponieważ w pierwszych tygodniach i miesiącach po
"wyzwoleniu" służby bezpieczeństwa miały dużo ważniejsze – z ich punktu widzenia
– zadania.
– Do najważniejszych i najpilniejszych zadań funkcjonariuszy UB w tamtym okresie
należała przede wszystkim totalna pacyfikacja i podporządkowanie sobie zdobytych
terenów, aresztowanie i internowanie tzw. volksdeutschów oraz przede wszystkim
likwidacja wszelkich "elementów" mogących stanowić zagrożenie dla państwa
komunistycznego – mówi dr Musiał. – W chwili obecnej nie mamy jeszcze na to
żadnych konkretnych dowodów, ale z akt, którymi dysponujemy, wynika, iż Marcel
Reich był szefem grupy operacyjnej na tym obszarze – zaznacza. Wiadomo też, że w
bezpiece służyła wówczas również jego żona.

Wzorowy agent w Berlinie

Pod koniec 1945 r., ze względu na brak dyscypliny w podległej mu jednostce oraz
jego przesadne poczucie własnej wartości, Reich został odwołany ze stanowiska.
Nie oznaczało to jednak końca jego błyskotliwej kariery w służbie władzom
komunistycznym. Według dokumentów zgromadzonych przez IPN, został skierowany do
pracy w polskim Biurze Rewindykacji i Odszkodowań w Berlinie. Działalność w
obrębie tego biura była jedynie przykrywką dla prawdziwej działalności, ponieważ
w rzeczywistości działał na terenie Niemiec jako agent wywiadu komunistycznego.
Nie wiadomo dokładnie, jaki był zakres jego obowiązków, wiadomo natomiast, że
bardzo sumiennie się z nich wywiązywał, a jeden z jego bezpośrednich
przełożonych – wytrawny agent NKWD pułkownik Juliusz Burgin, chwalił go za
przejawy oddania, dużą samodzielność i własną inicjatywę.
Kiedy w 1946 r. zakończył służbę w Berlinie i powrócił do Polski, już oficjalnie
rozpoczął służbę w centrali wywiadu komunistycznego. Wtedy też bardzo szybko
awansował, najpierw na stanowisko porucznika, a potem kapitana. Cały czas
zbierając bardzo dobre opinie od swoich przełożonych, w dowód uznania za swoje
wybitne osiągnięcia został nagrodzony Złotym i Srebrnym Krzyżem Zasługi.

Działalność "Albina", czyli okres londyński

W 1949 r. Marcel Reich objął stanowisko najpierw zastępcy konsula, a potem
konsula PRL w Londynie. W tym samym czasie zmienił swoje niezbyt dobrze
kojarzące się nazwisko na Ranicki. Również ta funkcja, jak wynika z badań
przeprowadzonych przez historyka IPN Piotra Gontarczyka, była zajęciem o
charakterze czysto oficjalnym. W rzeczywistości bowiem pracował jako rezydent
wywiadu dla Departamentu VIII MBP. Trzeba przy tym pamiętać, że Londyn był
wówczas miejscem niezwykle ważnym na mapie politycznej Polski i Europy. Z
funkcji tej miał ustąpić, jak twierdzi, z przyczyn politycznych. Jednak zdaniem
jego biografa Gerharda Gnaucka, kreowanie się Ranickiego na dysydenta jest
kompletnie nieuzasadnione.
– Nie ma nigdzie śladu, żeby Ranicki w jakikolwiek sposób protestował, wprost
przeciwnie – był bardzo dobrym i efektywnym narzędziem w rękach władzy ludowej –
stwierdził Gnauck w jednym z wywiadów. Z dokumentów IPN wynika, że działalność
Ranickiego, noszącego pseudonim "Albin", wymierzona była przeciwko tamtejszym
polskim środowiskom niepodległościowym. Wiadomo dziś, że był nie tylko bardzo
skuteczny, ale również wyjątkowo bezwzględny i nieugięty wobec polskich
emigrantów. Miał okazję się o tym przekonać chociażby przebywający wówczas na
emigracji w Londynie polski pisarz Stanisław Cat-Mackiewicz, który – mając już
dosyć życia na wygnaniu – z prośbą o pomoc w bezpiecznym powrocie do Polski
zwrócił się właśnie do Ranickiego. Ten jako warunek postawił podjęcie przez
pisarza współpracy z komunistycznym wywiadem i zaproponował mu napisanie
historii polskiej emigracji od 1939 do 1945 roku. Mackiewicz jednak zdecydowanie
odmówił zostania konfidentem, co spowodowało, że "Albin" przekreślił jego szanse
na powrót do Polski.

