Strajk ostrzegawczy pracowników niemieckich lotnisk
Jednodniowy strajk ostrzegawczy sparaliżował siedem niemieckich lotnisk. Pracownicy ochrony i obsługi naziemnej portów domagają się wzrostu wynagrodzenia.
Pracownicy niemieckich lotnisk mają dosyć.
– Nasza pensja jest śmieszna. Dostajemy zdecydowanie za mało pieniędzy za pracę, którą musimy wykonać – wskazywał pracownik lotniska.
Swoje niezadowolenie postanowili zamanifestować.
Postulat jest tak naprawdę jeden – podwyżka wynagrodzenia co najmniej o 500 euro.
– Dlatego tu jesteśmy, żebyśmy mieli trochę więcej pieniędzy, żeby móc normalnie wyżywić nasze rodziny – mówił protestujący.
Piątkowy strajk sparaliżował siedem niemieckich lotnisk, m.in. we Frankfurcie, w Hanowerze i Dortmundzie. Odwołano ponad 2300 lotów. Ucierpiało na tym blisko 300 tysięcy pasażerów.
– Niestety, cenę muszą zapłacić pasażerowie, ale to wina pracodawców, bo np. w Berlinie w zeszłym tygodniu osiągnięto porozumienie i dziś na lotnisku strajku nie będzie – akcentował Christoph Miemietz, sekretarz związku zawodowego Verdi.
Pracownicy nie wykluczają kolejnych protestów. Piątkowy jednodniowy strajk to sygnał ostrzegawczy.
– Jeśli pracodawcy się nie ruszą, strajków będzie więcej, także przed Wielkanocą. Staramy się nie uderzać w wielkanocny ruch. Nie chcemy narażać na to pasażerów. Liczymy na szybkie porozumienia – podsumował Christoph Miemietz.
Ze strajku wyłączono loty specjalne, czyli te z pomocą humanitarną, w nagłych przypadkach medycznych lub technicznych, a także loty dotyczące Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa.
TV Trwam News