Myśląc Ojczyzna – red. Stanisław Michalkiewicz


Pobierz Pobierz

Bratnia pomoc pod figowym listkiem        

Szanowni Państwo!

Jeśli ktokolwiek jeszcze powątpiewał o uzależnieniu  znacznej części solidarnościowych dygnitarzy od tajnych służb komunistycznych, a konkretnie – od wywiadu wojskowego, który w drugiej połowie lat 80-tych, na skutek pierwszej wojny o inwestyturę, został hegemonem polskiej sceny politycznej, to teraz już powinien wyzbyć się wątpliwości – chyba, że jest bardzo mało spostrzegawczy. Oto w zaplanowany przez Wojskowe Służby Informacyjne, których, ma się rozumieć, „nie ma”, scenariusz politycznego destabilizowania państwa polskiego przy wykorzystaniu zagranicznej interwencji, posłusznie włączyli się nie tylko wszyscy byli prezydenci, za którymi ciągnie się smród podejrzeń o agenturalność, ale również autorytety moralne drobniejszego płazu. Cel tej operacji, a nawet jej szczegóły ujawnił człowiek o zszarpanych nerwach, czyli poseł Stefan Niesiołowski, Celem jest wysadzenie w powietrze polskiego rządu, a ma to nastąpić w rezultacie ulicznych rozruchów – które w obronie demokracji i praworządności intensywnie trenują oddelegowani do Komitetu Obrony Demokracji zarówno konfidenci, którzy samego jeszcze znali Stalina, jak i ich potomstwo, zwerbowane przez Wojskowe Służby Informacyjne, które za możliwość dalszego pasożytowania na narodzie polskim sprzedadzą się każdemu, no i oczywiście pożyteczni idioci – które będą pretekstem dla zewnętrznej interwencji – „bratniej pomocy”. Doprowadzi ona do ustanowienia w Polsce rządu, który spełni wszystkie oczekiwania interwentów, no i zadośćuczyni żydowskim roszczeniom majątkowym – bo czyż w przeciwnym razie „prasa międzynarodowa” tak by się przejmowała demokracją i praworządnością w naszym bantustanie? Tedy soldateska za pośrednictwem legendarnego pana Władysława Frasyniuka przekazała swoim konfidentom rozkaz, że mają „wyjść na ulice i walczyć o swoje prawa”. I tak na pewno będzie, tym bardziej, że oficerowie prowadzący mają sprawdzać listy obecności, a nieusprawiedliwiona nieobecność będzie surowo karana. Widać gołym okiem, że scenariusz rozbiorowy nabiera tempa i wiele wskazuje na to, iż zaraz po zakończeniu Światowych Dni Młodzieży rozpocznie się pełzający zamach stanu. Pewnie dlatego pan Miszk przerwał głodówkę, bo nawet głodując w przerwach między posiłkami nie można przesadzać bez wzbudzania podejrzeń.

Podczas gdy w naszym nieszczęśliwym kraju trwają przygotowania do ostatecznego rozwiązania kwestii polskiej, na Ukrainie powstał nowy rząd pod przewodnictwem pana Hrojsmana. Podobno poprzedni rząd premiera Arszenika Jaceniuka był „znienawidzony”, bo nie przeprowadzał reform. Ciekawe, co w takim razie przez tyle czasu robił, bo chyba się nie korumpował. Gdyby bowiem się korumpował, to nie byłby naszą ukochaną duszeńką, za jaką uchodził aż do swojej dymisji, a nawet i dłużej. Pan Hrojsman, to co innego. Już jak on przeprowadzi reformy, to Ukraina zmieni się nie do poznania. Znaczy – nikt jej nie pozna tym bardziej, że członkiem nowego ukraińskiego rządu został właśnie profesor Leszek Balcerowicz. Pełni on tam obowiązki przedstawiciele samego prezydenta Poroszenki, który najwyraźniej zapragnął, żeby Ukraińcom było tak samo dobrze, jak nam, którzy do dzisiaj nie możemy się pozbierać po „planie Balcerowicza”, wobec którego „nie było alternatywy”. Jestem pewien, że ukraińskie odpowiedniki pana redaktora Michnika będą teraz o panu profesorze Balcerowiczu pisać w tym samym tonie, żeby każdy mądry, roztropny i przyzwoity ukraiński mikrocefal wiedział, z jakiego klucza ma teraz ćwierkać. To byłoby nawet niezłe posunięcie z polskiego punktu widzenia, bo warto pamiętać, że to państwo uchodzi za silne, które ma sąsiadów jeszcze słabszych od siebie, a któż może dokonać takich rzeczy lepiej od pana profesora Balcerowicza? Na tym tle nieprzyjemnym zgrzytem odzywają się opinie ekspertów, według których pan profesor Balcerowicz nie będzie miał wpływu na ukraiński rząd, a jego tam obecność ma raczej charakter listka figowego. Zważywszy, że pan profesor Balcerowicz jest wizytówką naszego eksportu, to za dobrze to nie wygląda tym bardziej, że nie ma większego rozczarowania, niż kiedy po uchyleniu listka figowego zobaczy się figę.

Mówił Stanisław Michalkiewicz

drukuj