Niewiarygodny nawet dla zwierzchników

Sam Ranicki konsekwentnie próbuje wybielić i wygładzić również ten etap w swoim
życiu. Z rozrzewnieniem wspomina warunki, w jakich przyszło mu wtedy żyć, duże i
świetnie wyposażone mieszkanie oraz luksusowe auto. Swoją antypolską działalność
bagatelizuje, twierdząc, że nie miał kontaktu z polskimi emigrantami, raporty
sporządzał na podstawie informacji otrzymywanych od kuzynów oraz plotek i prasy,
a jego głównym zadaniem było opiniowanie i recenzowanie sprawozdań oraz
przesyłanie ich do Warszawy.
Zdaniem Gerharda Gnaucka, rzeczywistym powodem odwołania Ranickiego z funkcji
konsula było to, że aparat agenturalny w Londynie zaczął się rozpadać, a wielu
agentów przeszło na stronę brytyjską. Wówczas w centrali wywiadu w Warszawie
zapadła decyzja o rozwiązaniu siatki wywiadowczej w tym mieście. W konsekwencji
Marcel Reich-Ranicki, uprzedzając swoją dymisję, poprosił o zwolnienie go z
misji dyplomatycznej i w listopadzie 1949 r. powrócił do Polski.
Jego służba w UB zakończyła się w styczniu 1950 r., kiedy to został zwolniony na
rozkaz ministra bezpieczeństwa publicznego Stanisława Radkiewicza i wyrzucony z
partii. Przez dwa tygodnie przebywał również w areszcie. Także te wydarzenia
Ranicki stara się przedstawić w świetle stawiającym go na pozycji osoby
poszkodowanej i represjonowanej przez komunistyczny aparat Polski Ludowej. Tyle
tylko że dokumenty archiwalne z tamtego okresu znowu świadczą na niekorzyść jego
wersji wspomnień. Wynika z nich bowiem, że został oskarżony o nielegalne wydanie
wizy swojemu szwagrowi Gerhardowi Behmemu. Wątpliwości przełożonych zaczęła
budzić również jego przeszłość, począwszy od pracy w Judenracie w getcie
warszawskim. Komunistom niejasne wydawały się również same okoliczności
wydostania się Reicha z getta, które nasuwały podejrzenie o kolaborację z
hitlerowcami. Dlatego, zdaniem historyków, wszelkie próby podejmowane przez
Ranickiego również w swojej autobiografii, mające na celu mistyfikowanie
wydarzeń związanych z wydaleniem go ze służby w UB, są czystą propagandą.

Nowe życie w powojennych Niemczech

W 1958 r. Reich-Ranicki, nie widząc możliwości dalszej kariery w komunistycznej
Polsce, wyjechał na stałe do Niemiec. Doktor Bogdan Musiał zauważa, że okres, w
którym Ranicki pojawił się w Niemczech, okazał się dla niego niesłychanie
korzystny.
– W Niemczech, po etapie podejmowania prób wyparcia i zapomnienia przeszłości,
nastąpił okres konfrontacji i rozliczeń z czasem drugiej wojny światowej i
holokaustem. Dla Ranickiego były to doskonałe warunki do rozpoczęcia nowego
życia – ocenia.
Od lat Marcel Reich-Ranicki cieszy się w Niemczech niesłabnącą popularnością.
Uznawany jest za wybitnego znawcę literatury. Jako krytyk od dziesięcioleci
związany jest z gazetą "Frankfurter Allgemeine Zeitung". W latach 1988-2001
prowadził w telewizji popularny program "Kwartet literacki". Bezkrytycznego
sposobu patrzenia Niemców na "bożyszcze literatury" nie zmąciły nawet odkryte
kilka lat temu rewelacje na temat ciemnych kart z jego przeszłości. Opinia
publiczna przyjęła te fakty dość obojętnie, a Gerhard Gnauck, autor biografii
Ranickiego, opisującej jego prawdziwą przeszłość, miał kłopoty ze znalezieniem
wydawcy dla swojej książki. Gnauck w jednym z wywiadów wspomina, że największe
wydawnictwa swoją odmowę uzasadniały tym, iż krytyk dobrze opiniował ich książki
i dlatego nie mogą mu tego zrobić. Tymczasem sam Marcel Reich-Ranicki jest
świadomy tego, że jako Żyd, który przeżył holokaust, w kraju, który stał się
bezpośrednim oprawcą jego narodu, może pozwolić sobie na bardzo wiele.
– On wykorzystuje kompleks winy Niemców w stosunku do Żydów – konkluduje dr
Musiał, na stałe mieszkający w Niemczech i od lat obserwujący "fenomen"
Ranickiego. – Nie znosi krytyki, a swoich przeciwników potrafi zakrzyczeć i
zmieszać z błotem – dodaje.
W kraju, który do dzisiaj ma problemy z wykryciem i osądzeniem zbrodniarzy z
czasów II wojny światowej, Marcel Reich-Ranicki raczej nie musi się obawiać
niewygodnych pytań dotyczących swojej wstydliwej przeszłości.
 

Bogusław Rąpała

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl