Felieton „Myśląc Ojczyzna”


Pobierz Pobierz

Wojna, czy wesoły oberek?

Szanowni Państwo!

Kiedy 4 czerwca 1992 roku minister Antoni Macierewicz dostarczył przewodniczącym klubów i kół poselskich koperty z fiszkami zawierającymi nazwiska dawnych współpracowników UB i SB – a obecnie posłów, senatorów i ministrów – jeden z szefów klubu zwołał zebranie. Kiedy już wszyscy się zebrali, powiedział: nie otwierałem koperty, ale kto był – niech wstanie. Wstało trzech posłów, po czym okazało się, ze nazwiska dwóch z nich znajdowały się w dostarczonej kopercie, ale nazwisko trzeciego – już nie. Według wszelkiego prawdopodobieństwa dlatego, że ten trzeci został przejęty w charakterze konfidenta przez Urząd Ochrony Państwa.

Przypomniała mi się ta historia, kiedy pan prezydent Kaczyński zapowiedział, że 1 lutego, a więc już za tydzień, opublikuje Raport z likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych – ale w takim zakresie, w jakim nie zaszkodzi to Siłom Zbrojnym. Ogromnie się z tego oczywiście cieszymy i wiele sobie po publikacji tego Raportu obiecujemy, chociaż oczywiście zakres tego, co może zaszkodzić Siłom Zbrojnym i z tego powodu nie będzie opublikowane, może być bardzo szeroki. Ale też i interesy Sił Zbrojnych tez mogą być bardzo szerokie, więc wszystko się zgadza. Musimy w to wierzyć, bo w końcu w coś wierzyć trzeba, a skoro tak, to już całkowicie uspokojeni, możemy tylko przypomnieć, ze ustawa została znowelizowana z inicjatywy pana prezydenta już po kilku miesiącach, dając prawo decydowania o publikacji Raportu i zakresie tej publikacji właśnie panu prezydentowi.

Przypomnijmy tedy jeszcze, że Raport powstał na podstawie oświadczeń, jakie Komisji Weryfikacyjnej składali funkcjonariusze Wojskowych Służb Informacyjnych. Zgodnie z ustawą, miały one dotyczyć znanych funkcjonariuszom przypadków tajnej współpracy z przedsiębiorcami, nadawcami telewizyjnymi i radiowymi, z wydawcami prasowymi, redaktorami naczelnymi i dziennikarzami. Ujawnienie tych wszystkich rzeczy może wysadzić w powietrze cały układ okrągłego stołu, z czego można by się cieszyć. Jednak jeśli okazałoby się, że wysadzenie w powietrze jakichś elementów tego układu mogłoby zaszkodzić Siłom Zbrojnym? Jak się okazuje – i nie miłować ciężko – i miłować.

Ale gdyby nawet układ okrągłego stołu został dzięki publikacji Raportu wysadzony w powietrze tylko częściowo, to i tak zapowiada to kolejną wojnę polityczną, bo oznacza to popsucie interesów, jakie beneficjenci tamtego układu robili na tej swoistej okupacji Polski. Broniąc tych interesów, walcząc o uratowanie reputacji, a może nawet osobistej wolności, będą starali się podważyć wiarygodność Raportu, dyskredytować jego autorów, a także lansować pogląd, iż samo zainteresowanie zawartością tego dokumentu jest dowodem prymitywizmu moralnego, złego smaku i przynależności do Ciemnogrodu. Ten nowy ton zaznaczył się już w przypadku red. Bogusława Wołoszańskiego.

Ale publikacja Raportu jest tylko jednym z trzech powodów prawdopodobnej wojny na górze. Drugim powodem są oświadczenia majątkowe samorządowców. Jak wiadomo, w przypadku niezachowania terminu ich złożenia, samorządowiec traci mandat. Okazało się, ze kandydatów do utraty mandatu jest w skali kraju kilkuset, a najsławniejszą z nich jest pani Hanna Gronkiewicz-Waltz, prezydent Warszawy. Już teraz widać, ze Platforma Obywatelska traktuje tę sprawę prestiżowo. Wprawdzie wicepremier Dorn stawia sprawę jasno: prawo musi być przestrzegane, ale już pan premier jest przeciwny ponownym wyborom, chociaż i on uważa, ze prawo powinno być przestrzegane. Jak tu wybrnąć z tej sytuacji, jak rozwiązać tę kwadraturę koła, żeby i prawo było przestrzegane i pani Hanna Gronkiewicz-Waltz nie utraciła mandatu prezydenta Warszawy?

W takich razach jedynym ratunkiem są negocjacje, a ramach których partnerzy ustala warunki zarówno pozostawienia wszystkich samorządowców na dotychczasowych stanowiskach, jak i triumfalnego ogłoszenia, że praworządności też stało się zadość. Ale jeśli się nie dogadają – to strach pomyśleć, co będzie! Platforma Obywatelska oskarży PiS o „nazistowskie metody”, a PiS z kolei oskarży Platformę o „lekceważenie prawa” i próbę „anarchizacji państwa”.

Może jednak do tego nie dojdzie, bo oto szykuje się zaskakujące porozumienie ponad podziałami w sprawie zaproponowanej przez pana prezydenta ustawy lustracyjnej. Zdaje się, ze popierają ją wszystkie siły polityczne, a właściwie – prawie wszystkie. Samoobrona idzie w swoim entuzjazmie nawet tak daleko, ze proponuje poprawkę, by przy lustracji brać pod uwagę wyłącznie dokumenty oryginalne; nie ma oryginałów – nie ma sprawy. Jedynie Liga Polskich Rodzin wyraża postulat odmienny – żeby odroczyć debatę w sprawie nowelizacji. W tej sytuacji ustawa lustracyjna wejdzie w życie w kształcie uchwalonym, a po miesiącu może się okazać, ze żadnej nowelizacji nie potrzeba, bo nie będzie już kogo chronić.

Być może jednak właśnie taka możliwość szalenie zirytowała pana prezydenta, który oświadczył, że jego cierpliwość jest już na wyczerpaniu. Jeśli zatem LPR uwierałaby się przy swoim pomyśle, to cierpliwość pana prezydenta mogłaby wyczerpać się ostatecznie. Myślę jednak, że do tego nie dojdzie, a to z dwóch powodów. Po pierwsze – głosy samej Ligi nie wystarczą do zablokowania nowelizacji wbrew koalicji jej zwolenników. Skoro my to wiemy, to wie to również LPR i występuje ze swoim pomysłem nie po to, by go zrealizować, ale po to, żeby było ładniej. Po drugie – nie jest wykluczone, ze w pewnym momencie i ona zostanie w jakiś sposób przekonana do poparcia nowelizacji, jak została przekonana do poparcia kandydatury pana Skrzypka na prezesa Narodowego Banku Polskiego. Mam oczywiście na myśli argumenty merytoryczne, jakże by inaczej!

W takiej sytuacji, chociaż znaki pokazują co innego, wojny na górze można by uniknąć, dzieki czemu budowa IV Rzeczypospolitej mogłaby zakończyć się wesołym oberkiem w atmosferze powszechnej zgody, bo – powiedzmy sobie szczerze – czy naprawdę jest się o co kłócić, kiedy można spokojnie i wypić i zakąsić?

Stanisław Michalkiewicz

drukuj