Myśląc Ojczyzna – red. Stanisław Michalkiewicz


Pobierz

Pobierz

Ćwiczymy zadymy  

 

Szanowni Państwo!

 

Janusz Wilhelmi, minister kultury za pierwszej komuny przestrzegał, by wystrzegać się pierwszych odruchów – bo mogą być uczciwe. Trafność tego spostrzeżenia potwierdziła się w przypadku pani Krystyny Jandy, która zainicjowała tak zwany „czarny protest” wyzwolonych kobiet przeciwko faszystowskiemu reżymowi. Warto jednak przypomnieć, że intencja przyświecająca pani Jandzie była trochę inna. Przeciwko reżymowi – owszem, jakże by inaczej – ale przede wszystkim chodziło o sprawdzenie, czy strajk kobiet doprowadzi do sparaliżowania naszego nieszczęśliwego kraju. Taką nadzieję wyraziła pani Krystyna i dopiero potem ktoś starszy i mądrzejszy musiał ją obsztorcować, by bardziej uważała na to, co mówi. Bo z pewnością pani Janda miała rację; Wojskowym Służbom Informacyjnym, zadaniowanym przez zagraniczne centrale wywiadowcze, nie chodzi przecież o żadne „kobiety”, tylko o destabilizację naszego nieszczęśliwego kraju w związku z ultimatum, jakie Komisja Europejska wystosowała wobec Polski pod koniec lipca, a którego termin upływa z końcem października. Unia Europejska nie może pozwolić sobie na kolejny blamaż i całkowitą utratę prestiżu, więc będzie musiała urządzić w Polsce pokazuchę – co zresztą zapowiedział przed kilkoma dniami Frans Timmermans deklarując, że w sprawie praworządności Polsce „nie odpuści”. Cóż zatem w tej sytuacji może mu rozkazać Nasza Złota Pani? A cóż by innego, jeśli nie zastosowanie wobec Polski przewidzianej w traktacie lizbońskim „klauzuli solidarności”? Stanowi ona, że w razie zagrożenia demokracji w kraju członkowskim, Unia Europejska może udzielić mu bratniej pomocy, nawet w postaci interwencji wojskowej. W związku z tym Wojskowe Służby Informacyjne i środowiska żydowskie w Polsce mają zadanie dostarczenia Komisji Europejskiej jak najwięcej dowodów, że w naszym  nieszczęśliwym kraju demokracja i praworządność jest zagrożona przez faszystowski reżym. Dzięki temu Unia Europejska zyska podstawy do zastosowania wobec Polski wspomnianej procedury. Interwencji wojskowej oczywiście nie będzie; Niemcy wyciągnęły wnioski z Norymbergi i Bundeswehra do Polski nie wkroczy – ale od czego nasza niezwyciężona armia? Ani nie może nikogo obronić, ani zresztą nie ma takiej chęci – natomiast w razie potrzeby chętnie stanie na nieubłaganym gruncie obrony praworządności i demokracji tak samo, jak 13 grudnia 1981 roku stanęła na nieubłaganym gruncie obrony socjalizmu i sojuszu ze Związkiem Radzieckim. Czekać nas może coś w rodzaju powtórki ze stanu wojennego; nasza niezwyciężona zapewni siłową osłonę Komitetowi Obrony Demokracji, który zwróci się do Unii Europejskiej z prośbą o obronę przed faszystowskim reżymem, a Unia, czyli Nasza Złota Pani, zapewni całej operacji osłonę polityczną. W tej chwili jesteśmy na etapie testowania przez Wojskowe Służby Informacyjne zdolności mobilizacyjnych agentury, która ma zadanie zdestabilizowania państwa w momencie, gdy Nasza Złota Pani wyda stosowne rozkazy. A czy państwo zdestabilizują kobiety, czy ktokolwiek inny – to już ma znaczenie drugorzędne. Najważniejsze, by w stosownym momencie urządzić zadymę.

Ponieważ wszyscy zachęcają nas do myślenia pozytywnego, to i ja chciałbym zwrócić uwagę, że nawet w takiej sytuacji nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dzięki czarnemu protestowi „wściekłych kobiet” mogliśmy się przekonać, czy rzeczywiście mogą one wywołać w kraju chaos – jak to wyobrażała sobie pani Janda, dopóki nie została obsztorcowana. Ale skoro tak, to przecież możemy w ten sam sposób sprawdzić skalę rzeczywistych wpływów innych środowisk. Na przykład niedawno przedstawiciele władz państwowych przyznali, że do Polski zjechało ponad milion Ukraińców, a nie jest to jeszcze ostatnie słowo. Gdyby tak również oni któregoś dnia zastrajkowali, moglibyśmy zorientować się, czy są już w stanie zdestabilizować państwo polskie, czy jeszcze musimy trochę poczekać. No a przecież na Ukraińcach świat się nie kończy, bo są jeszcze Żydzi. Trwają spory, czy tak naprawdę Żydzi rządzą Polską, czy przeciwnie – nie tylko nie rządzą, ale w ogóle w Polsce ich „nie ma”. Zamiast toczyć takie jałowe spory, którym nie ma końca, byłoby lepiej, gdyby pewnego dnia również Żydzi zastrajkowali. Jakiś pretekst zawsze się znajdzie i nie to jest najważniejsze, tylko to, że dzięki temu można byłoby ponad wszelką wątpliwość sprawdzić, czy środowisko żydowskie rzeczywiście jest w Polsce wpływowe, czy to tylko taki papierowy tygrys, którego nie ma co się bać.

red. Stanisław Michalkiewicz

drukuj