fot. pixabay.com

Strajk ostrzegawczy pielęgniarek i położnych

Dziś w ok. 40 szpitalach w Polsce odbywa się strajk ostrzegawczy pielęgniarek i położnych, które domagają się m.in. podwyżek płac. Planowane są manifestacje solidarnościowe przed szpitalami i w głównych miejscach m.in. Warszawy, Bydgoszczy, Krakowa i Szczecina.

Do protestu doszło, mimo że rząd zaproponował ustawę dot. minimalnego wynagrodzenia w ochronie zdrowia, którą wkrótce zajmie się Senat. Według Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych ustawa nie gwarantuje stabilnego wzrostu płac. Stąd decyzja o strajku.

Protest popiera Naczelna Izba Lekarska, której prezes Andrzej Matyja wskazuje, że rząd powinien wsłuchać się w głos pielęgniarek.

Bez pielęgniarek system ochrony zdrowia przestanie istnieć. Lekarz bez pielęgniarki nie da rady świadczyć usług na najwyższym poziomie. Uważamy, że ich głos powinien być wysłuchany. Protest ten nie jest formą odejścia i zostawienia pacjentów bez opieki, to jest pokazanie rządzącym, by pochylili się nad tym zawodem. Zawód pielęgniarski starzeje się, średnia wieku pielęgniarek to wiek przedemerytalny – powiedział Andrzej Matyja.

Przedstawiciele resortu zdrowia w maju prowadzili rozmowy z pielęgniarkami i położnymi na temat ich warunków pracy. Zostały one jednak przerwane, gdy na zaproszenie ministra w spotkaniu 17 maja uczestniczyły przedstawicielki innych związków zawodowych OPZZ i „Solidarności”.

 RIRM

drukuj