fot. Marek Borawski/Nasz Dziennik

Sąd: Stocznia Szczecińska nie musi płacić klubowi siatkarskiemu 9,3 mln zł

Szczeciński sąd zdecydował, że Stocznia Szczecińska nie musi płacić 9,3 mln zł klubowi siatkarskiemu Stocznia Szczecin. Klub, który w grudniu ub.r. wycofał się z rozgrywek ekstraklasy ze względu na bardzo trudną sytuację finansową, domagał się od spółki pieniędzy jako „należności wynikających z umowy sponsoringowej”.

„Sąd ogłosił przed chwilą wyrok, w którym oddalił powództwo klubu piłki siatkowej Stocznia Szczecin przeciwko mojemu klientowi” – powiedział po wyjściu z sali sądowej reprezentujący Stocznię Szczecińską radca prawny Paweł Brzeziński. Ze względu na obostrzenia związane z pandemią koronawirusa dziennikarze nie zostali wpuszczeni na salę rozpraw.

Paweł Brzeziński relacjonował, że sąd podał w uzasadnieniu, iż zawarta między stronami umowa wskazuje, „że wszystkie zobowiązania ze strony pozwanej spółki zostały spełnione” i nie ma żadnych podstaw do tego, aby uznać, że spółka miałaby zrefundować dodatkowe koszty, czego domagał się klub.

Umowa sponsorska została zawarta z poprzednim zarządem spółki. Precyzowała zakres finansowania wydatków klubu przez sponsora, co obejmowało m.in. wynagrodzenia zawodników i wydatki na kadrę szkoleniową. Jak wskazano podczas pierwszej rozprawy, był tam też zapis mówiący, że wszelkie takie wydatki wymagają dodatkowo zawartego pisemnego porozumienia „pod rygorem nieważności”.

Takiego porozumienia jednak – według zeznań świadków – nie podpisano. W aneksie do umowy znalazł się natomiast zapis dotyczący wynagrodzenia dla klubu za usługi promocyjne w kwocie 100 tys. zł, co – jak wskazywał m.in. były prezes Stoczni Szczecińskiej Andrzej Strzeboński, zostało wypełnione.

Były wiceprezes klubu siatkarskiego Christian Lis mówił na początku procesu, że podczas spotkań przed podpisaniem umowy prezes Strzeboński wskazywał, iż „interesuje go tylko wariant >>mistrzowski<<” i że podczas spotkań „zostało określone, iż budżet musiałby wynosić ok. 10 mln zł”. Christian Lis mówił też, że nalegał, aby podpisane zostało dodatkowe porozumienie dotyczące finansowania wydatków klubu, ale jego zdaniem, nawet gdyby nie doszło do podpisania osobnego porozumienia, i tak należałoby dochować porozumień zawartych w umowie, w tym finansowania wydatków na zawodników.

„Jesteśmy bardzo rozczarowani. Mogliśmy się jednak tego spodziewać, biorąc pod uwagę przebieg postępowania. Na pewno będziemy wnosić apelację, uważamy, że spełnione zostały jednak przesłanki odpowiedzialności odszkodowawczej Stoczni Szczecińskiej” – powiedział radca prawny Filip Gościński, reprezentujący klub siatkarski. Wskazał, że należy brać pod uwagę „całokształt okoliczności sprawy, a nie tylko samo brzmienie dokumentów”.

Pełnomocnik klubu wskazał, że sąd opierał się m.in. na umowie sponsoringowej i braku pisemnego porozumienia co do głównej kwoty, dochodzonej pozwem – 9,3 mln zł.

Filip Gościński przyznając, że nie podpisanie dodatkowego porozumienia było zaniedbaniem ze strony klubu, dodał, iż z wyjaśnień choćby prezesa klubu Jakuba Markiewicza „wynika jednoznacznie, że to porozumienie nie zostało zawarte z wyłącznej winy sponsora tytularnego, który cały czas zapewniał, gwarantował, obiecywał, że umowa będzie zrealizowana, że zostaną przekazane pieniądze, ostatecznie jednak z tego się wycofał, kiedy sprawa stanęła na ostrzu noża i klub upadł”.

Wyrok jest nieprawomocny.

„W tej sprawie chodzi przede wszystkim i wyłącznie o to, aby zaspokoić roszczenia osób, które zaangażowały się w ten wyjątkowy projekt – to międzynarodowi zawodnicy, członkowie kadry szkoleniowej i wszystkie osoby, które pozytywnie i przede wszystkim uczciwie się w ten projekt zaangażowały i liczyły na to, że w końcu w tym mieście uda się stworzyć klub o mocnych podstawach i odnoszący sukcesy” – powiedział Filip Gościński.

Zapewnił, że zawarte w pozwie ponad 9 mln zł to kwota „wyłącznie na pokrycie wydatków, które powstały w tym nieszczęsnym sezonie”, nie zaś zobowiązań np. na wynagrodzenia zarządu.

Latem 2018 r. KPS Stocznia sprowadziła do Szczecina gwiazdy siatkówki. W klubie grali m.in. Bartosz Kurek, Matej Kazijski, Simon Van De Voorde, Nicholas Hoag i Łukasz Żygadło. Bartosz Kurek podał w mediach, że nie otrzymał żadnego wynagrodzenia za grę w Stoczni.

PAP

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl