Rosyjski drenaż

Rosja skierowała do Polski więcej wniosków o pomoc prawną w sprawie katastrofy smoleńskiej, niż polska prokuratura wysłała do Moskwy. Do Federacji wyekspediowaliśmy znacznie więcej tomów akt, niż sami dostaliśmy. Polscy śledczy podkreślają, że wciąż brakuje im wielu istotnych dokumentów.

W zeszłym roku polskie śledztwo smoleńskie zdominowały perturbacje wokół badań próbek mogących zawierać ślady materiałów wybuchowych, tymczasem praktycznie nie zauważono, że dokonuje się swoisty rosyjski drenaż dokumentacji śledczej, i to bez należytej wzajemności.

– Do Federacji Rosyjskiej skierowano 23 wnioski o pomoc prawną – mówi „Naszemu Dziennikowi” rzecznik prasowy naczelnego prokuratora wojskowego ppłk Janusz Wójcik.

Kolejne wnioski trafiły też na Białoruś – 3, do USA – 2 i do Danii – 2. Strona rosyjska jest bardziej aktywna w pozyskiwaniu dokumentacji.

– Do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie wpłynęło łącznie 25 wniosków o pomoc prawną ze strony rosyjskiej, mających związek z postępowaniem dotyczącym katastrofy smoleńskiej – informuje prok. Wójcik.

Ze znacznie większym rozziewem mamy do czynienia w przypadku ilości przekazanych materiałów. – W wyniku realizacji wniosków o pomoc prawną WPO w Warszawie otrzymała 93 tomy materiałów z Federacji Rosyjskiej, a w wyniku realizacji wniosków o pomoc prawną WPO w Warszawie przekazała 133 tomy materiałów do Federacji Rosyjskiej – dodaje prokurator.

Objętość tomów jest standaryzowana i zasadniczo nie różnią się one wielkością.

– Świadczy to tylko o tym, że to nasze śledztwo prokuraturę męczy, natomiast Rosjanie do swojego śledztwa biorą wszystkie nasze dokumenty– ocenia mec. Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik kilku rodzin ofiar tragedii.

– To, co szczególnie jest zaskakujące, to liczba stron przesłanych wniosków. To potwierdza tylko, że Rosjanie nie chcą nam przekazywać tych dokumentów, w dużej mierze procedur lotniskowych, które są objętościowo duże. Inaczej sobie nie potrafię tej różnicy wytłumaczyć, szczególnie że gros dowodów, materiałów znajduje się na terenie Rosji. To pokazuje, że po stronie Polski jest jakaś wola współpracy, a po stronie rosyjskiej jest jej niewiele. Fakty mówią same za siebie – podkreśla mec. Bartosz Kownacki.

Dokumenty specznaczenia

A zaniechania po stronie rosyjskiej są ogromne. Dość powiedzieć, że w ostatnim rzucie, w październiku zeszłego roku, trafiły do nas akta zawierające m.in. przesłuchania świadków z czerwca 2010 roku.

– Do chwili obecnej Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie oczekuje na przekazanie przez stronę rosyjską materiałów wskazanych w niezrealizowanych wnioskach o pomoc prawną w rodzaju; szczątków samolotu Tu-154M nr 101 wraz z rejestratorami lotu, dokumentacji dotyczącej lotniska Siewiernyj w Smoleńsku, jego wyposażenia, osób pracujących na lotnisku 7 i 10 kwietnia 2010 r. (w szczególności członków Grupy Kierowania Lotami ), aktów normatywnych regulujących system sprawowania kontroli ruchu lotniczego na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj w odniesieniu do sytuacji z dnia 10 kwietnia, czy też brakującej dokumentacji fotograficznej z oględzin miejsca katastrofy – wylicza prok. Wójcik.

Ale to tylko część nieprzekazanych rzeczy. W drugiej połowie zeszłego roku prokuratorzy wskazywali, że nadal jest niekompletna dokumentacja sądowo-medyczna ofiar.

Dlatego pod koniec sierpnia śledczy ponownie zwrócili się m.in. o „przesłanie uwierzytelnionej kopii wskazanych szczegółowo nieprzesłanych dotychczas dokumentów sądowo-medycznych” oraz o materiały dotyczące lotniska.

– Można dojść do różnych wniosków i w różny sposób tłumaczyć ilość wniosków, że Polacy szersze piszą te wnioski, dlatego ich mniej potrzebują, ale problem jest głębszy – mówi Kownacki.

– Na pewno ta wymiana jest z ujemnym saldem dla nas. Nie ma żadnej wątpliwości, że oni na tym wychodzą lepiej, ale to jest kwestia naszej postawy. Uważam, że nie ma co szukać winy po drugiej stronie, tylko trzeba się zastanowić, gdzie jest u nas – podkreśla Pszczółkowski.

Katastrofa w Rosji czy w Polsce?

