Felieton „Myśląc Ojczyzna”


Pobierz Pobierz

"Na szlaku mojej pielgrzymki po Polsce towarzyszy
mi Dekalog"

Drodzy Telewidzowie, Drodzy Radiosłuchacze! Kochana
Rodzino Radia Maryja!
Na początku nowego cyklu refleksji poświęconej nauczaniu na temat Dekalogu
na polskiej ziemi staram się najpierw wyjaśnić sprawy ogólne, by potem
lepiej zrozumieć
papieską interpretację poszczególnych przykazań w odniesieniu do polskiej sytuacji.
Pragnę najpierw odwołać się do dwu wypowiedzi Ojca Świętego z pielgrzymki w
1991 roku. Pierwsza z nich koncentruje się na znaczeniu Dekalogu niejako niezależnie
od uwarunkowań historycznych. Chodzi przecież o prawo Boże, które jest ważne
dla wszystkich ludzi. W homilii wygłoszonej w Radomiu powiedział: "Na szlaku
mojej pielgrzymki po Polsce towarzyszy mi Dekalog: dziesięć Bożych słów wypowiedzianych
z mocą na Synaju, potwierdzonych przez Chrystusa w Kazaniu na górze w kontekście
ośmiu błogosławieństw. Zrąb ludzkiej moralności zadany człowiekowi przez Stwórcę.
Stwórca jest zarazem Najwyższym Prawodawcą, stwarzając bowiem człowieka na
swój
obraz i podobieństwo, wpisał w jego "serce" cały porządek prawdy, który warunkuje
dobro i ład moralny, a przez to jest też podstawą godności człowieka – obrazu
Boga" (Radom, 4 czerwca 1991, nr 3).
Wynika z tych słów odwieczna wartość Bożego prawa wyrażonego w Dekalogu, bo
to prawo jest niejako wpisane w ludzkie serca od momentu stworzenia, jest wyrazem
ludzkie natury. Jednakże Jan Paweł II wskazuje na aktualność tego Bożego prawa
w naszej polskiej sytuacji. Podczas homilii w Białymstoku jeszcze raz powtarza,
że w Dekalogu zawiera się ogromne bogactwo, czyli niczym niezastąpiona synteza
zbawczej mądrości. Dodaje jednakże wymowne słowa: "Każde przykazanie domaga
się
tego, aby było gruntownie przemyślane. Nie trzeba dodawać, że moment dziejowy,
w którym znajduje się nasze społeczeństwo, w szczególny sposób tego się domaga.
Jeśli bowiem po tak zwanym okresie minionym społeczeństwo odziedziczyło głęboki
kryzys ekonomiczny, to w parze z tym idzie nie mniej dotkliwy kryzys etyczny.
Co więcej: ten drugi w znacznej mierze warunkuje pierwszy. Dotyczy to różnych
dziedzin życia ludzkiego" (Białystok, 5 czerwca 1991 nr 4).
Chciałbym szczególnie mocno wyakcentować ten papieski sposób i uzasadnienie
odwołania się do Dekalogu. Kościół zawsze winien odwoływać się do Dekalogu,
bo ogłoszony
w ramach Starego Przymierza został wyraźnie potwierdzony, choć zarazem pogłębiony
przez Jezusa Chrystusa. Ale znaczenie tego odwołania się do Dekalogu rośnie
tym bardziej, im bardziej w świecie dzisiejszym nauczanie moralne Kościoła
jest kwestionowane. Papież dobrze był zorientowany we wszystkich atakach,
jakie na
progu odzyskanej wolności kierowały pod jego adresem nie tylko środowiska postkomunistyczne,
ale także część niedawnej opozycji, która wybrała utopię skrajnie liberalnego
budowania życia społecznego i widziała w Kościele głównego przeciwnika "urządzania"
Polski po swojemu, czyli bez fundamentu moralnego. Wielu z nas pamięta fałszywe
oskarżenia, że oto po rządach czerwonych, mają nastąpić rządy "czarnych".
Papież wyraźnie nawiązał do tej sytuacji na spotkaniu z Episkopatem. Mówił
wówczas: "O ile sytuacja dawniejsza zyskiwała Kościołowi ogólne uznanie – nawet
ze strony
osób i środowisk "laickich" – to natomiast w sytuacji obecnej na takie uznanie
w wielu wypadkach nie można liczyć. Trzeba raczej liczyć się z krytyką, a może
nawet gorzej". Papież wyzwał do roztropnego rozróżniania, by odkrywać także
to, co może być w tej krytyce słuszne. Jednakże powołując się na Chrystusa
jako "znaku
sprzeciwu" (por. Łk 2,34), dodał znaczące słowa: "Ten "sprzeciw" jest dla Kościoła
także jakimś potwierdzeniem bycia sobą, bycia w prawdzie. Jest on chyba także
współczynnikiem ewangelicznego posłannictwa i służby pasterskiej" (Warszawa
– do Episkopa-tu, 9 czerwca 1991, nr 3).
Aktualności tych słów nie można przeceniać w dzisiejszej sytuacji, kiedy to
wielu ludzi Kościoła – nie tylko świeckich, ale i duchownych – zapomina, że
Kościół
winien być także "znakiem sprzeciwu", to znaczy wspierać w życiu społecznym
to, co dobre, ale zdecydowanie sprzeciwiać się temu, co jest niezgodne z nauczaniem
Kościoła.
Papież wskazał jednocześnie na najgłębsze racje tego sprzeciwu; nie są to racje
polityczne ani względy koniunkturalne. Na spotkaniu z katolikami świeckimi
w Olsztynie Ojciec Święty wskazał wprost na Chrystusa, który jest kamieniem
węgielnym
Kościoła. I chociaż został On odrzucony w momencie Golgoty, to jednak właśnie
przez Golgotę stał się kamieniem węgielnym całej ludzkości. Papież stwierdził
wprost: "Jest wprawdzie Chrystus odrzucany, odrzucany w ciągu całej historii,
w różnych pokoleniach i społeczeństwach, jako "znak sprzeciwu" (por. Łk 2,34)
– a jednak trwa w tej historii. Trwa w dziejach, kształtując ich najgłębszy
rdzeń i pion – ten właśnie pion, poprzez który dzieje ludzkie – mimo wszystkich
odstępstw
i negacji – wznoszą się ku Bogu: do tych wiecznych przeznaczeń, jakie człowiek
i ludzkość ma w Bogu i tylko w Bogu". Dodał ponadto: "Wznosi się na podobieństwo
świętej budowli. My wszyscy jesteśmy wezwani, aby stawać się "żywymi kamieniami"
tej budowli. (Olsztyn – do laikatu, 6 czerwca 1991).
Prawdziwa wierność Chrystusowi i Jego Kościołowi oznacza wyraźnie, że ludzie
wierzący powinni w pewnych sytuacjach życiowych być "znakami sprzeciwu". To
wcale nie oznacza ani totalnego sprzeciwu, ani też odrzucenia człowieka. Jest
to niezgoda na zło, które niszczy nie tylko konkretnego człowieka, ale także
żywą tkankę życia społecznego. Zdolność właściwego rozeznania dobra i zła chrześcijanin
opiera między innymi na przykazaniach Dekalogu. Dlatego trzeba się do niego
nieustannie odwoływać.
Pozdrawiam wszystkich. Szczęść Boże.

ks. prof. dr hab. Janusz Nagórny

drukuj