Uwaga na edukatorów

Mają swoich polityków, media, ideologię pełną humanitarnych pozorów, za pomocą której zdezorientowali część opinii publicznej, a także bogate doświadczenie, jak zdobywać wpływy i władzę. Teraz zabiegają o korzystne dla siebie zmiany w naszym prawie i o kontrolę nad oświatą, czyli wychowaniem polskich dzieci. Homoseksualnemu lobby sprzyja w Polsce dominujący lewicowo-liberalny układ polityczny, a stoją mu na drodze Kościół i tradycyjne katolickie rodziny. To polscy rodzice muszą dziś wziąć na siebie główny ciężar obrony swoich dzieci przed homoseksualną deprawacją.

Na Zachodzie już to przerabiali

Pan Jarosław, ojciec dwóch chłopców i doświadczony nauczyciel, zetknął się z genderową indoktrynacją, która puka dziś do polskich szkół, kilkanaście lat temu.

– W 1999 r. pojechałem w ramach tzw. wymiany młodzieżowej do Wielkiej Brytanii –opowiada. Doskonale pamięta, że w trakcie tego pobytu polska młodzież brała udział w zajęciach prowadzonych przez organizację homoseksualistów i lesbijek, podczas których przeprowadzano testy na orientację seksualną. Pytania były tak sformułowane, że u większości okazywało się, że mają mniej więcej po równo cech męskich i żeńskich. Interpretowano to w ten sposób, że osoby te mogą wybierać swoją orientację seksualną tak, aby w danej sytuacji było im jak najprzyjemniej.

– Po dwóch dniach wraz z kolegą skonsultowaliśmy się w tej sprawie z poznańskimi dominikanami, którzy prowadzili ośrodek zajmujący się m.in. nowymi ruchami i sektami, i przerwaliśmy te spotkania – wspomina. –Wściekłość organizatorów była tak wielka, że jeszcze kilka lat po zakończeniu studiów domagano się od nas zapłacenia za ten dotowany wyjazd z powodu przerwania tych zajęć. Ostatecznie jednak nie zapłaciliśmy.

Pan Jarosław nie ma wątpliwości, że jednym z głównych celów prowadzenia zajęć na takich wyjazdach dotowanych przez organizacje homoseksualne było rozmycie tożsamości płciowej uczestników i pozyskiwane gejowskiego „narybku”, młodych osób do wykorzystywania psychicznego i fizycznego.

– Taki jest też ostatecznie cel działania homolobby, czyli homoseksualistów poszukujących coraz to nowych partnerów – mówi z przekonaniem.

Warto pamiętać, że jednym ze zboczeń towarzyszących homoseksualizmowi jest pedofilia. Ksiądz profesor Dariusz Oko z Uniwersytetu Jana Pawła II w Krakowie informował, że pedofilia wśród gejów jest kilkadziesiąt razy częstsza niż wśród normalnych, heteroseksualnych mężczyzn. Podobnie jest z zapadalnością na AIDS.

Tusk ma gdzieś społeczeństwo

W maju br. Polska Federacja Ruchów Obrony Życia, zrzeszająca 130 organizacji prorodzinnych, zaapelowała do premiera Donalda Tuska o obronę polskich szkół przed naciskami środowisk gejowskich i feministycznych, które usiłują wprowadzić ideologiczne zmiany w obecnym systemie oświaty, pomijając przy tym obowiązujące w Polsce prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami.

W liście otwartym federacja wypunktowała zasadnicze elementy strategii zamachu homoseksualnego lobby na polską oświatę. Należy do niej wprowadzanie obowiązkowej edukacji seksualnej w ujęciu permisywnym (typu B), a więc bez zasad etycznych, od pierwszej klasy szkoły podstawowej (np. projekt Ruchu Palikota), a nawet już od przedszkola, jak zalecają „Standardy edukacji seksualnej w Europie. Podstawowe zalecenia dla decydentów oraz specjalistów zajmujących się edukacją i zdrowiem”. Trwają już starania o rewizję podręczników szkolnych, głównie do biologii, wiedzy o społeczeństwie i wychowania do życia w rodzinie, pod kątem upowszechniania w nich ideologii gender, a także o zmianę podstaw programowych w celu wprowadzenia problematyki LGBTQ do nauczania szkolnego. Wprowadzanie do edukacji ideologii gender odbywa się, jak akcentuje Federacja Ruchów Obrony Życia, przy jednoczesnym eliminowaniu treści odzwierciedlających polską historię, tradycję, kulturę i religię.

Obrońcy życia zwrócili Tuskowi uwagę, że MEN aprobuje ten scenariusz, wykluczając z grona rzeczoznawców opiniujących podręczniki naukowców, którzy mieli krytyczny stosunek do ideologii gender.

Choć list wystosowany był w maju br., jego sygnatariusze nie doczekali się na razie żadnej reakcji Tuska.

– Chcieliśmy się spotkać jako federacja z premierem, wiem, że i Forum Kobiet Polskich o to zabiegało, ale żadnej odpowiedzi nie było – podkreśla Marek Wosicki, prezes FROŻ. –Swego czasu rząd zadeklarował chęć konsultacji ze stroną społeczną, ale Donald Tusk ograniczył ją tylko do lewicowych środowisk feministycznych, a więc była ona nad wyraz jednostronna i wybiórcza.

Trudno się temu dziwić, skoro Tusk powołał do rządu feministkę Agnieszkę Kozłowską-Rajewicz, powierzając jej stanowisko pełnomocnika ds. równego traktowania. Z miejsca objęła ona patronatem wszelkiej maści wywrotowe pomysły przedstawicieli środowiska gender, które za rządów Tuska, zasilane budżetowymi i unijnymi pieniędzmi, niesłychanie się w Polsce rozwinęło i wzmocniło. Sprawuje patronat m.in. nad podręcznikiem „Lekcja równości”. Wystarczy spojrzeć na wydłużającą się listę związanych z tym środowiskiem organizacji i stowarzyszeń usiłujących m.in. w formie otwartych apeli i protestów walczyć z tradycyjnym katolickim modelem rodziny, a także wprowadzać swoją ideologię w czyn, szturmując mury szkolne i przedszkolne za pomocą zorganizowanych grup tzw. edukatorów seksualnych.

– Sprawa jest bardzo trudna, dlatego że jak do tej pory próby oddziaływań społecznych rodziców na obecne władze nie są respektowane – uważa dr hab. Urszula Dudziak z Instytutu Nauk o Rodzinie KUL. – A ponieważ środowiska gejowskie chcą cenzurować treść podręczników szkolnych i ingerować w nią, warto przypominać przy każdej okazji rodzicom, że to oni są głównymi wychowawcami dziecka i powinni zabiegać o to, aby ich dzieci uczyły się treści niosących prawdę o małżeństwie i rodzinie.

W sytuacji rosnących zagrożeń demoralizacją już na terenie szkoły i nieliczenia się władz z opiniami rodziców to na nich właśnie spada zwiększona odpowiedzialność za los ich dzieci.

– Z jednej strony sami muszą wskazywać dzieciom prawdziwe wzorce życia małżeńskiego i rodzinnego, a z drugiej po prostu troszczyć się o to, kto i jakie treści przekazuje dzieciom w szkole – podkreśla.

Patrzeć szkole na ręce

O tym, że sprawa stała się już bardzo poważna, świadczy ton wydanego we wrześniu br. listu pasterskiego Episkopatu Polski z okazji III Tygodnia Wychowania pt. „Wychowywać do wartości”.

„Wobec coraz odważniejszych prób wprowadzania do polskich szkół edukacji seksualnej, sprzecznej z chrześcijańską wizją człowieka, apelujemy do rodziców: czuwajcie nad tym, co szkoła przekazuje waszym dzieciom!” – wskazywali księża biskupi. „Przypominamy, że bez zgody rodziców szkoła nie może realizować programu wychowawczego ani pozwalać na nauczanie przedmiotów, których treści są sprzeczne z ich przekonaniami lub wprost demoralizujące. Prawo oświatowe mówi wyraźnie o konieczności respektowania przez szkołę publiczną chrześcijańskiego systemu wartości (por. Ustawa o systemie oświaty – preambuła). Powierzając swoje dziecko szkole, rodzice nie powinni zgodzić się na edukację, która byłaby sprzeczna z ich przekonaniami i wyznawanymi wartościami”.

Aby realizować te wskazania w praktyce, rodzice zdeterminowani do ochrony dzieci przed nieakceptowanymi przez nich wpływami w szkole powinni jak najszerzej włączać się w prace szkolnej rady rodziców, a więc wchodzić do trójek klasowych i dzięki temu mieć na „swoją” szkołę realny wpływ, a przynajmniej wiedzieć, co się w niej dzieje.

– Trzeba powiedzieć „dość” siedzeniu jak mysz pod miotłą katolickich rodziców – uważa pan Jarosław. – Nas jest ogromna większość, a wobec garstki hałaśliwych genderowców zachowujemy się jak mniejszość. Błogosławiony Jan Paweł II nauczał, że wystarczy tylko nasza bierność, aby zło zatriumfowało.

Warto też, aby rodzice zainteresowali się korzystaniem przez dzieci i młodzież z zajęć pozaszkolnych organizowanych przy wsparciu funduszy unijnych. Mogą to być np. warsztaty dziennikarskie czy różnego rodzaju zajęcia nawet z nazwy „prorodzinne”. Bardzo często w ich programy są wmontowane elementy ideologii gender jako warunek skorzystania z pieniędzy unijnych.

– Można to inteligentnie obejść bez szkody dla uczniów, ale trzeba tego chcieć – wskazuje jeden z warszawskich nauczycieli. – Przeważnie jednak dziecko otrzymuje na takich zajęciach potężną dawkę genderowej indoktrynacji.

Zrozumieć media i internet

Pan Zbigniew, ojciec nastolatki i nauczyciel w jednym z miast wojewódzkich, prowadzi z młodzieżą wiele rozmów i dostrzega już w myśleniu młodych ludzi znaczny wpływ ideologii gender.

– Gdy tłumaczyłem nastoletnim dziewczętom, na czym polega homoseksualizm, co na ten temat mówi Kościół, one przyjęły to z dużym zdziwieniem i komentarzem: „W ’Barwach szczęścia’ wygląda to całkiem inaczej” – wskazuje.

Z jego doświadczeń wynika, że młodzież w znacznej mierze wyrabia sobie opinie na temat homoseksualizmu, rodziny, życia płciowego na podstawie serwowanych w telewizji filmów, telenowel, programów rozrywkowych, a także internetu. Dysponuje wiedzą niezwykle chaotyczną i z gruntu nieprawdziwą.

– Trudno tu wymyślić jakieś rewelacyjne antidotum – uważa. – Te rzeczy trzeba przede wszystkim w świadomości młodych ludzi prostować, czyli tłumaczyć, jak to naprawdę jest, porządkować wiedzę na ten temat.

Pedagodzy wskazują, że warunkiem skutecznego wychowania jest dziś wejście przez rodziców w świat dziecka, czyli zrozumienie również natury mediów elektronicznych, a zwłaszcza internetu. Doskonale posługują się nim środowiska genderowe i nie można im oddawać pola w tym zakresie.

– Należy wiedzieć, że już 11-, 12-latki mają z reguły swoje konta na Facebooku, dlatego wręcz obowiązkiem rodziców jest, żeby jednym z bliskich znajomych ich dziecka, najpierw w życiu realnym, ale potem także w życiu wirtualnym, był ojciec albo matka – wskazuje pan Jarosław. – Jeżeli rodzice widzą, co dziecko udostępnia lub co się tam u niego pojawia na tablicy, to mogą w porę zareagować.

Jego zdaniem, to właśnie w internecie, przez portale i strony, które dzieci i młodzieży oglądają, przenikają i oddziałują na nich najbardziej szkodliwe treści, w tym indoktrynacja ideologią gender i ściśle z nią związana homopropaganda.

– Polecam oprogramowanie „Benjamin”, którego sam używam – mówi pan Jarosław. –Moje dzieci mają konta na komputerze, ale dzięki temu programowi mogę zablokować niepożądane strony. Ale oprócz tego codziennie albo dwa razy dziennie dostaję konkretny raport z tego, co moje dzieci oglądają, jakie frazy wpisują. Dzieci nie muszą wiedzieć, jaki jest zakres mojej kontroli rodzicielskiej.

Razem można więcej

– Wydaje mi się, że jesteśmy w przededniu tworzenia się rodzicielskich grup wsparcia, które będą ze sobą współpracowały w obronie przeciwko nachalnym atakom środowisk homoseksualnych na ich dzieci – prognozuje pan Jarosław. – Kontakty można nawiązywać na setki różnych sposobów, np. przy odbieraniu dzieci ze szkół, w czasie zakupów.

Takie grupy mogą działać przy istniejących już organizacjach, można także zakładać nowe stowarzyszenia albo działać nieformalnie jako grupa towarzyska. W pewnym sensie taką grupą wsparcia jest np. Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” w Lublinie działające od 2005r., ale nawiązujące do ponadstuletniej tradycji ruchu sokolego na ziemiach polskich. Towarzystwo lubelskie organizuje niezwykle atrakcyjne zajęcia, wycieczki, obozy dla młodzieży, w których sport połączony jest z programem patriotycznym i społecznym. – Jest wśród nas około stu młodych ludzi i około 30 osób dorosłych, w dużej części rodziców. Często jest tak, że instruktorami są rodzice, a dzieci uczestnikami, ale to nie jest reguła – wyjaśnia Tomasz Stańko, prezes Towarzystwa, który w działalności „Sokoła” widzi pewne antidotum, odtrutkę na negatywne wpływy lewackich ideologii na młodych ludzi.

– Te wszystkie wynaturzenia tak dziś propagowane zakładają niezwykle egoistyczną wizję człowieka, w której jest on jakby stworzony tylko dla siebie, nastawiony na maksymalizację swoich przyjemności – wskazuje. – My staramy się iść w przeciwnym kierunku, w kierunku służby Ojczyźnie i drugiemu człowiekowi.

Mimo niekorzystnej sytuacji politycznej, w której zwolennicy Tuska, Palikota i Millera w parlamencie dysponują większością zdolną wprowadzać genderowe ustawodawstwo, wzrasta aktywność publiczna katolików. Tysiącami podpisują listy do polityków – ostatnio z protestami przeciwko ograniczaniu praw rodzicielskich do prezydenta Bronisława Komorowskiego – uczestniczą w marszach, śledzą to, co dzieje się w szkołach samorządowych, i w razie niepokojących sygnałów alarmują radnych, organizacje społeczne i prasę.

U progu nowego roku szkolnego taka obywatelska postawa rodziców zapobiegła w Poznaniu indoktrynowaniu dzieci z podstawówek ideologią gender.

– Stowarzyszenie „Jeden świat”, które otrzymało na to nawet grant ministerialny, usiłowało wejść do szkół podstawowych z programem genderowym – wskazuje Marek Wosicki. –Sprawa została nagłośniona w prasie i dzięki prawicowym radnym i wiceprezydentowi miasta zaalarmowanym przez rodziców szkoły zostały uprzedzone i żadna z nich nie wyraziła chęci skorzystania z tych zajęć.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl