Rzecznik Straży Granicznej: Na granicy z Ukrainą widzimy dramaty
Na granicy z Ukrainą widzimy dramaty. Robimy wiele rzeczy poza naszymi zadaniami ustawowymi, bo naprawdę trudno nie reagować na nieszczęście tych osób – powiedziała w piątek por. Anna Michalska, rzecznik Straży Granicznej.
„Straż Graniczna od prawie roku jest na pierwszej linii działań, jeżeli chodzi o granicę polsko-białoruską, a teraz polsko-ukraińską. Oddelegowaliśmy bardzo dużą grupę funkcjonariuszy na polsko-białoruską, a teraz na polsko-ukraińską granicę. Na granicy polsko-ukraińskiej robimy wszystko, aby pomóc ludziom, którzy uciekają z Ukrainy i zapewnić jak największą przepustowość przejść, by codziennie jak najwięcej osób mogło przyjechać do Polski” – zaznaczyła por. Anna Michalska.
Rzecznik SG podkreśliła, że wszystkie osoby są kontrolowane.
„To nie jest napływ osób nieznanych i niezidentyfikowanych. Każda osoba jest sprawdzana. Pomimo że wielu z nich nie ma dokumentów. (…) My to wszystko weryfikujemy” – zapewniła.
„Funkcjonariusze bardzo empatycznie reagują na uchodźców z Ukrainy, ponieważ to są głównie kobiety i dzieci. Trudno nam obojętnie przejść obok tych osób, wiec oprócz tego, że mamy nasze zadania ustawowe, czyli sprawdzamy dokumenty, to po prostu pomagamy, jak możemy i dajemy to, co możemy dać. (…) Mówimy im, że już są bezpieczni. Pytamy, jakiej potrzebują pomocy, czy chcą coś zjeść, czy dziecku potrzebne są pieluszki; czy mają gdzie jechać i czy trzeba zorganizować im jakieś miejsce w Polsce. Ostrzegamy też kobiety, żeby nie były zbyt ufne, bo zawsze może się zdarzyć, że znajdzie się ktoś, kto będzie chciał wykorzystać taką sytuację” – dodała rzecznik Straży Granicznej.
Na granicy polsko-ukraińskiej funkcjonariusze mają do czynienia z prawdziwymi dramatami.
„Widzimy dziadków, którzy przyprowadzają swoje wnuki i przekazują córkom i synom, którzy są już w Polsce, a sami wracają na Ukrainę, bo mówią, że niezależnie od tego, co się stanie, oni chcą umrzeć w swoich mieszkaniach i domach. Widzimy mężów, którzy po stronie ukraińskiej odprowadzają swoje dzieci i żony, a sami wracają walczyć. Widzimy też mężczyzn, którzy wracają z Polski na Ukrainę, żeby walczyć” – powiedziała por. Anna Michalska.
„Nie zdarzyły się żadne dzieci bez opieki. Wiemy też, że strona ukraińska bardzo pilnuje, aby dzieci przekraczały granicę ze swoimi opiekunami prawnymi lub rodzicami. Gdyby coś takiego się zdarzyło, to my natychmiast reagujemy. Żadnego dziecka nie pozostawimy bez opieki” – podkreśliła.
Od 24 lutego br. do Polski wjechało z Ukrainy 2,237 mln osób. W przeciwnym kierunku – z Polski do Ukrainy – wyjechało 296 tys. osób.
https://twitter.com/Straz_Graniczna/status/1507258406511464481
Piątek jest 30. dniem agresji Rosji na Ukrainę.
PAP