W. Repetowicz: Syryjczykom trzeba pomagać w ich kraju
Syryjczykom pomagać trzeba w ich kraju; akcje takie jak prezydenta Sopotu, który chciał przyjąć 10 sierot z Syrii to żerowanie na tragedii uchodźców – mówił w sobotę w TVP Info Witold Repetowicz, dziennikarz specjalizujący się w sprawach Bliskiego Wschodu.
Witold Repetowicz, który przez 37 dni był przetrzymywany w Syrii przez służby podległe rządowi prezydenta Baszara el-Asada opowiadał w sobotę w programie „Minęła 20” o sytuacji w tym kraju i pomocy uchodźcom.
Jego zdaniem bardziej skuteczna jest pomoc na miejscu, w dotkniętej skutkami wojny Syrii.
„Zdecydowana większość Syryjczyków przebywa albo w Syrii, albo w krajach ościennych. Dlatego tutaj trzeba kierować pomoc” – stwierdził.
„Dlaczego skoro można pomóc tam na miejscu 70 tysiącom Syryjczyków” przyjmować 7 tys., i to w dodatku nie tylko Syryjczyków, bo tylu ich nie ma nawet we Włoszech czy Grecji? – pytał retorycznie Repetowicz.
Dziennikarz ocenił, że sytuacji uchodźców nie zmienią „takie głupie akcje cynicznego żerowania na tragedii Syryjczyków jak ta, którą w swoim czasie zorganizował prezydent Sopotu z 10 sierotami z Aleppo”.
„Przebywałem niedawno w więzieniu w Syrii, gdzie miałem okazję rozmawiać dość szczerze z wieloma Syryjczykami i gdy opowiedziałem tą historię z prezydentem Sopotu to się chwytali za głowę. Nie rozumieli, jak można takie głupoty opowiadać i na ich tragedii żerować” – mówił Witold Repetowicz.
Na początku 2017 r. prezydent Sopotu Jacek Karnowski wystąpił do rządu z wnioskiem o umożliwienie przyjęcia na określony czas 10 dzieci na leczenie i rehabilitację z Aleppo.
W odmownej decyzji MSWiA z 27 stycznia resort argumentował, że „podstawową kwestią przy ewakuacji ofiar wojny domowej w Syrii jest problem z ustaleniem ich tożsamości i wyeliminowania zagrożeń, które mogłyby mieć negatywny wpływ na bezpieczeństwo Polaków”.
Witold Repetowicz współpracuje z Polską Agencją Prasową. Po powrocie do kraju z Syrii zadeklarował, że po niezbędnym odpoczynku w okresie świąteczno-noworocznym gotów jest do dalszej pracy dla Agencji jako korespondent na Bliskim Wschodzie.
PAP/RIRM