Sztab widmo

Czy premier kłamał, mówiąc w Sejmie o 2 tysiącach urzędników oddelegowanych do pomocy rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej? Z odpowiedzi na interpelację poselską wynika, że państwo zaangażowało nieco ponad 60 osób.

27 września ubiegłego roku z mównicy sejmowej Donald Tusk przekonywał, że od pierwszych chwil po katastrofie smoleńskiej tysiące ludzi – urzędników państwowych, lekarzy, żołnierzy, prokuratorów, policjantów – było „zaangażowanych w operację, przed jaką stanęło państwo polskie”.

Wystąpienie miało miejsce niedługo po tym, jak okazało się, że ciała ofiar katastrofy smoleńskiej zostały zamienione na terenie Federacji Rosyjskiej, za co szef rządu przepraszał w Sejmie.

– Mówię „przepraszam”, bo zdaję sobie sprawę, że przy pracy 2 tysięcy osób mogły zdarzyć się błędy i pomyłki – powiedział premier.

Poseł Bartosz Kownacki (PiS) w interpelacji zapytał więc, ilu urzędników państwowych przebywało od 10 do 30 kwietnia 2010 r. na terenie Federacji Rosyjskiej i uczestniczyło w czynnościach związanych z katastrofą Tu-154M.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych, które odpowiadało w imieniu premiera, deklaruje, że w ramach wsparcia do Moskwy skierowano pięciu pracowników departamentu konsularnego, konsulatom w Sankt Petersburgu, Kaliningradzie, Irkucku, Mińsku, Wilnie, Kijowie, Lwowie i Łucku polecono oddelegowanie wyznaczonych dyplomatów do wsparcia Ambasady RP w Moskwie.

Łącznie w Moskwie i w Smoleńsku czynności konsularne wykonywało 61 osób: w tym 25 urzędników konsularnych z 8 placówek w regionie, 23 dyplomatów z Ambasady RP w Moskwie oraz 13 pracowników centrali MSZ. Trzech konsulów uczestniczyło w przeszukiwaniu wraku samolotu. Dyplomaci uczestniczyli też w poszukiwaniach i wstępnym rozpoznaniu ofiar na miejscu tragedii, pomagali w organizacji wcześniejszego wyjazdu osób, które przyjechały na uroczystości katyńskie do kraju.

Problem w tym, że liczba urzędników podanych przez MSZ zasadniczo odbiega od 2 tysięcy urzędników, o których w Sejmie fantazjował Tusk. Na tę liczbę na pewno nie złoży się kilku prokuratorów czy grupa Żandarmerii Wojskowej i policji.

– Panu premierowi najwidoczniej troi się w oczach, kiedy widzi ten sztab tysięcy ludzi. Nic dziwnego, zważywszy na to, że w pierwszych dniach po katastrofie był zajęty raczej obsadzaniem wakujących stanowisk, a nie samą katastrofą – konkluduje Witold Waszczykowski, były wiceminister spraw zagranicznych.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych zaznacza, że zadaniem polskich dyplomatów obecnych w Smoleńsku i Moskwie było przede wszystkim zapewnienie należytej opieki i pomocy rodzinom ofiar.

– Która była kiepska. Żaden z polskich konsulów nie był obecny podczas mojego przesłuchania przez stronę rosyjską. Był tylko jakiś polski tłumacz i psycholog – wspomina Andrzej Melak, brat Stefana Melaka.
– Żaden z polskich dyplomatów nie starał się nawet sprostować pomyłki, jaka zaszła przy określeniu personaliów mego ciotecznego brata Józefa Melaka. Został on podany w hotelu w Moskwie jako Jan Waś. Przez wszystkie dni naszego pobytu w Moskwie tego błędu nie sprostowano. A wystarczyło tylko przefaksować listę pasażerów z Warszawy. Potrafiłoby to zrobić dziecko z piątej klasy – kwituje Melak.
– Ta grupa 61 osób z MSZ nie była wystarczająca – z perspektywy zamiany ciał, całego tego niechlujstwa, do jakiego doszło przy sekcjach, bezczeszczenia ciał ofiar okazuje się, że to było za mało. Na miejsce tragedii powinna przede wszystkim pojechać kompania ABW, która obstawiłaby teren katastrofy, tak by żadne osoby postronne nie mogły na niego wejść. Grupa specsłużb, która chroniłaby ciało pana prezydenta, które leżało w kostnicy bez żadnej ochrony. Grupa polskich lekarzy, która uczestniczyłaby w sekcjach ciał – ocenia Witold Waszczykowski.

