Nie zostawiajmy ich samych!

Kiedy chodzimy po ulicach syryjskich miast, krew dosłownie przylepia się do podeszew naszych butów. Nie ma miejsca, do którego nie dotarłaby przemoc. W tak dramatyczny sposób ks. abp Mario Zenari opisał 15 lutego br. w Radiu Watykańskim sytuację w nękanej wojną domową Syrii.

Podłoże polityczne

Jeszcze kilka lat temu Syria uchodziła za w miarę stabilny i spokojny kraj na Bliskim Wschodzie. Aby lepiej zrozumieć genezę tego konfliktu, sięgnijmy do najnowszej historii tego kraju. Od lat pięćdziesiątych ubiegłego stulecia Syria, jak wiele innych krajów tego regionu, była rządzona przez dyktaturę wojskową. Niewiele różniła się sytuacja podczas rządów sprawowanych przez partię Ba’ath, która rządziła Syrią w latach 60. Jej ideologię stanowiła mieszanka socjalizmu, arabskich dążeń do zjednoczenia świata arabskiego i poglądów zaczerpniętych z chrześcijańskiego myśliciela Michela Aflaka. Sowieckie wpływy były bardzo widoczne w tym czasie, również podczas wojen w 1967 i 1973 roku.

W tym okresie, podobnie jak w innych krajach tego rejonu, np. w Iraku, dyktatura wyeliminowała wszelkie ekstremizmy, w tym islamski, co skutkowało w miarę stabilną sytuacją dla mniejszości, w tym również chrześcijan. Bardzo skrótowo nakreśliłem tzw. polityczny aspekt konfliktu, który nie może ujść naszej uwadze.

Aspekt religijny

Mamy do czynienia właściwie z konfliktem religijnym pomiędzy dwoma odłamami islamu, popieranymi przez Arabię Saudyjską, sunnitami i szyitami, którzy mają poparcie Iranu. Nie możemy również zapominać o roli Turcji zarówno przed konfliktem, jak i w czasie jego trwania. Ta skomplikowana sytuacja nie pozwala na znalezienie rozwiązania dyplomatycznego, gdyż wielcy „gracze”, jak Rosja czy USA, nie są w stanie porozumieć się ponad swoimi interesami w tym rejonie. Ponadto docierają do nas informacje, że wielu tzw. powstańców to po prostu najemnicy opłacani przez Arabię Saudyjską lub inne kraje. Wielu z nich było szkolonych w Pakistanie czy Afganistanie, stąd mamy świadomość, z jakimi „powstańcami” mamy do czynienia.

Jakimi „obrońcami praw człowieka” i wolności są tzw. powstańcy, pokazują ostatnie doniesienia, jak chociażby to z Maaluli. Przypomnijmy: Investig’Action poinformowała, że dotychczas zabili oni już 20 osób i uprowadzili 15. Obecnie terroryści są wszędzie, w każdym kościele i klasztorze. Podpalili klasztory Mar Sarkie, Mar Bakhos, Saint-Serge i Bacchus. Niestety, otrzymywaliśmy wiele podobnych informacji wcześniej. W ubiegłym roku podczas pobytu w Libanie trafił do nas podobny apel z miasta Rableh.

Na prośbę patriarchy maronickiego Béchara Boutrosa Raï Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie przekazało doraźne wsparcie w wysokości 50 tys. euro dla 12 tys. chrześcijan z miejscowości Rableh położonej 1,5 km od granicy syryjsko-libańskiej oraz dostarczyło tam wiele ciężarówek jedzenia, leków i innych potrzebnych środków. Sytuacja była bardzo podobna. Ci, którzy starali się dostarczyć żywność czy leki, padali ofiarą snajperów. Jak skomplikowana jest to sytuacja, pokazują dyskusje Syryjczyków przebywających w Polsce. Nikt odpowiedzialny nie jest w stanie dać jednoznacznej odpowiedzi, która strona jest winna. W kraju ogarniętym wojną trudno o potwierdzenie informacji. Jednak coraz więcej wiadomości o „bojownikach islamskich” dociera również z krajów europejskich. Wielu radykałów muzułmańskich, zamieszkujących na co dzień w Europie, wykorzystało urlop na walkę z wojskami rządowymi. Jaki jest ich cel, zdradza jeden z dowódców. Współpracujący z Al-Kaidą szejk Omar Bakri w wywiadzie udzielonym portugalskiej stacji telewizyjnej podkreślał, że celem islamistów jest Baszar al-Asad i jego reżim. – Chcemy powstrzymać prześladowania. Ale jak wprowadzić sprawiedliwość? Wierzymy, że to będzie możliwe tylko wtedy, gdy wrócimy do Boga. Zarówno muzułmanie, jak i niemuzułmanie mogą żyć w kraju, w którym panuje islamskie prawo – stwierdził.

Możecie gwałcić chrześcijanki!

Wielki ajatollah szyicki pochodzący z Iraku, który związany jest z pewnymi grupami rebeliantów walczących w Syrii, Ahmad Al-Bghdadi Al-Hassani, stwierdził, że uzasadnione jest porywanie chrześcijanek przez muzułmanów oraz ich gwałcenie.

Duchowny muzułmański uznał, że ze względu na to, iż chrześcijanie są bałwochwalcami, to zgodnie z islamskim prawem kobiety chrześcijanki mogą być przez nich porywane i gwałcone. Wielki ajatollah wcześniej już uzasadniał w egipskiej telewizji swoje wywody, zarzucając chrześcijanom, że są nie tyko bałwochwalcami, ale także „przyjaciółmi syjonistów”. Wezwał ich do przechodzenia na islam. Zadeklarował, że jeśli się nie dostosują do islamskich wymagań, muszą być gotowi na śmierć. Dodał, że chrześcijanki mogą być porywane przez muzułmanów również jako kandydatki na żony, nawet jeśli są już zamężne.

Ajatollah, który pochodzi z Nadżafu w Iraku – jednego ze świętych miast szyickiego odłamu islamu – przebywa obecnie w Syrii. Wspomniany wcześniej jeden z przywódców rebeliantów zadeklarował, że walczy o państwo, gdzie będzie panował szariat. Co może się stać, wiemy z doświadczeń chociażby Iraku!

Sytuacja chrześcijan

Chrześcijanie w Syrii, podobnie jak w Iraku, szanowali legalną władzę, a stanowiąc mniejszość, zajmowali się głównie handlem, nie powodując niepokoju. Przed rozpoczęciem konfliktu wewnętrznego udzielali znaczącej pomocy uciekinierom z Iraku. Kiedy odwiedzałem przed trzema laty Damaszek, miałem okazję przekonać się naocznie, jak efektywnie ta mała grupa ludzi pomaga uciekinierom. Teraz sami są w takiej sytuacji i potrzebują naszej pomocy!

W rozmowach, jakie przeprowadziłem z uchodźcami przebywającymi w Jordanii, usłyszałem bardzo niepokojące informacje. Aktualnie według szacunków kościelnych około 4 mln ludzi przemieściło się w obrębie kraju, a 2 mln – ci, którzy mogli – wyemigrowali z kraju. Dane te potwierdza również ONZ.

Jak poinformował Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR) Antonio Guterres, liczba uchodźców z Syrii sięgnęła już 2 mln, z czego 1,8 mln wyemigrowało w ostatnich 12 miesiącach. Według danych ONZ codziennie granice Syrii przekracza ok. 5 tys. osób. Ich jedynym dobytkiem są często ubrania, które noszą. Syryjscy uchodźcy przebywają głównie w Egipcie, Jordanii, Iraku, Libanie i Turcji. Pozostający w kraju borykają się z wieloma problemami, od braku poczucia bezpieczeństwa, kiedy wychodzą na ulice, gdyż nie wiedzą, kto do nich strzela: rebelianci czy armia rządowa, po brak najbardziej podstawowych środków do życia.

Jedno jest oczywiste: giną niewinni ludzie, często chrześcijanie. Jak w każdej wojnie najbardziej cierpią bezbronni, kobiety, dzieci i starcy. Brak żywności, leków, wody i wszelkich potrzebnych środków do życia potęguje strach. Ponadto często są zakładnikami jednej bądź drugiej strony konfliktu. Rebelianci (choć nie wszyscy) starają się ukazywać chrześcijan jako zwolenników reżimu, natomiast strona rządowa oczekuje od nich zapewnień, jak dobrą opiekę sprawuje nad nimi rząd. Chrześcijanie nie chcą stawać po żadnej stronie konfliktu, gdyż jako mniejszość (ok. 10 proc.) oczekują jedynie poszanowania podstawowego prawa każdego człowieka do swobodnego wyznawania swojej wiary.

Z rozmów z uchodźcami wiem również, że ci, którym udało się wyjechać z kraju, spotykają się z problemami. Jedna z ambasad kraju w Unii Europejskiej zażądała od rodziny opisania, jak straszne represje spotkały ją ze strony rządu. Kiedy poinformowali, że nie mogą udzielić takich informacji, gdyż byłyby one nieprawdą, odmówiono im wydania wizy. Ten fakt obrazuje jedynie, jak złożona i trudna jest sytuacja tamtejszych chrześcijan. Właściwie jedyna instytucja, która mając swoich „ambasadorów” na miejscu, pomaga, to Kościół. Zarówno księża, siostry, jak i ci, którzy przebywają jeszcze w Syrii i w krajach ościennych, np. w Jordanii, podejmują ogromny wysiłek, aby nieść pomoc.

Podczas spotkania w nuncjaturze mieliśmy okazję zapoznać się z oczekiwaniami tamtejszego Kościoła co do wsparcia szkół i szpitali, jak również pomocy doraźnej. Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie na prośbę Ojca Świętego Franciszka od początku konfliktu zaangażowało się w pomoc dla uchodźców.

W 2012 roku przekazaliśmy 500 tys. euro, w tym roku już 971 tys. euro, w tym dwa projekty, na które pieniądze zebrali Polacy. Utrzymujemy bieżący kontakt z biskupami na miejscu i, niestety, ta pomoc będzie jeszcze długo potrzebna. Przy tej okazji niech mi wolno będzie podziękować Redakcji i Czytelnikom „Naszego Dziennika” za wsparcie naszych projektów. Tych, którzy nie są w stanie wspomóc materialnie, prosimy o równie cenny dar – modlitwę o pokój dla Syrii i całego Bliskiego Wschodu.

Co czynić?

Wszyscy jesteśmy świadkami tragedii wojny, jaka rozgrywa się w Syrii. Najbardziej cierpią niewinni, w tym dzieci. Ten konflikt bardzo mocno dotyka również syryjskich chrześcijan, wielu z nich za przynależność do Chrystusa straciło życie, setki tysięcy, aby je ratować, uciekło z kraju. Ofiarę z życia ponoszą również osoby duchowne, w tym katoliccy księża.

Odpowiadając na apel Papieża Franciszka o pokój w Syrii, w rejonie Bliskiego Wschodu i na całym świecie, w porozumieniu z ks. abp. Wiktorem Skworcem, delegatem KEP ds. działalności w Polsce Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie, zwracamy się z gorącą i pilną prośbą o podjęcie modlitwy o pokój w Syrii (na stronie www.pkwp.org umieściliśmy pełen tekst siedmiodniowej modlitwy). Modlitwę tę przygotowało Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie i jest ona prowadzona niemal na całym świecie.

Dla wszystkich, którzy pragną wesprzeć uchodźców z Syrii, podajemy numer konta, na które można dokonać wpłat z dopiskiem „Syria”.

ks. dr hab. Waldemar Cisło

Z całego serca dziękujemy! Razem możemy więcej.


ING Bank Śląski o/Warszawa 31 1050 1025 1000 0022 8674 7759 PKO BP o/Warszawa 87 1020 1068 0000 1402 0096 8990 Pomoc Kościołowi w Potrzebie ul. Wiertnicza 142 02-952 Warszawa

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl