Myśląc Ojczyzna – red. Stanisław Michalkiewicz


Pobierz Pobierz

Rząd w dysonansie poznawczym

Szanowni Państwo!

Co to jest dysonans poznawczy? Psychologowie definiują go jako stan nieprzyjemnego napięcia psychicznego w następstwie przeżywania sprzecznych emocji. Pierwszym, a w każdym razie bardzo dawnym opisem dysonansu poznawczego w literaturze jest przypadek Medei, której rzymski poeta Owidiusz przypisuje słowa: „video meliora, proboque deteriora sequor”, co się wykłada, że widzę i pochwalam lepsze, ale idę za gorszym. W przypadku Medei chodziło o dysonans poznawczy między powinnościami względem ojca i ojczyzny, a miłością do Jazona, który wraz z Argonautami przybył do Kolchidy po złote runo. W podobnej, co Medea sytuacji znalazła się pani premier Beata Szydło, wydana na pastwę dysonansu poznawczego w związku z powinnościami wobec polskiej przedsiębiorczości i koniecznością futrowania własnego zaplecza politycznego, które w przeciwnym razie może się zbuntować i zacząć służyć konkurencji.

Jak wiadomo, rząd pani premier Szydło, zadeklarował wspieranie polskiej przedsiębiorczości. Wydawać by się mogło, że przedsiębiorcy powinni być zadowoleni. Tymczasem 30 marca urządzili przed gmachem Sejmu w Warszawie demonstrację przeciwko zmianie w ustawie o zamówieniach publicznych. Poszło o pomysł, który został dopisany do pierwotnego projektu po posiedzeniu Rady Ministrów, a polegający na tym, by samorządy miejskie lub gminne mogły bez przetargu zlecać odbiór i zagospodarowanie odpadów własnym jednostkom organizacyjnym. Przedsiębiorcy z branży zagospodarowania odpadów uważają, że taka regulacja doprowadzi do wyparcia z rynku prywatnych firm, a w konsekwencji – do ich likwidacji. Skoro tak, to trudno tę regulację uznać za formę wspierania przedsiębiorczości, chociaż z drugiej strony trzeba zwrócić uwagę, że branża zagospodarowania odpadów nie zostanie zlikwidowana. Zlikwidowane zostaną firmy prywatne, a ich miejsce zajmą jednostki organizacyjne samorządów, czyli firmy należące do sektora publicznego. Trudno w tej sytuacji dziwić się rozgoryczeniu prywatnych przedsiębiorców i to nie tylko dlatego, że w ciągu ostatnich 20 lat w swoje firmy sporo zainwestowali, ale również dlatego, że ani pani Beata Szydło, ani żaden inny polityk Prawa i Sprawiedliwości przed wyborami nie mówił, że wspieranie będzie dotyczyło jeśli nawet nie wyłącznie, to przede wszystkim firm państwowych lub samorządowych. No ale teraz już się wyjaśniło, dzięki czemu możemy utwierdzić się w przypuszczeniach, że ideałem gospodarczym obecnego rządu jest przedwojenna sanacja. Sanacja była ruchem etatystycznym i dążyła do renacjonalizacji gospodarki, chociaż oczywiście nie tak brutalnie, jak robili to bolszewicy – bo bolszewicy nie tylko przejmowali prywatne przedsiębiorstwa, ale przy okazji mordowali przedsiębiorców wraz z rodzinami, podczas gdy sanacja tylko obezwładniała ich ekonomicznie w tak zwanym majestacie prawa. Ale chociaż metody się różniły to rezultat był podobny; coraz więcej prywatnych przedsiębiorstw przechodziło pod kontrolę państwa – i o to właśnie chodziło. Tak właśnie mówił 1 grudnia 1929 roku we Lwowie ówczesny minister przemysłu i handlu Eugeniusz Kwiatkowski: „Udzielanie  licznym firmom olbrzymich sum w formie kredytu na cele inwestycyjne, a więc z pełną świadomością, iż firmy te nie będą w stanie kredytu tego spłacić, skutkować będzie tym, że w przeszłości przedsiębiorstwa te muszą przejść na własność banku, względnie pod kontrolę państwową.”

No dobrze, ale dlaczego właściwie sanacji tak zależało, żeby jak najwięcej firm przechodziło pod kontrolę państwową? Odpowiedź jest prosta – w takiej sytuacji można było takimi przedsiębiorstwami wynagradzać osoby zasłużone dla sanacji. Taki zasłużony zostawał dyrektorem, albo prezesem zarządu i żył sobie jak pączek w maśle tym bardziej, że wszelkie straty, mniej lub bardziej dyskretnie, pokrywane były ze środków publicznych. Oczywiście tego nie można było głośno mówić i dlatego głośno mówiło się o wspieraniu polskiej przedsiębiorczości – tak samo, jak teraz. Okazuje się jednak, że i wśród polskich przedsiębiorców są gorsi i lepsi. Ci gorsi – to przedsiębiorcy prywatni – bo takiemu prywatnemu wprawdzie też można wtrynić jakiegoś zasłużonego na utrzymanie, ale strasznie dużo z tym kłopotliwego zachodu. W przypadku przedsiębiorców gospodarujących na państwowym lub samorządowym sprawa jest znacznie prostsza i dlatego ta forma przedsiębiorczości jest tak faworyzowana. Prowadzi to wprawdzie do dysonansów poznawczych, ale mówi się:  trudno. Nie ma rzeczy doskonałych.

Mówił Stanisław Michalkiewicz

drukuj