W tym samym wystąpieniu sejmowym z 27 września Donald Tusk nie omieszkał wspomnieć, iż pewnym osobom, zwłaszcza tym krytykującym działania rządu, nie starczyło „odwagi i determinacji”, by udać się do Moskwy, dokąd zostały przewiezione ciała ofiar. – Mogę wymienić listę urzędników państwowych, którzy powinni się znaleźć z różnych względów w Moskwie, ale nie starczyło im ani odwagi, ani determinacji, żeby przez wiele dni pomagać rodzinom przy identyfikacji – podkreślał.

Tej samej argumentacji kancelaria premiera użyła w odpowiedzi na kolejną interpelację posła Bartosza Kownackiego z 9 października 2012 roku. Polityk pytał o liczbę, personalia oraz funkcję tychże urzędników państwowych, którzy mimo ciążących na nich obowiązków nie stawili się podczas czynności podejmowanych w Moskwie. Prosił również o podanie podstawy prawnej, z której miałby wynikać obowiązek określonego ich działania.

Pytanie to pozostało bez konkretnej odpowiedzi. W odpowiedzi z 26 marca skierowanej do Kownackiego, sygnowanej przez zastępcę szefa KPRM Michała Deskura, padają argumenty powtórzone z wystąpienia Tuska.

Jest mowa o tym, że szef rządu bierze na siebie pełną odpowiedzialność za działania państwa polskiego i podległych rządowi służb w Smoleńsku i w Moskwie po katastrofie. I że niektórzy urzędnicy nie mieli odwagi, by udać się do Moskwy i tam pomagać rodzinom przy identyfikacji ciał ofiar.

„Ocenę, jakie inne osoby, nie podlegające nadzorowi Prezesa Rady Ministrów, powinny znaleźć się w Moskwie po 10 kwietnia 2010 r. w celu pomocy rodzinom ofiar, należy pozostawić panu posłowi” – czytamy w piśmie.

– Na taką odpowiedź czekałem pół roku. To po prostu jakiś żart – ocenia autor interpelacji Bartosz Kownacki. Prosiłem o listę urzędników państwowych, którzy powinni być w Moskwie. I tego nie otrzymałem – dodaje. Adwokat jest przekonany, że słowa Tuska były skierowane pod adresem pracowników Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, w tym ministrów: Jacka Sasina i Andrzeja Dudy.
– Jeżeli pan premier mówi, że może wskazać listę urzędników, którzy mieli obowiązek stawić się w Moskwie, a potem przez pół roku nie jest w stanie mi tych nazwisk podać, to to jest żenujące – ocenia Kownacki.

Jego zdaniem, wypowiedź Tuska miała na celu stworzenie sztucznego podziału na grupę tych, którzy czynnie zaangażowali się we wszelkie konieczne działania po katastrofie – czytaj: strona rządowa, oraz tych, którzy z miejsca tragedii właściwie uciekli.

– To zwykłe judzenie i atakowanie, ordynarne wykorzystanie katastrofy smoleńskiej, by podzielić ludzi – ocenia polityk. Pamiętajmy – słowa Tuska padły zaraz po tym, jak opinię publiczną zszokowała informacja prokuratury o zamianie ciał katastrofy. Wskazanie, iż pewni urzędnicy uchybili swym obowiązkom, miało więc wskazać, że skutkowało to pomyłkami w identyfikacji zwłok i de facto – utrudniało wyjaśnienie przyczyn katastrofy.

Adwokat wskazuje też, że podczas oględzin miejsca zdarzenia czy przy identyfikacji zwłok nie powinno być osób postronnych. Ich udział może skutkować zatarciem śladów zdarzenia, uniemożliwić dokumentację poszczególnych czynności lub po prostu utrudniać pracę urzędnikom wykonującym swoje obowiązki.

– Wielokrotnie przy okazji tego rodzaju zdarzeń podkreślają tę oczywistą prawdę zarówno praktycy, jak i teoretycy z zakresu kryminalistyki. Wielokrotnie również zdarza się, że udział osób postronnych utrudnia lub wręcz uniemożliwia wyjaśnienie przyczyn określonego zdarzenia – zaznacza Kownacki.

Do Moskwy rzeczywiście nie udał się minister Sasin, zastępca szefa Kancelarii Prezydenta, który po śmierci Władysława Stasiaka stawał się automatycznie pełniącym obowiązki szefa kancelarii.

Był tam natomiast inny minister prezydenckiej kancelarii – Andrzej Duda. Była to noc z 12 na 13 kwietnia – Duda organizował transport ciała Marii Kaczyńskiej do Polski.

– Byłem w Moskwie, powiedziałem to już panu premierowi we wrześniu. Ale on podtrzymuje to, co mówił wcześniej, by podkreślać, jaka to dzielna była pani minister Ewa Kopacz – kwituje Duda.

Anna Ambroziak

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl