Wychować dziewczynę na niewiastę mężną


Pobierz Pobierz

 

Szanowni Radiosłuchacze,

każdy z nas zdaje sobie sprawę, jaką ważną rolą w społeczeństwie jest rola kobiety- żony i matki; jaka ogromna odpowiedzialność spoczywa na niej w sprawach dotyczących rodziny, wychowania przyszłych pokoleń, a co z tym jest związane- z dobrem i przyszłością społeczeństwa oraz Ojczyzny. Założyciel naszego zgromadzenia  – Sł. NSJ- św. bp Józef Sebastian Pelczar- uważał, że „ zdrowym i silnym jest naród, w którego rodzinie panuje duch chrześcijański, to jest poszanowanie religii, zachowanie wszystkich przykazań, spełnianie wszystkich obowiązków, zamiłowanie wszelkich cnót, natomiast biada narodowi, w którym życie rodzinne uległo skażeniu”,

na straży domowego ogniska stoi kobieta ….. ona daje życie, podtrzymuje je, otacza opieką i troską….chcąc dobrze wypełnić swoje zadanie- szczególnie dzisiaj- kobieta staje wobec wielu trudności i przeciwności wymagających od niej hartu ducha i siły woli.

Taka postawa jest w zasięgu jej możliwości, ponieważ przez samego Stwórcę została powołana do podjęcia tak ważnych zadań i przez Niego również uposażona odpowiednimi darami.

Taka postawa nazywana jest męstwem.

Dary, które otrzymała od Stwórcy .. to nie jakieś gotowce ale predyspozycje. Jednocześnie kobieta jest zaproszona do odpowiedzialnej współpracy w rozwijaniu otrzymanych od Niego darów.

Potrzebujemy kobiet odważnych, umiejących bronić słusznych wartości (choćby takich jak życie) gotowych do poświęceń i ofiar.

Potrzeba żeby kobieta była NIEWIASTĄ MĘŻNĄ!!!

A co to oznacza?

W Piśmie św. znajdujemy pochwałę takiej postawy

Przyjrzyjmy się bliżej cnocie męstwa:

W  Katechizmie Kościoła Katolickiego w numerze 1808 Czytamy:

Męstwo jest cnotą moralną, która zapewnia wytrwałość w trudnościach i stałość w dążeniu do dobra. Umacnia decyzję opierania się pokusom i przezwyciężania przeszkód w życiu moralnym. Cnota męstwa uzdalnia do przezwyciężania strachu, nawet strachu przed śmiercią, do stawienia czoła próbom i prześladowaniom. Uzdalnia nawet do wyrzeczenia i do ofiary z życia w obronie słusznej sprawy.

Z powyższej definicji wynika, że kobieta mężna to osoba stała, wytrwała, zdecydowana, zdolna do wyrzeczeń i ofiar, zdolna do przezwyciężania słabości, strachu, napotkanych przeszkód, umiejąca stawić czoła próbom, których niepodobna pokonać bez wielkich ofiar .

Dzięki takiej postawie, kobieta z natury delikatna i wrażliwa jest w stanie sprostać życiowym zadaniom nawet jeśli przyjdzie jej realizować je w najbardziej niepomyślnych warunkach.

Męstwo jest postrzegane jako siła duchowa rodząca szlachetne czyny godne pochwały. Jest więc wartością pożądaną i warto o nią zabiegać.

I tu postawmy sobie pytanie jak tą wartość posiąść, jak pomnożyć  ewangeliczny talent, jakie podjąć działania jak ją nabyć.

Osobista troska o jej rozwój jest zatem podjęciem współpracy z Panem Bogiem i pomnażaniem ewangelicznego talentu, ale też podjęciem procesu wychowania i samowychowania.

Prowadząc bursę dla studentek zabiegamy i troszczymy się o to, by stworzyć środowisko, dom, w którym ten proces jest możliwy. Prowadzimy go w oparciu o  spuściznę jaką zostawił nam założyciel naszego zgromadzenia- św. biskup Józef Sebastian Pelczar. Do czego zachęcił nas także bł. papież Jan Paweł II. Ojciec Święty przypomniał o naszym podstawowym zadaniu, naszym charyzmacie, by miłość Bożego Serca przybliżać młodej kobiecie, towarzysząc jej w zdobywaniu dojrzałości- a to przecież wiąże się z kształtowaniem mężnej postawy.

14 sierpnia 1991  skierował do nas słowa, które dziś motywują nas podwójnie, do tego by zawalczyć o młode kobiety, stwarzając im godziwe warunki do rozwoju.

Powiedział: „Życzę wam, abyście (…) dobrze służyły tej sprawie, którą wam postawił jako zadanie apostolskie wasz założyciel, to znaczy sprawie młodej kobiety, sprawie dziewczyny… Dziś jest to sprawa szczególnie ważna, powiedziałbym – szczególnie trudna, o wiele trudniejsza niż w czasach, w których on wam ją stawiał. Musicie ją sobie postawić na nowo, postawić w kontekście dzisiejszej rzeczywistości.”

Aby bliżej poznać tą naszą -potocznie mówiąc –dzisiejszą bursianą rzeczywistość, sięgnijmy wpierw do początków- jak się okaże wcale nie tak odległych- sięgających bowiem przełomu XIX i XX wieku.

HISTORIA ZGROMADZENIA I MYŚL ZAŁOŻYCIELA:

Był to czas wielkiej migracji ze wsi do miast-szczególnie młodzież opuszczała swoje rodzinne strony – gdyż zmuszona była szukać dodatkowych źródeł zarobku. Oderwana od rodzin, wyrwani ze swoich środowisk, niejednokrotnie nawet w znajomych nie mieli oparcia- – poszerzali krakowski proletariat.  To stawiało ich naprawdę w bardzo trudnej sytuacji, a dla miast również było pewnym zagrożeniem. Z nędzy materialnej wchodzili w nędzę duchową i moralną.

Odpowiedzią na te czasy, – takimi  „promykami” światła – byli ludzie wielkiego umysłu i zarazem wielkiego serca- wielcy społecznicy, którzy wyprzedzali myślenie swojej epoki- m. in. św. Brat Albert Chmielowski, ks. Franciszek Siemaszko, czy założyciel naszego zgromadzenia- św. bp Józef Sebastian Pelczar.

Za wszelką cenę chciał on uchronić młodzież przed zepsuciem, deprawacją i demoralizacją; porywał ich do wierności ideałom wskazując wiarę jako siłę ich realizacji i jednocześnie jako niezbędny środek  pomocny w  trosce o prawidłowy rozwój nie tylko intelektualny, ale i duchowy; co więcej zachęcał, aby wiedli życie wiary.

Drogę uzdrowienia świata widział przez Kościół, który ratował społeczeństwo głównie ofiarą, przebaczeniem, miłością.

Ludzi młodych, którzy winni być szczęściem i przyszłością Kościoła i ojczyzny, zachęcał by uważali za swój ideał nabycie cnoty i charakteru. Uważał, że nie mogą poprzestać na tym co małe, ale  powinni dążyć do wysokich ideałów dbając szczególnie o życie moralne. Mówił: „Młodzieży polska,  zamiast czołgać się po ziemi na kształt kretów i karmić się ziemią, ty ponad poziomy wylatuj i jak orzeł na szczytach gór buduj swe gniazda. Miłość prawdy, miłość cnoty, miłość nauki, miłość poezji, miłość Ojczyzny, spełnianie obowiązków względem Boga, rodziny, kraju i społeczeństwa – oto twe ideały ukochaj je całym żarem, dąż do nich całą siłą i miej serce gorące dla wszystkiego co piękne, wielkie i szlachetne”. Nasz Ojciec Założyciel pragnął, aby młodzi odznaczali się bojaźnią Bożą, poczuciem własnej godności, miłością ku ludziom, zamiłowaniem pracy i obowiązku oraz poszanowaniem dla prawa i cudzej własności.

Zdawał sobie jednak sprawę iż najbardziej za wychowanie młodego pokolenia odpowiedzialna jest rodzina. Twierdził, że: „Szkoła, choćby najlepsza, nie wychowa dobrze młodych dusz, jeśli jej działanie paraliżować będzie, jak to się często dzieje – rodzina, ta pierwsza i najlepsza wychowawczyni, i jeżeli społeczeństwo samo wprowadzać będzie soki zepsute i zatrute w młode serca”.

Uważał, że za wychowanie przyszłych pokoleń zawsze odpowiedzialni są najpierw rodzice. Napominał ich:

„rodzice, zajmujcie się sumiennie wychowaniem swych dzieci, boć to skarb od Boga wam dany, za który ścisłego żądać będzie rachunku. Już w zaraniu życia uczcie je pacierza i ćwiczcie w karności…” i zachęcał, by starannie dobierali im lektury, towarzystwo, dobrych nauczycieli oraz szkoły i konwikty, zapewniające wychowanie w duchu katolickim. Dalej zachęcał do wspólnego czytania duchowego (pobożnych książek, życiorysów świętych), nauczania katechizmu, uczestnictwa we Mszy św. i przystępowania do sakramentów. Wreszcie podkreślał, iż do obowiązków rodziców należy modlitwa w intencji dzieci…

Następnie w procesie wychowawczym podkreślał ważność osoby nauczyciela, na którym  spoczywa obowiązek ukształtowania w młodym człowieku poczucia bojaźni Bożej, siły charakteru, przywiązania do rodziny i ojczyzny, ale również zamiłowania do praktyk religijnych, pracy i nauki, aby ze szkół wychodziła młodzież zdrowa na duchu i na ciele, pełna wiary, cnoty, światła i hartu.

Był przekonany, że bursy i internaty zakładane i prowadzone przez sumiennych i roztropnych kapłanów, a także osoby zakonne, nadzór nad prywatnymi stancjami oraz współpraca z rodzicami i społeczeń­stwem osłoni młodzież od deprawacji oraz przygotuje ją do praktycznego, odpowiedzialnego i czynnego życia w społeczeństwie i w rodzinie.

Święty bp Józef Sebastian Pelczar w swoich pismach i działalności duszpastersko-społecznej interesował się także zagadnieniem wychowania i kształcenia dziewcząt i publicznie wyrażał zapotrzebowanie na wychowane, mądre, mężne i święte niewiasty.

Nakreślił też pewien ideał wychowania dziewczyny, kobiety i matki. Mówił do uczennic: „pamiętajcie przede wszystkim na te przestrogi, że źródłem prawdziwego szczęścia jest praca, że prawdziwym bogactwem jest cnota i wiedza, że prawdziwą siłą jest bojaźń Boża, prawdziwą wielkością – wierność w obowiązkach, prawdziwą pięknością – niewinność duszy, prawdziwą chwałą – poświęcenie się […]. Pamiętajcie, że ideałem niewiasty nie jest stanowisko świetne – i na zewnątrz błyszczące, ale raczej życie ciche i pełne ofiar”.

Z jego inicjatywy w 1891 r. powstało w Krakowie Bractwo Najświętszej Maryi Panny Królowej Korony Polskiej, które jako jedno ze swych głównych zadań społecznych podjęło właśnie pracę nad dziewczętami.  W tym celu Bractwo założyło przytulisko dla służących, żeby dziewczęta pozbawione chwilowo miejsca pracy lub przychodzące wprost ze wsi mogły tam znaleźć bezpłatny przytułek, moralną opiekę i odpowiednią naukę zawodu. To przytulisko zostało otwarte i uroczyście poświęcone w dzień Opieki Najświętszej Panny 5 listopada 1892 roku. Pozostawało pod nadzorem Rady Bractwa, zarządzała nim ochmistrzyni – pani należąca do Komitetu Opiekuńczego. Ks. Pelczar, wkrótce doszedł do wniosku, że korzystniej będzie jeśli tym przytuliskiem zarządzać będzie osoba zakonna. Dwa lata później założył nasze Zgromadzenie Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego i prowadzenie przytuliska -czyli  troskę nad dziewczętami- powierzył pierwszej sercance -s. Klarze Ludwice Szczęsnej.

Jak więc widzimy brak instytucji, która objęłaby opieką poszukującą pracy młodzież –szczególnie- żeńską, był bezpośrednią przyczyną powstania naszej rodziny zakonnej, której jednym z głównych celów stało się wychowanie chrześcijańskie młodego człowieka. Toteż w programie wytyczonym przez Założyciela czytamy: „Obejmijcie  stałą pieczę nad przytuliskiem dla sług a ta piecza niech zawsze będzie w duchu Bożym. Bądźcie dla nich prawdziwymi matkami, zaprawiajcie je w cnotach, strzeżcie od występków, uczcie pracy zawodowej- słowem przysparzajcie społeczeństwu służących (dziś możemy powiedzieć ogólniej: kobiet) wzorowych tj. prawdziwie pobożnych, a przy tym pilnych , uległych i obowiązków swoich świadomych.”

Dzieło to było dla niego na tyle ważne, iż sam mimo licznych obowiązków- a był wtedy jedną z ważniejszych osób w naukowym i społecznym środowisku Krakowa- troszczył się o nie, kształtował jego charakter i profil oraz nadawał mu właściwy kierunek rozwoju, tak aby znajdujące się w naszym przytulisku młode kobiety wyniosły z niego ukształtowaną osobowość, zamiłowanie do pracy oraz odpowiedzialność za własne życie. A także by były ugruntowane duchowo i religijnie, tak by w przyszłości w tymże duchu wywierały zbawienny wpływ na własne otoczenie, a przez nabycie wiedzy teoretycznej i praktycznej służyły bliźnim.

Celem przytulisk, a potem także szkół rolniczych prowadzonych przez Zgromadzenie Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego było zapewnienie dziewczętom bezpieczeństwa w trudnym dla nich czasie poszukiwania pracy, nauczenie ich podstawowych zasad bycia, postępowania .W procesie ich wychowania zwracano uwagę na ukształtowanie zamiłowania do modlitwy, życia skromnego i zgodności w relacjach z innymi. Ważnymi i pożądanymi cechami charakteru były pracowitość, a także sumienność, na wypracowanie których siostry kładły duży nacisk.

W tych placówkach wychowawczych były wzorcowe pralnie i kuchnie, gdzie dziewczęta miały zajęcia praktyczne z gotowania, pieczenie, kroju, szycia, a także uczuły się haftu i robótek ręcznych,  prania i prasowania; utrzymania porządku i pielęgnowania chorych, a także oszczędnego gospodarowania pieniędzmi.

Szkoła była nie tylko instytucją nauczającą, ale także dbającą o wpajanie zasad grzeczności towarzyskiej i dobrego wychowania. Nade wszystko była ostoją patriotyzmu i życia religijnego. Nie bez znaczenia nadano właśnie szkole sercańskiej tytuł – „kuźni polskości  i granitowych charakterów”.

Od przeszło pięćdziesięciu lat zgromadzenie nie prowadzi w Polsce działalności szkol­nej w takim wymiarze, jak to miało miejsce na początku jego historii. Jednak wciąż na nowo odczytywany jest ideał wychowania młodzieży żeńskiej nakreślony przez świętego założyciela.

Wyrazem powrotu do pierwotnej formy pracy jest istniejąca od 1992 r. bursa dla studentek krakowskich uczelni wyższych nosząca imię współzałożycielki zgromadzenia sł. B Matki Klary Ludwiki Szczęsnej. Dokładnie 100 lat od otwarcia i poświęcenia przytuliska, bo w roku 1992, nasze Zgromadzenie otworzyło dom dla dziewcząt. Ważne spostrzeżenie, w 91 roku była beatyfikacja naszego ojca założyciela, a kanonizacja nastąpiła w 2003, zatem ten moment otwarcia bursy przypada na czas łaski, czas, kiedy cała spuścizna, jaką zostawił po sobie ojciec założyciel, święty Józef Sebastian Pelczar, ożywa i jest odpowiedzią na nasze czasy. Teraz też żyjemy na przełomie stuleci w okresie wielkiej migracji. Młodzież, pragnąca studiować, opuszcza swoje rodzinne domy, miejscowości, i w klimacie konkurencji, różnych zagrożeń, wchodzi w środowisko wielkiego miasta. Dla nich to naprawdę stanowi dość duży problem. I chociaż celem ich przyjazdu do Krakowa jest pragnienie zdobycia wykształcenia, to stają w sytuacji swoich rówieśników sprzed 100 lat. Ponieważ zauważamy spore podobieństwo między sytuacją dzisiejszej młodzieży oraz młodych osób żyjących w czasach św. Józefa Sebastiana Pelczara, wszystko, to co powiedział nasz ojciec założyciel i jak ukierunkował pracę z młodzieżą, ponownie ożyło, stało się aktualne.

Za przykładem św. Józefa Sebastiana Pelczara chcemy służyć kolejnym pokoleniom młodzieży- dziewczynom przybywającym do Krakowa. Umożliwić dobry start w nowym, obcym dla nich środowisku, niejednokrotnie kryjącym zagrożenia, których one nawet nie przywidują. Chcemy dać im poczucie bezpieczeństwa, oparcia w tych pierwszych latach samodzielności. Nasza bursa jest domem, który rzeczywiście spełnia postawione założenia. Można w nim nie tylko spokojnie studiować, mieszkać, ale także kształtować prawość swojego charakteru.

Mieszka w nim 70 dziewcząt, z różnych stron Polski, pozdrawiam was dziewczyny i uśmiecham się do was. W przeważającej mierze są to dziewczęta z części południowo- wschodniej Polski, studiują na prawie wszystkich uczelniach Krakowa. Każda a nich, wcześniej, zanim zdecyduje się zamieszkać w bursie, jest do naszego domu zapraszana, może spotkać się z mieszkankami bursy, zobaczyć pokoje, w których mieszkają, wszystkie części domu, które użytkują. Taka wizyta sprzyja też rozmowie o zwyczajach, zasadach panujących w domu.

Każda dziewczyna która u nas mieszka pamięta, kiedy pierwszy raz do nas przyszła, pokazywałyśmy jej: tu jest kuchenka, tam jest pokój, tam uczelnia, tam znowu pracownia komputerowa. Taka wizyta sprzyjała rozmowie o zwyczajach, zasadach panujących w tym domu. Podczas takiej rozmowy my wsłuchiwałyśmy się w oczekiwania kandydatki, ona z kolei, w to co my proponujemy. I tak omawiany regulamin, punkt po punkcie odkrywał kształt tego domu, jego klimat. Każda, przyjeżdżająca do nas dziewczyna mogła poznać, czy to jest dom, który jej odpowiada, czy w jego klimacie będzie się dobrze czuła, czy rzeczywiście w tej atmosferze, będzie wolna i będzie mogła spokojnie studiować, mieszkać, rozwijać się. Dziewczyny poszukujące lokum na czas studiów przychodzą do nas nawet kilka miesięcy przed rozpoczęciem roku akademickiego.  Już od maja zaczynają swoją wędrówkę, pytając o to miejsce. Te dziewczęta, które decydują się mieszkać u nas, są wpisywane na wstępną listę lokatorek bursy i czekamy tylko czy zostaną przyjęta na studia. Kiedy dają znać: „tak, zostałam przyjęta na studia i jestem zdecydowana zamieszkać w bursie”, przyjmujemy ją, dopełniamy formalności. I można powiedzieć, że od tego momentu jest z nami. Otaczamy ją naszą modlitwą, już czekamy na nią, nawet jeżeli do października jest jeszcze troszkę czasu.  I tak była oczekiwana każda studentka.

Można powiedzieć, że to regulamin,  dobiera te dziewczyny. Bo jeżeli któraś przeczytała zasady, wsłuchała się, zastanowiła, zobaczyła, że to nie dla niej, to dziękuje, odchodzi. A te dziewczęta, które pozostały, utworzyły takie specyficzne środowisko. My nikomu nigdy nie mówimy: „ty się tu nie nadajesz, ty tu nie możesz zamieszkać.” Zamiast tego doradzamy: „Ty sama zadecyduj”. Wybór takiego regulaminu rzeczywiście jest decyzją bardzo ważną. Ktoś by powiedział, regulamin mocno ogranicza, mocno zacieśnia wolność. Ale trzeba powiedzieć, że dziewczyny, które ten regulamin wybierają, są świadome, że on broni pewnych wartości, właściwie ich broni, przed zgiełkiem, hałasem. Ten regulamin stwarza odpowiednie warunki, żeby można było się uczyć, ale także odpoczywać. Wcześniej czy później dziewczyny same dochodzą do tego, że przyjęcie dyscypliny jest rzeczą pozytywną, to jest środek do osiągnięcia zaplanowanego celu. Przecież one tutaj przychodzą żeby podjąć naukę, żeby studiować. Wiadomo, że odpoczywać też trzeba  i znajdują sobie pewne formy rozrywki i czas na to, ale kiedy jest czas na naukę, to trzeba, aby warunki ku temu były sprzyjające. Wieczorem dom wycisza się. Oczywiście jest pokój w który jest miejsce nocnej nauki, tam dziewczyny mogą uczyć się nawet prze całą noc – panuje w nim silencium. Ale ogólnie jest taka zasada, że o 23 godzinie już jest cisza nocna. To znaczy dziewczęta sobie jeszcze chodzą po domu, jeszcze jedzą piątą kolację, jeśli któraś ma taką potrzebę, życie nie zamiera, ale w domu panuje wyciszenie. I te studentki, które chcą spać, mają do tego warunki. To jest bardzo  cenne,  że dziewczęta, żyjąc w tym domu i dostosowując się do regulaminu, jednocześnie zwracają uwagę na to, że nie są same, że obok nich mieszka ktoś inny, kto w tym momencie może nie ma tyle nauki, więc ma prawo, żeby położyć się i spokojnie spać. Takie drobne, codzienne rzeczy uczą, że ktoś jest obok mnie, – tj miłość bliźniego w praktyce. Poza tym w tak uporządkowanym życiu łatwiej nie stracić z oczu celu, do którego się zmierza, nie zatracić ideałów. Pragnienie bycia naprawdę wykształconą osobą, posiadania wiedzy w określonej dziedzinie wymaga wiele wysiłku, trudu, ukierunkowania. Kiedy dyscyplina dnia codziennego jest rozluźniona, późniejsze powroty, skracanie dnia pracy, mniejsza systematyczność, człowiek wybija się z pewnego rytmu. Z takiego punktu widzenia doświadczenie regulaminu jest pozytywne. Te młode kobiety, chcąc kiedyś coś osiągnąć, same będą na siebie nakładały jarzmo. Z resztą, mamy taki przykład dziewcząt, które po okresie 3 lat mieszkania u nas, przeniosły się na stancję, gdzie przyjęły regulamin analogiczny do tego, panującego w bursie. (Zauważamy pewną prawidłowość: dziewczęta spędzają u nas pierwsze lata swojej samodzielności, klimatyzowania się w środowisku akademickim, ale potem, gdy poznają szersze towarzystwo, mają przyjaciół, koleżanki, decydują się nieraz na samodzielny kącik.) Bardzo nas to cieszy, że dziewczęta przenoszą to dobre doświadczenie, w swoje życie. Przecież kiedyś, stawiając sobie jakieś ważne dla nich cele, nałożą sobie pewne zasady.

Postawienie sobie celu i zmierzanie ku niemu pomaga zobaczyć, uświadomić sobie, po co tu jestem, dlaczego, w jakim celu opuszczam rodzinę, czego chcę od życia. Te pierwsze lata samodzielności idą w parze z przyjęciem pewnego systemu wartości. Jak się było w domu, to wszystko było takie normalne, zwyczajne, pewne, codzienne. Było tak, bo rodzice tak uczyli, ale teraz każda osoba ucząca się samodzielności musi sama, na własną odpowiedzialność podpisać się pod określonym systemem wartości. Przychodzi czas, że te młode osoby mają powiedzieć, czego chcą od życia. Może też być tak, że przy okazji powrotu do domu, rodzice będą zainteresowani, czy dziewczyna na pewno studiuje, a nie bawi się, czy wie, po co jest w Krakowie. Studiowanie to czas wyznaczenia sobie życiowych celów, obranie kierunku, realizacji. Wejście na taką drogę niejednokrotnie niesie za sobą tak wielki trud, że człowiek młody, z resztą nie tylko, stawiając sobie pewne ramy i zadania, zderza się z prawdą , również prawdą o sobie samym, z poznaniem siebie, swoich możliwości, niemożliwości, ograniczeń. Niejednokrotnie zobaczenie swoich niemocy, powoduje odruch zatrzymania się, rezygnacji, wycofania się. A jednak, pomimo poznania prawdy, czasami trudnej i bolesnej,  warto nie ustawać, nadal realizować obrany niegdyś kierunek. I dlatego bardzo ważne jest środowisko, w którym się wzrasta i kształtuje. Koleżanki, które są wokół, stanowią mobilizację. Przecież one też są słabe, też zmagają się z podobnymi problemami, też są daleko od rodzin, może też nie mają wsparcia, nie mają siły, może nie mają odpowiedniej wiedzy, żeby lekko szło to studiowanie. Pojawia się wtedy refleksja: „Jeśli one się zmagają, to czemu ja mam się nie zmagać, czemu mam się wycofać?” Trzeba iść do przodu, nie zatrzymać się, nie rezygnować. Chociaż trudno jest w takich okolicznościach przezwyciężyć pokusę: żeby życie zostawić swojemu własnemu biegowi. Mówię o ciągłym powracaniu do początku, do źródeł. Co robić kiedy człowiek słabnie? Przecież ile rodzin rozpada się ponieważ zapomnieli, jak się bardzo kochali na samym początku? Dlatego tak  ważne jest motywowanie się, wracanie, przypominanie sobie tego, co było na początku. Można tak obrazowo powiedzieć, że przezwyciężanie siebie, konsekwentne pójście do przodu, jest takim otwieraniem furtki za furtką, sięganiem źródeł, a w końcu osiąganiem tego, co kiedyś wydawało się niemożliwe. Oczywiście, w którymś momencie takiej samotnej walki, ta zmagająca się dziewczyna, widzi, że sama nie da sobie rady. Nie bez przyczyny nasz Ojciec Założyciel mówił, że nie ma wychowania, nie ma postępu, nie ma rozwoju bez wiary. Więc po pierwsze uwierzyć w to, że rzeczy niemożliwe są możliwe, a po drugie szukać oparcia, fundamentu, samoodnawialnego źródła, aby ciągle iść do przodu w Jezusie Chrystusie. Wydaje mi się, że dziewczyny mieszkające w naszej bursie mają doskonałe warunki, aby tę wiarę pogłębiać. Już sama specyfika życia we wspólnocie studenckiej, ale jednocześnie w gronie 6 sióstr, gdzie w centrum domu jest kaplica, gdzie każda osoba ma możliwość przyjścia i przytulenia się do Bożego Serca. Studentki wiedza, że jest to jest miejsce, gdzie o dowolnej porze i godzinie mogą przyjść na rozmowę do Jezusa. Równocześnie są też omadlane przez swoje koleżanki z bursy, przez siostry. To też pokazuje wartość domu i równocześnie ilustruje, że kobieta mężna to nie jest ta, która radzi sobie doskonale w każdej sytuacji, ale ta, która wie, do kogo się zwrócić o pomoc. Słowo nie mogę, nie potrafię, ono zostaje wyeliminowane przez modlitwę, przez zawiązywanie relacji z Panem Jezusem, przez czerpanie siły właśnie z modlitwy. Dużo mamy tych źródeł, które dziewczyny odkrywają w bursie, bo takim źródłem mocy, siły są też przyjaźnie, wiedza, którą otrzymują przez różnego rodzaju spotkania z ciekawymi osobami zapraszanymi do bursy. Studentki czują, że nie są same na tym świecie, że wokół nich jest wiele pomocy opatrznościowych, danych im przez Pana Boga. Myślę, że dużo można by jeszcze powiedzieć o zwyczajach jakie są w bursie, między innymi o świętowaniu.

Można też mówić o planach i wytyczonych na przyszłość zadaniach. Np. prowadzenie warsztatów. Na razie, to nie jest możliwe, nie mamy kuchni dostosowanej do tego, aby dziewczyny same mogłyby gotować. Teraz jest tak, że często przywożą jedzenie od mamy.. Na każdym piętrze mają kuchenkę, takie pomieszczenie, w którym mogą odgrzać posiłki przywiezione z domu tylko na jednym piętrze jest kuchenka gazowa, w której mogą coś ugotować, ale jedna kuchenka na 70 dziewcząt, to nie jest rewelacyjnie. Ponieważ bursa znajduje się w biurowcu, który remontujemy, mamy plany rozbudowy i przebudowy domu,. Założenie jest takie, aby ten dom miał zaplecze: salę audiowizualna, kuchnię, gdzie można prowadzić warsztaty przygotowujące dziewczęta do podjęcia obowiązków codziennych. Kiedy dziewczyna wyjeżdża z domu, mama nie zawsze zdąży nauczyć gotować, piec, takich różnych, podstawowych czynności ważnych w życiu rodzinnym. A jak się skończy studia, to się myśli o zamążpójściu a nie o nauce tego co praktyczne. I wtedy na pewno jest trudniej, jeśli zaczyna się od nauki gotowania czy prowadzenia domu. Stworzenie możliwości do nabycia takich umiejętności jest wpisane w myśl naszego Ojca Założyciela, który zakładał szkoły gospodarcze i dawał młodym kobietom możliwość nabycia umiejętności praktycznych. Chciałybyśmy kontynuować to dzieło. Wspomniałam, że nasza bursa znajduje się w biurowcu. To jest budynek postkomunistyczny, który aktualnie przebudowujemy. Ale żeby podołać temu zamiarowi, potrzebne nam są duże nakłady finansowe. Dlatego wpadłyśmy na pomysł założenia kampanii internetowej, w celu sfinalizowania wszystkich prac remontowych potrzebnych w bursie. Nasze dziewczęta wiedzą o tym przedsięwzięciu, zapraszamy je do współpracy z nami, w zdobywaniu i pozyskiwaniu ludzi, którzy widzą, że takie dzieło, przystosowanie domu dla dziewcząt, stworzenie miejsc warsztatowych, jest potrzebne i bardzo ważne. Zakładaniu tej kampanii internetowej, przyświecało przekonanie, że sprostamy temu dziełu, jeżeli wiele osób o poprosimy niewielką pomoc. Z początku dziewczęta mówiły: „Siostro, to jest niemożliwe”, ponieważ policzyłyśmy, że potrzeba nam ponad 120 tys. ludzi, aby dzięki ich wsparciu powiodło się nasze dzieło. Studentki mówiły: „ale przecież jest niemożliwe, to jest nieosiągalne, to się nie powiedzie”. Odpowiadałyśmy: „dziewczęta, ludzi jest mnóstwo,  ludzie mają szczodre serca, spróbujmy, zobaczmy”. Ten przykład ukazuje, jak studentki doświadczają, że coś, co w ich rozeznaniu, ujęciu było niemożliwe, jest możliwe. I też włączają się w tę kampanię i obserwują jak ona przebiega. Akcja ma adres 123456serc.pl. Chcę podkreślić, że nasze dziewczęta widzą, jak skuteczne jest budowanie społeczeństwa dużą grupą osób, aby wiele osób myślało w podobny sposób, miało wspólny kierunek, podobne pragnienia. Wtedy te dzieła będą powstawały, rosły, i będą przemieniały nasze społeczeństwo. Bynajmniej, nie odbywa się to tak, że jeden  człowiek coś zbuduje, drugi coś założy i tych paru ludzi przemieni świat. Nie, świat buduje społeczeństwo działające wspólnie, w jedności pragnień, w wierze, że coś jest możliwe. Niewątpliwie jest to kolejne doświadczenie tych dziewcząt, że one będą umiały dawać siebie innym i będą w tym odważne. Jak się zaczyna to wspólne budowanie? Gdzieś ktoś  o czymś pomyślał. Tą swoją myślą miał odwagę się podzielić z kimś innym, spośród 5 osób, którym opowiedział o swoim pomyśle, 1 człowiek zrozumiał o co chodzi, przekazał innym… przecież w taki sam sposób powstało Radio Maryja i tak samo powstały te wielkie dzieła, i nasz dom też tak rośnie. Kiedy nasze studentki mówią: „ja swoją córkę też tu przyślę”, to ja sobie wtedy myślę: „No dobrze, tylko jak twoja córka przyjdzie, miejmy nadzieję, że będzie aula, będzie kuchnia, będzie już wiele innych pomieszczeń warsztatowych”. W naszym domu studentki zdobywają nowe doświadczenia. Obok prowadzimy świetlicę wsparcia dla osób starszych. Dziewczyny są tam wolontariuszkami, wchodzą w przestrzenie, w które by nie weszły, będąc w innych środowiskach, czy może w akademiku. Przepraszam, rozgadałam się, ale ja czuję, że teraz dopiero weszłam w trans J  …zapraszamy do rozmowy                                                            .

s. Aleksandra Nosalska i s. Karmen Wojdyła

sercanki

Zapraszamy na strony internetowe:

Bursy: www.123456serc.pl

Zgromadzenia: www.sercanki.org.pl

drukuj