Dysproporcja w ilości wniosków na naszą niekorzyść utrzymuje się od początków zeszłego roku. Do kwietnia 2013 r. polska prokuratura skierowała 19 wniosków, natomiast Rosjanie taką ilość wystosowali jeszcze w drugiej połowie 2012 roku. W kwietniu 2013 r. było ich już 23, a po tej dacie doszły jeszcze dwa. Przy czym z tych 19 wniosków Rosjanie wykonali w całości zaledwie osiem, inne zrealizowano w części lub czekają na realizację. Natomiast Polacy spośród tych 23 rosyjskich wniosków zrealizowali w całości 17.

– Można odnieść wrażenie, że do katastrofy doszło w Polsce, a nie w Rosji. Problem jest jednak głębszy, bo to pokazuje, że strona polska cały czas jest w defensywie – uważa Kownacki.

W ocenie Pszczółkowskiego, śledztwo rosyjskie nabiera rozpędu i wcale tak szybko się nie zakończy. – Kiedyś miało się ono ku końcowi, a teraz moim zdaniem rozkwita. Patrząc na realizację rosyjskich wniosków o pomoc prawną przez polską prokuraturę, myślę, że ulega to śledztwo dalszemu pogłębianiu, a przez to spowolnieniu, jeśli chodzi o czas jego zakończenia – uważa adwokat.

– Nie stwierdzono zwiększonej ilości wniosków o pomoc prawną nadsyłanych w ostatnim czasie – zaznacza jednak Wójcik.

Jeszcze bardziej widać różnicę w ilości przekazanej dokumentacji, co utrzymuje się już od dawna. Do początków 2013 r. do Rosji trafiło 115 tomów akt, a Polska otrzymała niewiele ponad 70. Nie poprawił tej statystyki rok 2013. Jeśli nie liczyć dokumentacji, którą śledczy sami sporządzili podczas pobytu w Smoleńsku, to Rosjanie przekazywali ledwie po kilka tomów akt, w styczniu prokuratura otrzymała dwa tomy, w lutym też dwa, podobnie w lipcu.

Przy czym oczekiwania Rosjan są niejednokrotnie zaskakujące, by nie rzec bulwersujące. I tak – co ujawnił „Nasz Dziennik” – polscy śledczy na wniosek Rosjan musieli m.in. niektórym bliskim ofiar katastrofy odtwarzać nagrania rozmów załogi Tu-154M z pytaniem, czy rozpoznają głosy swoich krewnych.

W lutym zeszłego roku natomiast przekazano do Rosji dokumentację zawierającą dane pilotów tupolewa. – Wśród przekazanych materiałów znalazła się m.in. dokumentacja dotycząca danych genealogicznych załogi samolotu Tu-154M – informował prok. Marcin Maksjan z NPW.

– Można odmówić udzielenia takiej pomocy jedynie w przypadku uznania, że jej udzielenie mogłoby naruszyć suwerenność, bezpieczeństwo, porządek publiczny lub inne podstawowe interesy państwa. W tym przypadku taka okoliczność nie zachodziła, więc te dane zostały przekazane – tłumaczył przy tym.

Wrak potrzebny czy nie?

Polska strona ustawicznie dopomina się o zwrot podstawowego dowodu, jakim jest wrak samolotu, ale bez rezultatu. – Kwestia zwrotu wraku była przedmiotem licznych wypowiedzi prokuratury, która konsekwentnie stoi na stanowisku, iż jest on niezwykle istotny dla rozstrzygnięcia postępowania i trudno sobie aktualnie wyobrazić zakończenie śledztwa bez sprowadzenia wraku do Polski – zapewnia ppłk Janusz Wójcik.

Ale jeszcze rok temu, w grudniu 2012 r., jego poprzednik płk Zbigniew Rzepa zaznaczał, że oczywiście prokuratura zabiega o zwrot wraku Tu-154M i oryginałów rejestratorów samolotu, i to jak najszybciej, ale z prawnego punktu widzenia nie jest to konieczne do zakończenia śledztwa. Widać więc pewną ewolucję stanowiska prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, który jeszcze we wrześniu 2012 r. mówił, że można zakończyć śledztwo bez obecności wraku, ale rok później już zajmował stanowisko, które można określić jako: „wrak potrzebny”.

W ubiegłym roku śledztwo smoleńskie przedłużano dwukrotnie. Jego koszty rosną. – Do dnia 7 stycznia 2014 r. prokuratura wojskowa w ramach śledztwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej wydatkowała środki w kwocie ok. 5,5 mln zł – podaje Wójcik. W zeszłym roku wydano na nie blisko 2 mln złotych.

– Naszego śledztwa nie można skończyć, ponieważ my nie mamy żadnej ekspertyzy, my wszystko badamy, prokuratura nie pozyskała żadnej ekspertyzy, z którą by się pogodziła, czeka teraz na CLKP, czeka na broń, na Instytut Sehna, na odsłuchy itd. – ocenia mecenas Piotr Pszczółkowski.

Zenon Baranowski

drukuj
Tagi: ,

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl