SN zajmuje się tzw. ustawą dezubekizacyjną
Sąd Najwyższy zajmuje się dziś tzw. ustawą dezubekizacyjną. Chodzi o przepisy, które obniżają emerytury i renty byłych funkcjonariuszy służb PRL.
Z pytaniem w tej sprawie zwrócił się Sąd Apelacyjny w Białymstoku, który nie był w stanie rozstrzygnąć, czy sam fakt pracy w służbach bezpieczeństwa PRL jest wystarczający, by obniżyć emeryturę funkcjonariusza.
Dzisiejsze obrady toczą się w Izbie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych.
Warto zaznaczyć, że siedmioosobowemu składowi przewodniczy sędzia Józef Iwulski, który w stanie wojennym uczestniczył w składach sędziowskich, skazujących działaczy opozycji demokratycznej.
Historyk polityki prof. Mieczysław Ryba wskazuje, że z punktu widzenia sprawiedliwości byłym esbekom nie należą się większe emerytury niż ich ofiarom.
– Z jakiej racji ci, którzy prześladowali naród, pracowali w aparacie ucisku, nawet jeśli sami wiele nie czynili zbrodniczego, ale pracowali w całym aparacie ucisku, mają mieć większe emerytury od tych, których prześladował ten aparat? Przecież to jest niesprawiedliwe. Tu nie chodzi o konkretną osobę. Tu chodzi o cały układ, cały system, całą branżę zatrudnioną do prześladowania ludzi, prześladowania opozycji – zaznacza prof. Mieczysław Ryba.
Tzw. ustawa dezubekizacyjna zaczęła obowiązywać w 2017 roku. W myśl przepisów emerytury i renty byłych funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa PRL nie mogą być wyższe od średniego świadczenia wypłacanego przez ZUS.
W konsekwencji obniżono renty i emerytury prawie 39 tys. byłym funkcjonariuszom aparatu bezpieczeństwa PRL.
RIRM