Urzędom pracy brakuje pieniędzy na pomoc bezrobotnym
Większość urzędów pracy ma problem z pieniędzmi na pomoc bezrobotnym. Funduszy nie ma wcale lub jest ich niewiele. Brakuje funduszy na staże, szkolenia czy roboty publiczne – informuje jedne z dzienników.
W ubiegłym miesiącu minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz wystąpił do ministra finansów o odblokowanie 500 mln zł z Funduszu Pracy na walkę z bezrobociem. Decyzji w tej sprawie jeszcze nie ma.
Kwota ta jak podkreśla socjolog prof. Grażyna Ancyparowicz nawet po jej uruchomieniu nie rozwiązuje problemu, jest niewystarczająca.
– Ministerstwo przeznaczy 0,5 mld zł na walkę z bezrobociem. To są kwoty nieproporcjonalne do zapotrzebowania, aby naprawdę tworzyć miejsca pracy. U nas walka z bezrobociem polega na tym, że stworzyliśmy przepisy, które powodują kierowanie środków – poza tymi, które są wypłacane choćby z zasiłku; ale to wiadomo krótko – są kierowane do pracodawców. Żaden pracodawca w Polsce nie kwapi się, żeby rzeczywiście zbudować z tego miejsca pracy, tylko zatrudnia pracownika przez taki czas na jaki otrzymuje wsparcie. Na tym jednak cała sprawa się kończy – zaznacza prof. Grażyna Ancyparowicz.Ekspert dodaje, że walka z bezrobociem musi polegać na przejęciu przez państwo odpowiedzialności za tworzenie miejsc pracy.
– Jest naprawdę wiele obszarów, w których państwo mogłoby ujawnić swoją aktywność. Ponadto państwo mogłoby np. stworzyć stałe miejsca pracy, chociażby realizując określone programy wsparcia społecznego. Państwo to wszystko świadomie niszczy po to, żeby zrobić przestrzeń z jednej strony dla tych zagranicznych korporacji, które do nas przyszły i które drenują nas z kapitału, robią to w sposób absolutnie bezwzględny. Z drugiej strony państwo rzeczywiście utworzyło taki wolnokonkurencyjny rynek pracy, na którym funkcjonuje prawie 4 miliony maleńkich firm, w których absolutnym panem i władcą życia swoich pracowników jest właściciel tejże firmy – zaznacza Grażyna Ancyparowicz.Tymczasem bezrobocie w naszym kraju rośnie. W ubiegłym miesiącu w woj. śląskim prawie 1750 osób straciło pracę w wyniku zwolnień grupowych; pracodawcy zapowiedzieli też zwolnienie w tej formie kolejnych ponad 2 tys. osób. To największe zwolnienia od stycznia tego roku, kiedy pracę straciło ponad 3,8 tys. osób
RIRM