Służba bez miłości jest egoistyczna

Homilia ks. bp. Mariana Florczyka, biskupa pomocniczego diecezji kieleckiej, która została wygłoszona podczas corocznej pielgrzymki Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej do Sanktuarium  św. Józefa w Kaliszu.

Drogi Księże Biskupie Edwardzie , Biskupie Stanisławie, Biskupie Teofilu. Drogi Ojcze Dyrektorze, drodzy Profesorowie i studenci Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej. Drodzy Radiosłuchacze  zebrani na modlitwie i telewidzowie TV TRWAM, drodzy Bracia i Siostry zgromadzeni na tej Eucharystii.

Jesteśmy w sanktuarium u św. Józefa, a on nazwany jest przez Kościół sługą wiernym i roztropnym. Od razu rodzi się zatem pytanie czyim był sługą, komu służył i jak służył.

Dziś słowo sługa budzi w nas wielki niepokój, boimy się go bardzo. Nikt nie chce być sługą, bo kojarzy mu się to z niewolnictwem. Sługa musi się ciągle podporządkowywać, czegoś się wyrzekać, kogoś słuchać. Okazuje się, że służba nie jest równa służbie. Można służyć dla pieniędzy, dla układu czy kariery. Można okazać się sługą w partii, albo w innym stowarzyszeniu. Można służyć dla wygody, tylko po to by więcej posiąść, więcej mieć i by jeszcze więcej znaczyć. Można sprzedać się na służbę zatracając wszelkie cechy dobrego człowieczeństwa, ale też jest i inna służba. Służba, służbie nierówna. Jest służba, w której człowiek się nie zatraca, służba, która nie poniża, ale uszlachetnia. Taka służba potrzebna jest rodzinie, słabym, Narodowi, a ostatecznie również każdemu człowiekowi. Jest to służba z miłości wypływająca z serca, służba samego serca. Taka służba nie ma nic z niewolnictwa, z poniżenia, z przymusu, ani z rozkazu. Jedynym nakazem jest nakaz serca. Serce, które kocha. Taka służba jest nam bardzo potrzebna.

Zagadnąłem kiedyś matkę niepełnosprawnego dziecka, zagadnąłem z całym współczuciem: Pani jest pewnie bardzo ciężko czuwać przy córce niemal 24 godziny. Ona ze spokojem, troszkę mnie zawstydzając odpowiedziała: „proszę ks. bpa., ale ja tak bardzo kocham moją córkę. Nie wyobrażam sobie życia bez niej, ja się przy niej spełniam”. Ciekawa służba. Służba serca, a nie służba niewolnicy a jak się spełniał św. Józef?  To przecież była służba rodzinie, Jezusowi i Maryi. Jan Paweł II pisząc o Józefie podkreślał, że stał się On darem z samego siebie ze swego życia, z serca, ze zdolności i z pracy. Stał się darem, bo cały oddał się na służbę Mesjaszowi wzrastającemu w jego domu on – Józef swoje życie uczynił służbą.

Szkoda, że tak bardzo zatraciliśmy z naszego wzroku tę świętą i pełną miłości służbę Józefa. Służba bez miłości jest egoistyczna, nastawiona tylko na siebie, szuka łatwości życia i zysku. Bardzo często taka służba posługuje się kłamstwem bądź obojętnością, przymykaniem oczu i oczekuje poklasku. Taki sługa staje się celem sam dla siebie: by tylko mnie było dobrze, nic się nie liczy. Taki sługa może się też posługiwać dobrem partii, natomiast służba z miłości jest ciągłym dawaniem samego siebie – komuś. Taka służba, jako dar z samego siebie potrzebna jest dziś dzieciom, ale także i małżonkom. Takim darem z samego siebie był św. Józef, on przyjął z miłością Jezusa, jako swoje dziecko. Z wielką miłością troszczył się o niego, był niezwykłym opiekunem. Nie dziwi nas to, że inni mówili o Jezusie: czyż nie jest to syn cieśli? (Mt 13,55).

Takim darem z samego siebie, darem miłości stał się Maksymilian Maria Kolbe. To miłość wypchnęła go z szeregu – tam na placu obozu – by iść i oddać życie za współwięźnia. Gdyby nie miłość, nie usłyszałby słów westchnienia Franciszka. Służba egoistyczna zatyka uszy, zamyka oczy, serce czyni twardym, szuka tylko siebie. To przecież miłość pochyla matkę nad płaczącym dzieckiem i dzieli ból dziecka. Taka matka jest gotowa oddać życie za dziecko. Jeżeli braknie nam miłości, wszystko staje się niewolą, ciężarem, przeszkodą i twardnieje serce. Gdy ojciec ma serce pełne miłości, poświęca się też dla swojego dziecka. Potrzebna jest nam taka miłość dla dzieci, w małżeństwie i tu rodzi się pytanie, gdy mówię o małżonkach. Bo cóż powiedzieć o wzajemnym darze, skoro dziś przyszli małżonkowie jeszcze przed ślubem ustalają co moje a co twoje a potem, jeżeli chodzi o dziecko to nie, bo kto się nim zajmie? Czyje ono będzie, kto mu będzie służył, kto będzie się nad nim pochylał?

