fot. PAP/EPA

Piłka nożna. Superliga – rewolucja, która spaliła na panewce?

Wiele hałasu o nic. Tak w skrócie można powiedzieć o chęci utworzenia europejskiej Superligi. Wygląda na to, że nowy twór szybko odszedł do lamusa.


Przypomnijmy – w nocy z niedzieli na poniedziałek ogłoszono powstanie Superligi, czyli nowego tworu, który założono przez europejskich gigantów na czele z Realem Madryt i jego prezesem Florentino Perezem. Rozgrywki miały składać się z dwudziestu zespołów, w tym dwunastu klubów-założycieli. Należały do nich: AC Milan, Juventus FC, Inter Mediolan, Atletico Madryt, Real Madryt, FC Barcelona, Liverpool FC, Manchester City, Manchester United, Arsenal FC, Chelsea FC  oraz Tottenham Hotspur.

Dlaczego zdecydowano się na taki krok? Odpowiedź wydaje się bardzo prosta. Klubami głównie kierowały finanse. W porównaniu do obecnych rozgrywek Ligi Mistrzów w Superlidze zarobiłby one przynajmniej trzy razy więcej. Oprócz władz klubowych nikt jednak nie krył swojego rozczarowania. Piłkarze, kibice i trenerzy wyrażali dezaprobatę. Najbardziej dało się to odczuć w Wielkiej Brytanii, gdzie na pomysł Superligi zareagował nawet rząd. Do rezygnacji z pomysłu utworzenia nowej ligi namawiał prezydent UEFA, Aleksander Ceferin.

Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Przed wtorkowym spotkaniem Premier League pomiędzy Chelsea a Brighton & Hove Albion kibice „The Blues” zebrali się przed stadionem i protestując, nie chcieli wpuścić autobusu swojej drużyny na stadion. Mecz rozpoczął się z piętnastominutowym opóźnieniem. Wtedy pojawiły się pierwsze doniesienia, że właśnie Chelsea oraz Manchester City chcą zrezygnować z udziału w Superlidze.


Tak też się stało, a w ślad za nimi poszły pozostałe cztery ekipy z Anglii. Kilka-kilkanaście godzin później oficjalne komunikaty o opuszczeniu Superligi ogłosiły również Atletico, Inter, Milan oraz Juventus. Do tej pory nie zrobiły tego jedynie Real i Barcelona. Szef „Dumy Katalonii” – Joan Laporta – twierdzi jednak, że projekt nowych rozgrywek nie przeszedł jeszcze do lamusa. Nazywa je wręcz „koniecznością”.

„Nasze stanowisko jest ostrożne. Superliga jest koniecznością, ale ostatnie słowo będzie należało do naszych socios. Wielkie kluby wnoszą do futbolu wielkie środki. Musimy bronić tego, co nasze, gdy dochodzi do ich dystrybucji. Rywalizacja musi być jednak atrakcyjna, oparta na sportowych osiągnięciach” – wyjaśnia prezes 26-krotnego mistrza Hiszpanii.

W podobnym tonie wypowiada się Florentino Perez. Sternik „Królewskich” uważa, że plany utworzenia nowych europejskich rozgrywek wciąż są jak najbardziej możliwe do zrealizowania.

„Projekt Superligi znajduje się w stand by. Jesteśmy ciągle wszyscy razem, dwanaście klubów i myślimy o przyszłości. Kary? Nie, ale też kontrakt nie pozwala sobie na odstąpienie od Superligi od tak. Na razie ustaliliśmy, że przystajemy i będziemy opowiadać, co to w ogóle jest. Powinniśmy byli od tego zacząć. Jesteśmy otwarci na każdą sugestię. Jeśli ktoś myśli, że Superliga przestała istnieć, myli się” – puentuje szef Realu Madryt.

Póki co wydaje się jednak, że nowy twór szybko stracił rację bytu. Losy kontrowersyjnego projektu z całą pewnością będą miały swój dalszy ciąg. Do akcji zamierza wkroczyć UEFA. Działacze najważniejszej europejskiej federacji piłkarskiej chcą ukarać kluby, które stały za pomysłem Superligi.

Sport.RIRM

drukuj