Rozważania adwentowe: Wybierz się kiedyś na Roraty
Wybierz się kiedyś na Roraty
Wiesz, właściwie to nie wiem,
co to są Roraty i kiedy są,
i jak się tam zachować?
Żartujesz, przecież ksiądz w niedzielę
ogłaszał, że przez cały Adewnt
u nas jest Msza Święta roratnia
o godzinie 7 rano, a dla dzieci
i tych, co rano nie mogą, o 18 wieczorem.
Te wieczorne Roraty to dla mnie
trochę dziwne, bo moje dziecięce Roraty
to były bardzo rano, przed szkołą.
Jeszcze świecił blady księżyc, śnieg skrzypiał,
a kobiety otulone chustkami,
chłopi w kożuchach i w baranicach
szli na Roraty.
Na wsi wtedy nie było jeszcze światła.
Niektórzy nieśli świece – roratki,
bo jeszcze dawniej
to po Roratach podchodzili szlachcice
i wieśniacy do księdza z zapaloną świecą
i mówili: Jestem gotów
na sąd Boży!
A to dlatego,
że Adwent to nie tylko czekanie
na Boże Narodzenie, ale i na to
powtórne przyjście Pana Jezusa,
kiedy będzie sądził żywych i umarłych.
Na ołtarzu w kościele przed Matką Bożą
paliła się siódma świeca,
większa od innych,
była ubrana w zielony
asparagus i w niebieską wstążkę.
Roratka przypominała Matkę Bożą,
tę Adwentną, która liczyła dni,
kiedy się Pan Jezus narodzi.
W kościele paliły się tylko świece
na ołtarzu, małe ogarki przy wejściu,
bo to były ciemności Adwentu.
Dopiero gdy narodzi się Pan Jezus,
zabłyśnie Światłość wielka.
Pan organista śpiewał smutno,
adwentowo: Niebiosa, rosę
spuście nam z góry,
Sprawiedliwego wylejcie chmury…
albo jeszcze ładniejszą pieśń
do Matki Bożej Adwentnej:
Zdrowaś bądź Maryja,
Niebieska Lilija, Panu Bogu miła,
Matko litościwa!
Tyś jest nasza ucieczka.
Po takich Roratach to człowiek
liczył dni – kiedy będzie Boże Narodzenie.
A gdy pan organista przyniósł
opłatki do domu, to się tęskniło,
żeby spróbować. Mama mówiła:
Dzieci, bądźcie grzeczne, bo teraz
Matka Boża z Józefem chodzi po domach
i szuka miejsca, gdzie się ma
Pan Jezus narodzić. A do nas przyjdzie?
Przyjdzie, tylko bądźcie grzeczne.
O Boże, żebym ja, stary, potrafił być
grzeczny jak dziecko.
Zwątpiłeś kiedy?
Dzisiaj jest niedziela – dzień Pański.
W Ewangelii usłyszę pytanie
Jana Chrzciciela z więzienia
skierowane do Pana Jezusa:
Powiedz nam, czy Ty jesteś tym,
na którego czekamy, czy nie?
Jan nie miał wątpliwości.
To pytanie jest od nas i za nas.
W przyszłości postawi je Kajfasz:
Poprzysięgam Cię przez Boga!
Powiedz nam wreszcie, czy Ty jesteś
Chrystus, Syn Boga Żywego?
Tak!
Ale drugi raz ujrzycie Mnie,
gdy przyjdę z mocą i majestatem.
To będzie na końcu czasów,
a dziś Pan Jezus odpowiada
wysłannikom Jana: Powiedzcie Janowi,
że niewidomi wzrok odzyskują,
chromi chodzą, trędowaci są oczyszczeni,
głusi słyszą, umarli zmartwychwstają,
a ubogim głoszona jest Dobra Nowina.
Błogosławieni są ci,
którzy we Mnie nie zwątpią.
To są znaki mesjańskie.
On jest Mesjaszem – uważaj!
Ile to człowiek ma wątpliwości
w życiu, ile pytań.
I całe szczęście!
W wierze, w zaufaniu,
muszą być wątpliwości,
bo inaczej wszystko bym wiedział,
nie musiałbym wierzyć.
A ja mam więcej wątpliwości od Ciebie!
Nie boję się wątpliwości.
Boję się tego, co zrobię
po zwątpieniu. Stracę wiarę
czy mocniej uwierzę?
To pytanie Jezusowe skierowane
do Piotra: Dlaczegoś zwątpił?,
jest pytaniem do każdego z nas.
Według moich przesłanek rozumowych,
wydaje mi się niemożliwe,
że jest Bóg, bo wokół tyle zła, katastrof,
wojen, nieszczęść i kataklizmów.
I jest Bóg? I widzi, i milczy?
Powiedz, dlaczego, Najwyższy Panie,
Na świecie, który Wszechmoc Twoja stwarza,
Taki jest ogrom zła, że patrząc na nie,
Rozum się wzdryga i cnota przeraża.
A jednak więcej jest dobra,
bo Bóg jest Dobry!
I po minionych deszczach, burzy
wracają złe burze i deszcze,
ale ciągle nadzieja mi wróży,
że to, na co czekam – przyjdzie jeszcze.
Wracam więc do Jezusowego pytania:
Dlaczegoś zwątpił?
Przecież u Boga wszystko jest możliwe.
A ja zwątpiłem nawet w to, że JESTEŚ,
i pisałem przez małe „b”
Twoje wielkie Boga imię.
Zwątpiłem.
Dlategom tonął
i wołałem: Ratuj mnie, bo ginę.
Dziś mocniej wierzę i bardziej kocham.
ks. Tymoteusz