Moi drodzy, zmieniliśmy kategorię służby, może właśnie dlatego są dziś takie rodziny. Może dlatego tak wiele osób czuje się niewolnikami. A trzeba by najpierw zapytać o własne serce, dlatego też rozpada się rodzina i trudno w Narodzie znaleźć kogoś, kto by służył. A mówiono, że władza to służba. Przychodzi nam zatem służyć bardziej korzystnej ideologii i takiej partii, która wniesie kandydata na szczyty władzy.

Rozważając o tej służbie pytam, dlaczego dzieci, ale także i współmałżonkowie czują się dziś samotni. Dlaczego niektórym tak bardzo przeszkadza dziecko, że się je zabija, zapomina się o nim. Jakaż straszna obłuda, niby troska o dzieci a z drugiej strony stanowi się takie prawa, które pozwalają zabijać. Komu właściwie służy matka i ojciec, komu służy serce, dlaczego drażni współmałżonek, dlaczego starszym brakuje miejsca w domach rodzinnych.

I ostatnie pytanie, dlaczego władza zatraciła smak służby w miłości i prawdzie. Sługa ten, który szuka siebie woli słuchać słów pochlebnych woli, gdy go się chwali choćby nawet fałszywie.

Święty Józef stał się darem dla rodziny, dla Jezusa i dla Maryi. Był sługą wiernym i roztropnym a przecież pomyślmy, jego życie wcale nie było takie łatwe. Wyobraźmy sobie on tak bardzo kocha Maryję i naraz dowiaduje się, że będzie miała dziecko, a wszystko to bez jego udziału. Co zatem zrobić, czy jestem zdradzony, czy oddalić ją, czy narazić ją na niebezpieczeństwo, na wytykanie palcem, na życie poza społeczeństwem. Sprawa bardzo trudna. I kto mu przychodzi z pomocą? Ten, któremu wierzył i któremu ufał. Bóg mówi przez Anioła do Józefa: Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi twej Małżonki (Mt. 1,10) Nie bój się zaufaj mi.

Wiara ponownie zaowocowała zaufaniem. Moi drodzy, trudno jest wierzyć komuś, kto ciągle kłamie, kto rzuca puste słowa. Trudno jest też takiemu człowiekowi zaufać. Maryja pytała Pana Boga w trudnych sprawach, jak to się stanie i dlaczego? A Józef ? Nie mamy zanotowanego ani jednego słowa. Bóg tak mówi, dobrze. Józefie, nie bój się.

Wiara nie jest łatwą sprawą, ileż trudnych wyzwań stawia Bóg przed każdym z nas, przed małżonkami i rodzicami. Trudną sprawą może też być przyjęcie nowego dziecka, kolejnego czy też pierwszego, ale wtedy Bóg mówi: nie bój się tak – jak mówił do Józefa, do Abrahama i Mojżesza. Potem te słowa Jezus powtórzy do Piotra. Piotr chce się wycofać z pójścia za Jezusem: Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny (Łk 5,8) .

Piotrze, nie bój się, ludzi będziesz łowił. Zaufał Piotr i pozostał. Znowu kolejna próba wiary i zaufania. Zaparł się Jezusa, ale ufał, że nie wszystko stracone, nie poszedł drogą Judasza, został. Spotyka Jezusa i wyznaje: Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham. Do kogóż pójdę, Ty masz słowa życia wiecznego.

Moi drodzy, rozpoczynamy Rok Wiary w Kościele katolickim. Niech zatem ten czas, który jest przed nami będzie refleksją o naszej wierze i ufności Bogu. Czy mamy taką wiarę, jak Józef i Piotr, czy ufamy tak, jak Józef. Czy może łatwiej jest nam zaufać tym, którzy ciągle kłamią, obiecują. Panu Bogu trudno nam zaufać.

Święty Józefie, proszę Cię wspomagaj tych, którym trudno przyjąć nowe życie, niech usłyszą Boskie słowo: nie bójcie się. Tym małżonkom, którzy mają kłopoty i wzajemnie denerwują się na siebie, niech przyjmą Twoją miłość i wzór Twojej miłości do Maryi.

Święty Józefie, Sługo wierny i roztropny, wspomagaj nas.

Amen.

drukuj