Włosi pod presją migracyjną

Włochy znajdują się pod największą presją migracyjną od lat. Dzieje się tak, choć rząd Giorgi Meloni podtrzymuje, że napływ niekontrolowanej migracji ogranicza porozumienie zawarte niedawno z Tunezją.

Coraz więcej osób próbuje opuścić Afrykę. Chcą przedostać się do Europy albo tzw. szlakiem bałkańskim, albo przez Włochy. Władze przygranicznych regionów alarmują, że kończą im się miejsca i fundusze.

Na włoskiej wyspie Lampedusa, położonej bliski brzegów Afryki, w weekend padł rekord. Jednego dnia przybyło tam 3 tys. osób. Wyspa pęka w szwach. Premier Włoch, Giorgia Meloni, przyznała, że jej kraj znajduje się pod największą presją migracyjną od lat. Problem narasta od początku roku.

Od stycznia drogą morską do Włoch przybyło 110 tys. migrantów. Władze twierdzą, że fala migracji zaczyna spowalniać. To ma związek z podpisaniem porozumienia między Unią Europejską i Tunezją, która dla wielu migrantów jest ostatnim przystankiem przed wyprawą w morze. Na 50 osób, którym udaje się odpłynąć, 50 jest zatrzymywanych.

Obawy związane z niekontrolowaną migracją rosną za sprawą wydarzeń z Turynu. Trzech policjantów, którzy próbowali zatrzymać senegalskiego przestępcę, zostało pobitych i skopanych po twarzy przez 50 migrantów. Samorządowcy domagają się powrotu wojska na ulicę.

Włoski rząd zapowiada, że usprawni procedury odsyłania do krajów pochodzenia tych migrantów, którzy dopuszczą się przemocy. Włochy oczekują również reakcji Unii Europejskiej.

TV Trwam News